W mieście nad Brdą studiowałam i wykonywałam swoją pierwszą pracę w „Gazecie Pomorskiej”. Chętnie tutaj wracam, choć nie tak często, jak bym chciała. Z pewnością bliskie więzi z obydwoma tymi miastami pomogły mi zbudować położenie mojego domu rodzinnego. Znajduje się on bowiem w miejscu, które się do tego świetnie nadaje: w Złejwsi Wielkiej, czyli mniej więcej w połowie drogi do centrów Torunia i Bydgoszczy. Czy dzieląc swego czasu życie między oba kluczowe miasta województwa kujawsko-pomorskiego, rzeczywiście byłam takim wyjątkiem? Czy torunianie i bydgoszczanie aż tak się nie znoszą? Z pewnością są nadal osoby niebędące w stanie unieść się ponad animozje, które nasiliły się podczas dawnego podziału administracyjnego.

Do dziś, szczególnie wśród osób ze starszego pokolenia, panuje przekonanie, że Bydgoszcz jako stolica dawnego województwa bydgoskiego „zgarnęła wszystko”, jeżeli chodzi o inwestycje. Niechęć, czego akurat zupełnie nie rozumiem, podsycali także kibice rywalizujących ze sobą drużyn żużlowych Torunia i Bydgoszczy. Polacy generalnie, co niestety, nie jest naszą zaletą narodową, lubią się dzielić, porządkować czy przyklejać łatkę. W całej tej niezbyt korzystnej dla naszego wizerunku sytuacji dobre jest to, że na słowach często się kończy. Nieraz bowiem poznawałam osoby, które dla zasady negatywnie wypowiadały się o Bydgoszczy czy Toruniu.

Nie przeszkadzało im to jednak mieć przyjaciół w sąsiednim mieście, studiować tam, pracować czy robić zakupy. Idę o zakład, że w Bydgoszczy ze smakiem jedzą toruńskie pierniki. Tak samo jak w lokalu bydgoskiej cukierni Sowa na toruńskim Rynku trudno niekiedy znaleźć wolny stolik. To naturalne, że dwa prężne miasta w tak niewielkiej odległości mają silne więzi i dziwne byłoby, gdyby ze sobą nie współpracowały. Wierzę, że trzeba robić jak najwięcej, aby te więzi były jak najsilniejsze. Poprzez wspólne projekty biznesowe i dobrą komunikację.

Zamiast wyścigu na kolejne inwestycje i wytykania sobie nierówności czy działań nie fair może warto się zastanowić nad czymś, co połączy potencjał obu miast. Ani Toruń, ani Bydgoszcz nie są na tyle duże, aby być zupełnie samowystarczalne. Odradzający się więc od czasu do czasu pomysł stworzenia aglomeracji nie jest oderwany od rzeczywistości. Jednym z kluczowych powodów jest turystyka. Warto zaleźć sposoby, aby goście z innych miast i regionów zostawali w Kujawsko-Pomorskiem nieco dłużej niż kilka godzin. Kolejne hotele i galerie handlowe to za mało.