Naddam 20 km za bochenek chleba

Szkoda, że minęły czasy, że im mniejsze miasteczko, tym lepszy chleb. Przecież dobra piekarnia przyciąga ludzi, przejezdnych i zwiększa obrót w sklepach.

Publikacja: 30.09.2016 08:00

Marek Domagalski

Marek Domagalski

Foto: Rzeczpospolita

Ktoś, kto jedzie 100,200 czy 300 km chętnie zjedzie na chwilę ze szlaku, by kupić bochenek dobrego chleba, a nawet dwa.

Ja tak robię od lat, szukam chleba białego, dobrze upieczonego, chrupkiego i najlepiej jeszcze ciepłego- i oczywiście miejscowego. Ideałem byłoby brać go prosto z piekarskiego kosza albo łopaty.

Taki bochenek wystarczy na następne 300 km. Niestety tradycyjnych chlebów coraz mniej, są coraz żółtsze: więcej pszenicy, a nawet kukurydzy, na dodatek nieświeże i blade. Aż przykro wychodzić z takiego sklepu.

Ostatnio miałem szczęście w centrum Łodzi w okolicach Fabrycznej, są rozgrzebane budową, ale stoi tam ciężarówka z pieczywem i były tam ogromne bochenki dobrze upieczone, więc poprosiłem połowę, kosztowała 12 zł. Skórka była gruba zarówno na górze, jak i od spodu, wydzielałem kuzynowi, który ze mną jechał po kawałku, aby jak najwięcej zostało.

Taki chleb wciąga, najpierw skórka z góry po kawałku, za chwilę mamy chęć na środek, środek też jest dobry- ale po skórce, potem skórka spodnia, z goryczką podpieczonej mąki, i znów mamy ochotę na środek. Trzeba uważać, by w dłuższej trasie nie zjeść całego bochenka. Z tego łódzkiego sporo mi zostało, tydzień miałem go jeszcze w domu i nie sczerstwiał.

Niestety dobry chleb coraz trudniej spotkać. To dziwne, gdyż nie mamy jak Sycylijczycy mafii, która opanowała ich piekarnictwo, w efekcie chleb mają gorszy od polskiego, a choć to ojczyzna twardej pszenicy, dobrą bagietkę też trudno znaleźć.

W Polsce wciąż na szczęście jest znaczna grupa poszukujących naturalnego, prawdziwego pieczywa. Na Dolnym Śląsku, o którym teraz piszemy, są jego producenci i zarejestrowane marki, już chleb chłopski z Rogowa Sobóckiego, gogołowicki oraz pszenno-żytni na zakwasie z Pomocnego.

Byle wiedzieć gdzie są one sprzedawane, choć uważam, że doby tradycyjny chleb powinien być w każdym miasteczku i na każdym osiedlu, a najlepiej w każdym sklepie spożywczym. Przynajmniej w soboty. Na razie, gdym wiedział, gdzie taki chleb można kupić, pojechałbym nawet czasem na drugi koniec miasta, a na trasie naddałbym ze 20 km.

Pytanie, czy tradycyjny chleb opłaca się komercyjnie? Stary piekarz powiedział mi, że nie, że decyduje dobra mąka, a dobra mąka kosztuje, więc i chleb musiałby kosztować. A tu nieubłagana konkurencja, która nie ma sentymentów.

Może burmistrzowie i więksi sklepikarze pomyślą, że nie ma lepszej reklamy obiektu czy centrum handlowego jak dobre pieczywo. To tak jak stacja z tanim paliwem. >R3

Ktoś, kto jedzie 100,200 czy 300 km chętnie zjedzie na chwilę ze szlaku, by kupić bochenek dobrego chleba, a nawet dwa.

Ja tak robię od lat, szukam chleba białego, dobrze upieczonego, chrupkiego i najlepiej jeszcze ciepłego- i oczywiście miejscowego. Ideałem byłoby brać go prosto z piekarskiego kosza albo łopaty.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej