Kielich, krucyfiks i chrzcielnica

1050. rocznicę chrztu Polski uświetnia wystawa „Imagines Medii Aevii” w Muzeum Narodowym w Poznaniu.

Publikacja: 01.05.2016 23:00

Kielich, krucyfiks i chrzcielnica

Foto: Muzeum Narodowe w Warszawie

Ekspozycja przygotowana przez wicedyrektora poznańskiej placówki dr. Adama Soćkę skierowana jest do wszystkich. Oprócz eksponatów sprowadzonych z całej Polski atrakcją jest multimedialna sala pozwalająca najmłodszym adeptom wiedzy historycznej dowiedzieć się więcej dzięki quizom, w jakie można się bawić z użyciem tabletów.

Średniowiecze przybliżone dzięki multimediom to znakomity sposób na to, by wiedza o początkach państwa polskiego związanego z przyjęciem chrześcijaństwa nie skończyła się wraz z końcem szkoły i dawała szansę na żywe praktykowanie historii. Takiej, w której młodzi ludzie będą mogli rozróżnić fakty, że Mieszko I, który przyjął chrzest w 966 r., był człowiekiem z krwi i kości, nie zaś rodzajem Wiedźmina, czyli postacią ze świata literackiej bądź komputerowej fikcji.

Niewiele przetrwało materialnych rekwizytów z naszej najodleglejszej historii. Tym większe znaczenie mają zachowane relikwie przeszłości. By zobaczyć jedną z największych warto się pospieszyć. Włócznia św. Maurycego – kopia świętej lancy cesarstwa, która według Galla Anonima miała być wręczona przez Ottona III Bolesławowi Chrobremu w trakcie zjazdu gnieźnieńskiego w 1000 r. – opuściła bowiem Skarbiec Katedry na Wawelu w Krakowie tylko na miesiąc. Można ją będzie oglądać w poznańskim Muzeum Narodowym jedynie do 8 maja. Pozostałe eksponaty będą współtworzyć wystawę do 17 lipca.

Miecz św. Piotra

Powstania państwa polskiego nie da się oddzielić od przybycia na nasze ziemie Kościoła katolickiego. Jego kolejne osiągnięcia były kamieniami milowymi w budowie naszej tożsamości. Kurator wystawy dr Adam Soćko stworzył ją wokół motywu przewodniego, a jest nim powtórzony wielokrotnie krucyfiks w zestawieniu z kielichem. Bo krucyfiks odwołuje się bezpośrednio do misterium ofiary. Kielich zaś, najważniejszy atrybut kapłana, jest niezbędnym elementem liturgii.

Nie można pominąć miecza św. Piotra. Należy on do najbardziej zagadkowych przedmiotów związanych z katedrą poznańską. Według tradycji ofiarowany został przez papieża pierwszemu polskiemu biskupowi Jordanowi. Przekaz ten zawdzięczamy kronikarzowi Janowi Długoszowi, według którego święty Piotr miał odciąć mieczem w ogrójcu ucho Malchusowi. Ów przekaz nie znajduje jednak potwierdzenia w ustaleniach znawców broni datujących zabytek na XIII stulecie. W autentyzm miecza powątpiewał już sam Długosz. Miecz obrósł jednak tradycją, a i sam jego oryginalny wygląd fascynuje.

Ze zdecydowanie późniejszych czasów, bo z oświecenia, pochodzi relikwiarzyk Bolesława Chrobrego zamówiony przez biskupa Jana Pawła Woronowicza na początku XIX wieku. Ma się w nim znajdować kość pierwszego króla Polski.

Relikwiarzyk to niezwykle cenne źródło wiedzy o wyglądzie nagrobka Bolesława Chrobrego, który nie przetrwał do naszych czasów, a także tradycji związanej z Chrobrym. Grobowiec uległ zniszczeniu w 1790 roku i również dlatego możemy mówić o wielkim znaczeniu tego miniaturowego zapisu naszej przeszłości.

Z wiadomych względów nie przeniesiono na wystawę drzwi gnieźnieńskich dokumentujących kult pierwszego polskiego świętego, czyli Wojciecha. Budował on prestiż kościoła w Gnieźnie szczycącego się tytułem katedry koronacyjnej królów Polski do XIII wieku. Drzwi można jednak oglądać w wirtualnej formie.

Aurę pierwszych lat chrześcijaństwa prezentują najstarsze krzyże i krucyfiksy, w tym znalezione na terenie obecnego Wałbrzycha, w wielkopolskiej Dąbrówce oraz w małopolskich Zagórzycach. Pierwszy, pochodzący z końca IX wieku, uderza swoją prymitywną nieregularnością. Ale im bardziej nieudolna jest forma brązowej blaszki, tym bardziej można odczuć, jak ważny, bo przecież pozbawiony walorów dekoracyjnych, musiał być dla właściciela symbol chrześcijańskiej wiary.

Z kolei w krucyfiksie z Dąbrówki zatarta przez upływ czasu sylweta ukrzyżowanego Chrystusa jest niemal tożsama z obrysem krzyża, do którego przywarł. Eksponat znaleziony w Zagórzycach zrobiony został ze złota. Formy kultu się zmieniały.

Pierścień biskupa

Obserwując kolejne eksponaty, w tym denar ruski Bolesława Chrobrego czy biżuterię srebrną z Perespy, można zdać sobie sprawę, jak mozolnego wysiłku, a i łutu szczęścia archeologów wymagało odkrywanie przeszłości. Do najcenniejszych eksponatów należy tak zwana kaptorga z Bodzi w powiecie włocławskim, czyli srebrne ozdobne puzderku noszone na piersi wraz z relikwią. Odkryto je przy okazji budowy autostrady na cmentarzysku, gdzie leżała elita państwa pierwszych Piastów.

Niesamowite wrażenie robi pierścień z grobu biskupa krakowskiego Maura (1110 –1118) ze złota i ze szmaragdowym okiem o lekko spękanej fakturze, lecz wciąż żywym „spojrzeniu”. Stilus z Giecza przypomina nie tylko o jednym z najstarszych ośrodków państwa Piastów, ale też o cywilizacji europejskiej przybyłej do Polski wraz z chrześcijaństwem. Bo stilus to rylec zakończony miniaturą ręki, która służyła skrybom do wymazywania słów zapisanych na tabliczce woskowej.

Geniusz Wita Stwosza

Poza kielichami i krucyfiksami przestrzeń wystawy tworzą też dzieła kamieniarskich mistrzów. Często osadzone w specjalnych konstrukcjach dających wyobrażenie, jak wyglądały oryginalnie, czego przykładem jest tympanon fundacyjny Jaksy z Wrocławia. Dzięki aranżacji przestrzeni góruje ponad głowami zwiedzających, pełniąc dalej swoją funkcję. Ale też jesteśmy świadkami ironii losu. Tympanon przedstawiający księcia Bolesława Kędzierzawego i Jaksę z Kopanicy jako fundatorów dwóch różnych kościołów w Bytomiu i we Wrocławiu przetrwał tylko dlatego, że został wykorzystany jako budulec barokowej budowli. Dziś możemy oglądać zarówno „awers”, jak i „rewers”.

Wielkim odkryciem wystawy jest figura św. Piotra z Pluskowęsów, właśnie w Poznaniu zidentyfikowana jako dzieło Wita Stwosza. „Ogrójec z Ptaszkowej” przez lata pokryty był grubą warstwą polichromii i dopiero po konserwacji w 2003 roku ujawnił mistrzowskie kształty wyrzeźbione przez mistrza Stwosza. Przeznaczony był zapewne do jednej z kaplic kościoła Mariackiego w Krakowie. Zwraca uwagę nie tylko delikatność pracy dłuta, ale również „wypisana” nim – w kształcie pomarszczonego rękawa jednej z postaci – kryptosygnatura, czyli autograf rzeźbiarza dający się rozpoznać dopiero po uważnym przyjrzeniu się.

Genialny warsztat Stwosza ujawnia również spojrzenie w kulisy reliefu: rzeźbiarz nie musiał cyzelować dłoni jednej z postaci od jej wewnętrznej strony, ponieważ nikt nie może jej zobaczyć. Chyba że patrzy na nią przez specjalny otwór w tyle rzeźby. Właśnie korzystając z niego, krakowski mistrz polerował niewidoczne od frontu szczegóły dzieła.

Trudno przegapić masywną chrzcielnicę z Legnicy z końca XIII w., a osobnej uwagi wymaga cykl z Madonnami. Polecam zwłaszcza obejrzenie tej szafkowej z Lubiszewa Tczewskiego w formie przenośnego ołtarzyka. Po rozwarciu złotej sylwety ukazuje się postać Boga podtrzymującego ukrzyżowanego Chrystusa. W kulisach, poza hierarchami, modli się joannita, niewykluczone, że jeden z fundatorów rzeźby.

Trzeba też zobaczyć gotycką Madonnę z Obłoku, dawnego kościoła Cysterek, bo jest świadectwem tego, że mapa kultury sakralnej średniowiecza była inna, często bogatsza, niż dzisiejszej Polski. Przekonuje o tym również monumentalny dębowy krucyfiks z katedry w Kamieniu Pomorskim.

Cykl portretujący ofiarę Chrystusa zamyka bogata kolekcja piet. Uwagę przykuwa między innymi rzeźba z Ostródy. Jej autor stworzył coś w rodzaju namiastki efektu 360 stopni. Wymykające się z rąk Matki Boskiej ciało Chrystusa wije się wokół niej i aby dostrzec pełnię cierpienia, nie wystarczy patrzeć na rzeźbę frontalnie: trzeba ją okrążyć.

Im bliżej końca średniowiecza, tym bardziej poszerzały się nie tylko formy wyrazu, ale i perspektywy chrześcijańskiego świata. Zapisem wyprawy do Jerozolimy jest obraz pasyjny z Torunia gromadzący w jednej przestrzeni 22 epizody misterium śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Patrząc na malowidło, można odbyć duchową pielgrzymkę do kolebki chrześcijaństwa.

Odbył ją również Stefan Gierowski, autor „Malowania dziesięciorga przykazań 1986–1987. W hołdzie Mistrzowi Gdańskiemu z XV wieku”. Fascynujący dialog, jaki zrodził się w latach 80., stanowi również dowód żywotności chrześcijańskiej tradycji. To niesamowite, że forma robiąca wrażenie abstrakcyjnej w czytelny i sugestywny sposób prezentuje siłę dekalogu, od którego w 966 roku zaczęła się historia chrztu Polski. Wystawa została objęta patronatem „Życia Regionów” i „Rzeczpospolitej”.

Ekspozycja przygotowana przez wicedyrektora poznańskiej placówki dr. Adama Soćkę skierowana jest do wszystkich. Oprócz eksponatów sprowadzonych z całej Polski atrakcją jest multimedialna sala pozwalająca najmłodszym adeptom wiedzy historycznej dowiedzieć się więcej dzięki quizom, w jakie można się bawić z użyciem tabletów.

Średniowiecze przybliżone dzięki multimediom to znakomity sposób na to, by wiedza o początkach państwa polskiego związanego z przyjęciem chrześcijaństwa nie skończyła się wraz z końcem szkoły i dawała szansę na żywe praktykowanie historii. Takiej, w której młodzi ludzie będą mogli rozróżnić fakty, że Mieszko I, który przyjął chrzest w 966 r., był człowiekiem z krwi i kości, nie zaś rodzajem Wiedźmina, czyli postacią ze świata literackiej bądź komputerowej fikcji.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej