Choć region kujawsko-pomorski nie obfituje w górskie rzeki o dużych spadkach, do działa tu 52 elektrownie wodne, a ich łączna moc sięga jednej czwartej wszystkich działających w Polsce. To zasługa sześciu dużych elektrowni wykorzystujących moc największych rzek, przede wszystkim Wisły, przedzielonej zaporą we Włocławku (siłownia o mocy 160 MW) oraz Brdy z zaporą w Koronowie (25 MW).
Pasja i biznes w młynie
Ale ważne są też i te mniejsze. Są dla wielu mieszkańców regionu nie tylko źródłem dochodów, ale i sposobem na życie. Tak jest np. z rodziną Puchowskich, która mieszka w pięknym, ceglanym starym młynie przy swojej elektrowni Piła Młyn pod Grudziądzem. Tartak i młyn pojawia się w dokumentach pisanych już w połowie XVII wieku.
– Od tamtej pory nieprzerwanie do dzisiaj wykorzystywana jest tu siła niewielkiej rzeki Mątawy do napędu siłowni wodnej. Młyn wielokrotnie był przebudowywany. Aktualny kształt zyskał w połowie XIX w. Około 1901 roku zmodernizowano siłownię zastępując dwa koła wodne nowoczesną turbiną Francisa. Pracuje ona w naszej elektrowni do dziś. W 1988 roku staliśmy się właścicielami całego tego siedliska, tu założyliśmy firmę. W młynie mieszkamy, a siłownia pełni funkcję małej elektrowni wodnej – opowiada Bogusław Puchowski.
Piła Młyn to nie tylko elektrownia (25 KW), ale też firma projektująca takie obiekty. W ten sposób Bogusław Puchowski kontynuuje pasję ojca Edmunda, który budował elektrownię w centrum Grudziądza (obecnie zarządza nią siostra Kuby Puchowskiego).
Firma stawia na innowacyjność i rozwiązania służące ochronie środowiska. Chwali się, że jej produkty „charakteryzują się wysoką efektywnością działania i całkowicie eliminują wprowadzanie zanieczyszczeń do wody w tym smarów i oleju”. Puchowscy współpracują z parterami z krajów, w których energetyka wodna jest dużo bardziej rozwinięta aniżeli w Polsce – z Czechami, Kanadyjczykami i Austriakami.