Jeden skipass na kilka stoków

Wspólny karnet narciarski dla dziewięciu stacji. Wszystko dzięki temu, że Polacy i Słowacy łączą siły.

Publikacja: 10.01.2016 17:42

Ośrodki objęte systemem TatrySki mają łącznie 50 kolei i wyciągów (krzesełkowe, talerzykowe i orczyk

Ośrodki objęte systemem TatrySki mają łącznie 50 kolei i wyciągów (krzesełkowe, talerzykowe i orczykowe) oraz prawie 70 tras zjazdowych

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Dotychczas o właścicielach stoków narciarskich na Podhalu i Spiszu mówiono, że są kłótliwi i nie potrafią się zjednoczyć, by przyciągnąć turystów. Za wzór stawiano austriackie, włoskie czy niemieckie regiony narciarskie, gdzie na jednym karnecie można szusować po kilkudziesięciu stokach.

Wspólny system

Od kilku lat wspólny system TatrySki budują jednak stacje narciarskie z Białki Tatrzańskiej, Czarnej Góry, Kluszkowców czy Jurgowa. Dotychczas było ich siedem, ale przed trwającym właśnie sezonem do wspólnego skipassu dołączyła należąca do Polskich Kolei Linowych stacja Palenica w Szczawnicy oraz położony kilka kilometrów od granicy ośrodek Bachledova Dolina na Słowacji (między wsiami Żdiar a Jeziersko). Niewykluczone, że w przyszłym roku ze wspólnego skipassu będzie można także korzystać na stokach Gubałówki czy Kasprowego Wierchu.

– W tej chwili wspólny karnet obowiązuje właściwie we wszystkich stacjach w Dolinie Białki – mówi Józef Modła, prezes stacji narciarskiej „Hawrań” w Jurgowie. – Oznacza to, że kupując jeden karnet, można już bez stania w kolejkach szusować w dziewięciu miejscach. Karnety można też kupić przez internet. Nasze porozumienie daje po prostu miłośnikom białego szaleństwa wybór. Każdy może wybrać coś dla siebie – dodaje.

Jego słowa potwierdza Adam Marduła, prezes TatrySki: – Wiele osób ceni sobie to, że przed południem może sobie pojeździć np. w Jurgowie, a później przejechać do Białki. Albo rano pojechać na Słowację, a po południu szusować na którymś z polskich stoków, które są otwarte do późnego wieczora – wyjaśnia.

Liczne korzyści i atrakcje

Co w ramach wspólnego karnetu dostają narciarze i snowboardziści? Wszystkie ośrodki mają łącznie 50 kolei i wyciągów (krzesełkowe, talerzykowe i orczykowe) oraz prawie 70 tras zjazdowych. Dodatkowo każdy, kto kupuje karnet minimum na jeden dzień, ma prawo do skorzystania z lodowiska w Białce Tatrzańskiej. – Oczywiście konkurencja między należącymi do systemu stacjami jest, ale dotyczy ona jakości usług oraz atrakcji, które dostaje klient – mówi Marduła i tłumaczy, że np. Kotelnica Białczańska ma snowpark i dużą liczbę łatwiejszych tras. Z kolei w Jurgowie stoki są mocniej nachylone, co uwielbiają doświadczeni narciarze. Natomiast stacja Koziniec SKI w Czarnej Górze oferuje możliwość zostawienia dzieci w specjalnej bawialni, w której znajdują się one pod opieką wykwalifikowanych opiekunów.

Józef Modła dodaje zaś, że dzięki wejściu do systemu stacji Bachledova Dolina narciarz chcący pojeździć na Słowacji nie musi kupować euro, a płacąc kartą, unika prowizji za transakcje zagraniczne. – Wystarczy, że kupi kartę w Polsce, i u naszego południowego sąsiada może jeździć, ile mu się podoba – mówi. Dodaje też, że z jego obserwacji wynika, iż ok. 80–90 proc. narciarzy, którzy wykupili karnet na minimum jeden dzień, przemieszcza się między stokami.

Wspólny system

Wspólny system ma jednak pewien mankament. Ośrodki, w których działa, zlikwidowały odrębne, tańsze karnety lokalne. Oznacza to, że narciarz wybierający się jedynie na któryś ze stoków w Białce musi kupić skipass TatraSki. – Zdarzało się, że ktoś kupując taniej lokalny karnet, np. w Czarnej Górze, z logo naszego był przekonany o tym, że może z niego korzystać wszędzie. Żeby uniknąć niepotrzebnych nieporozumień, zdecydowaliśmy się na jeden karnet, który jest po prostu czytelniejszy – wyjaśnia Marduła. – Jedynym wyjątkiem w tym sezonie jest stacja Palenica w Szczawnicy, która na razie utrzymuje swój karnet lokalny.

We wspólnym systemie na razie jest dziewięć stacji. Ale przyłączeniem się do niego zainteresowane są kolejne. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, o wejściu do niego myślą właściciele stacji z Witowa, Szymoszkowej czy Harendy w Zakopanem. Nieśmiało mówi się o tym, że TatraSki mógłby obowiązywać też na Gubałówce oraz Kasprowym Wierchu. Co powstrzymuje ich przed ostateczną decyzją? Zdaniem Marduły najpewniej najważniejszą kwestią są sprawy techniczne. – We wszystkich stacjach musi być ten sam system bramek wejściowych. W części trzeba byłoby go wymienić, a to pociąga za sobą dość spore wydatki. Stąd prawdopodobnie niektórzy odkładają to w czasie – mówi. – W przypadku Kasprowego pewnym problemem jest kolejka, gdzie bilety kupuje się na konkretny dzień i godzinę. Ale wydaje mi się, że za kilka lat jeden skipass będzie działał w całym regionie. Jeśli chcemy skutecznie konkurować z Austriakami, Włochami czy Niemcami, musimy to zrobić – stwierdza.

Dotychczas o właścicielach stoków narciarskich na Podhalu i Spiszu mówiono, że są kłótliwi i nie potrafią się zjednoczyć, by przyciągnąć turystów. Za wzór stawiano austriackie, włoskie czy niemieckie regiony narciarskie, gdzie na jednym karnecie można szusować po kilkudziesięciu stokach.

Wspólny system

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej