W świetle kamer, fleszy, także zagranicznych mediów. Postulaty pokrywały się z tymi w Gdańsku. Podpisano je, mimo że Gdańsk chciał, by Szczecin poczekał i nie zabierał palmy pierwszeństwa. Nie poczekał, a w Gdańsku podpisano je 31 sierpnia. Jednak Gdańsk i Lech Wałęsa wygrali później bitwę o pamięć i zasługi, a Szczecin został w cieniu. W latach 90. świetlica ożyła, stając się częścią wielkiej prywatnej Stoczni Szczecińskiej Porty Holding. To okres wielkiego sukcesu, trzecia siła w Europie, portfel zamówień liczony miliardach złotych. Trójmiejskie stocznie zostały w tyle. Pierwsze lata XXI wieku. Wielki upadek przy udziale, albo bierności, SLD-owskiego rządu. Świetlica znów opustoszała.

W ubiegłym roku świetlica formalnie stała się własnością Szczecina, by stać się miejscem pamięci. W marcu tego roku znów ożyła, tym razem za sprawą ministrów gospodarki morskiej i finansów, którzy właśnie to miejsce wybrali do prezentacji projektu ustawy stoczniowej. Nowe przepisy mają zachęcić polskie stocznie do kompletnej produkcji statków, dając im zwolnienie z VAT już na etapie budowy, obniżkę CIT, a także możliwość wejścia do specjalnej strefy ekonomicznej. Ministerstwo ma też kolejne plany, jak np. budowy od dwóch do ośmiu promów pasażerskich w polskich stoczniach, wcześniej tylko musi dojść do konsolidacji żeglugi promowej. W tym samym czasie MON przygotowuje się do kolejnych zamówień okrętów, w ramach progamów Miecznik, Czapla, a także okrętów podwodnych. Padają wielkie liczby, w tym wolumen zamówień, który jest oceniany przez rząd na poziomie 25 mld zł. Brzmi interesująco, a wszystkie te akcje – jak opisana prezentacja w stoczniowej świetlicy nie bez powodu już wywołują falę spekulacji – gdzie wspomniane statki i okręty będą budowane? Wiadomo – w grę wchodzą znów Szczecin albo Trójmiasto. Miejsce prezentacji może sugerować, że teraz na lepszy lobbing może liczyć Szczecin. Choć wiadomo, jak to w polityce – różnie bywa.

Przy tej okazji widać po raz kolejny jak wiele zależy od polityki i decydentów. To politycy przyczynili się do upadku prywatnej stoczni szczecińskiej, a państwową wręcz położyli. Teraz chcą odbudować przemysł. A przecież wystarczyło przez 25 lat po prostu nie przeszkadzać. Chociaż z dwojga złego trzeba przyznać, że jeśli jak już robią, to lepiej to drugie.