Rz: Spotykamy się w kawiarni A. Blikle przy placu Wilsona na warszawskim Żoliborzu. To dla pana miejsce szczególne?
Andrzej Blikle: Od 25 lat mieszkam na Żoliborzu. Bardzo lubię tę dzielnicę.
Pierwsze lata życia spędził pan jednak przy Nowym Świecie w oficynie kamienicy, w której powstała pierwsza cukiernia A. Blikle. Jakie są pana pierwsze wspomnienia związane z Warszawą?
W czasie wojny lokale gastronomiczne kwitły, ponieważ właśnie tam, z racji tego, że Polacy nie mieli biur, załatwiało się interesy. Zarobione wtedy pieniądze ojciec postanowił wykorzystać, otwierając w 1941 roku na tyłach kamienicy dużą kawiarnię ogrodową. Dzięki temu dawał pracę głównie aktorom i dziennikarzom, którzy nie mogli znaleźć zatrudnienia. Kawiarnię zaprojektował m.in. Bohdan Pniewski, który ma na swoim koncie np. siedzibę Teatru Wielkiego. Dobrze zapamiętałem to miejsce, a także to, że miałem zakaz brania cukierków od częstujących mnie nimi Niemców.
Dużo pan podróżuje. Mógłby pan mieszkać poza stolicą?