Cała trójka jest świetnie wykształcona i od kilku lat pracuje z nami w firmie. Są już czwartym pokoleniem ogrodników w rodzinie, więc korzystają także z wiedzy przekazywanej z pokolenia na pokolenie. W ogrodnictwie bardzo ważne jest doświadczenie, optymalny klimat, nawożenie i ochrona roślin. A jeśli chce się konkurować również w Europie, trzeba też stale się rozwijać. Dlatego cały czas pracujemy, by poprawić jakość produktów i wydajność z metra szklarni. Od początku inwestowaliśmy też w najnowsze technologie, dbaliśmy o stworzenie dobrego zespołu pracowników i kadry menedżerskiej.
Czy władze lokalne wspierają takie firmy jak wasza?
Współpraca układa się bardzo dobrze. Jesteśmy jedną z 25 największych firm na Lubelszczyźnie, a przed kilkoma laty z rąk pana marszałka otrzymaliśmy statuetkę Ambasadora Województwa Lubelskiego, która przyznawana jest jednej firmie w roku. Często przyjeżdżają też do nas zagraniczne delegacje, które odwiedzają nasz region.
Czyli budujecie dobry wizerunek kraju i regionu. Słyszałam, że jest pan też lokalnym patriotą – jako prezes Towarzystwa Przyjaciół Stężycy.
Towarzystwo, które działa od 1977 roku, założył brat mojej babci – Henryk Frąckiewicz. Obecnie mamy ponad 2 tys. członków, a przed rokiem zakończyliśmy największą w Polsce inwestycję turystyczną zrealizowaną przez organizację pożytku publicznego – zajmujący prawie 30 ha kompleks wypoczynkowo-rekreacyjny Wyspa Wisła. Mamy tam amfiteatr na tysiąc miejsc, wspaniały taras widokowy, górkę na sanki i narty, 500 metrów czystej plaży i kilkadziesiąt kilometrów ścieżek rowerowych i spacerowych. Całość kosztowała ok. 20 mln zł, z czego 60 proc. sfinansowała Unia, ale bardzo wiele zrobili też społecznie mieszkańcy Stężycy. Wykarczowali kilkanaście hektarów głogu, posadzili 10 tys. krzewów i drzew. To nie tylko duża inwestycja, ale także bardzo pozytywny przykład budowania społeczeństwa obywatelskiego w Polsce.
Słyszałam, że za siedem lat planuje pan przejść na emeryturę. Co do tego czasu chciałby pan jeszcze zrobić?