Rzeczpospolita: Skąd się wziął pomysł na patriotyczną odzież?
Wojciech Setny: Sami chcieliśmy chodzić w takiej odzieży, z wysokiej jakości materiałów i z nowoczesnym designem, ale nic, co było na rynku, nie spełniało naszych oczekiwań. Stąd pomysł na stworzenie własnej marki. Od początku było też dla nas jasne, że naszą odzież będziemy także produkować w Polsce, wbrew trendowi w branży. Patriotyzm oznacza dla nas konkretne działania. Stwarzamy miejsca pracy w kraju. Współpracujemy z zakładami w Łodzi, przyczyniając się do odbudowy przemysłu włókienniczego w tym mieście. Czy jest lepszy sposób na to, by wspierać polską gospodarkę?
Co było najtrudniejsze na początku?
Największym wyzwaniem było wypuszczenie pierwszej partii. Kiedy zakładaliśmy firmę, część z nas jeszcze studiowała, część była już po studiach, ale nikt z nas do końca nie wiedział, jak funkcjonuje branża odzieżowa i przemysł tekstylny. Wszystkiego uczyliśmy się od podstaw. Odwiedzaliśmy szwalnie, dziewialnie, kupowaliśmy materiał, projektowaliśmy wzory, metki i opakowania. Logistyki uczyliśmy się na żywym organizmie. Zebraliśmy sporo cennych doświadczeń.
Kolejne wyzwanie polegało na wykreowaniu segmentu rynku właściwie od zera. Od podstaw promowaliśmy pojęcie odzieży patriotycznej. Na początku nikt nie wiedział, co to jest. Dominowały wtedy firmy, które kupowały gotowe koszulki niskiej jakości i tylko drukowały na nich powtarzalne wzory. Nasze produkty były z materiałów wysokiej jakości, z oryginalnym designem i produkowane w Polsce, a przez to droższe. Partnerzy handlowi woleli sprzedawać te tańsze, ponieważ mieli na nich wyższe marże. Teraz wiele się zmieniło. Obserwujemy, że klienci coraz większą wagę przywiązują do wartości, które od początku nam przyświecały.