– Pasja jest potrzebna w życiu. Podobnie jest w pszczelarstwie – mówi Zbigniew Sokołowski, znawca i miłośnik pszczół oraz prezes Rejonowego Koła Pszczelarzy w Brzezinach w woj. łódzkim, które w tym roku obchodzi 70. rocznicę powstania.
To niejedyny powód do dumy. – Mamy 120 pszczelarzy i ponad 3 tys. rodzin pszczelich. Jesteśmy więc największym kołem pszczelarskim w województwie łódzkim – podkreśla Zbigniew Sokołowski.
Wśród tamtejszych pszczelarzy nie brakuje osób młodych. Podobnie jest w całym kraju. – Polskie pszczelarstwo, mimo wielu zagrożeń wynikających m.in. z postępu cywilizacji, nadal się rozwija – wyjaśnia Piotr Krawczyk, wiceprezydent Polskiego Związku Pszczelarskiego. – Bycie pszczelarzem staje się modne, tak jak zdrowy styl życia. Popularne staje się u nas również zjawisko zwane beeurban. Pszczoły są ciekawą wizytówką miast. Przykładem mogą być te w Ministerstwie Rolnictwa czy ogrodach sejmowych.
Na koniec października 2015 r. było w Polsce niemal 1,5 mln rodzin pszczelich zarejestrowanych przez Inspekcję Weterynaryjną. W porównaniu z 2014 r. przybyło ich 62 tys. – podaje Zakład Pszczelnictwa w Puławach. Najwięcej rodzin pszczelich – 186,4 tys. – było w woj. lubelskim. Najmniej – 37,3 tys. – miało ich Podlasie. Łódzkie z ok. 65 tys. zajmowało 11. miejsce w kraju.
Średnio w Polsce mamy cztery ule na kilometr kwadratowy – szacują pszczelarze. Na Zachodzie jest ich dwa razy mniej. Tak dobry wynik zawdzięczamy wciąż mniejszemu uprzemysłowieniu rolnictwa. Ale i w naszym kraju warunki do hodowli pszczół są trudniejsze niż 30, 40 lat temu.