Ale po kolei. Doki wymyślił Arkadiusz Hronowski, organizator festiwalu Soundrive, właściciel legendarnego sopockiego Spatifu, a co ważniejsze – gdańskiego klubu B90, który dzisiaj jest rockową sceną Trójmiasta. Nowe nagrody mają się różnić od innych, w tym sławnych Fryderyków, przede wszystkim jeżeli chodzi o tryb ich przyznawania.

„Fryderyki są jedną wielką farsą. To jest nagroda branży i kto nie należy do tzw. organizacji, to nie uczestniczy w tym plebiscycie” – tłumaczył Hronowski kilka miesięcy temu na łamach „Rz”, zarzucając innym plebiscytom hermetyczność i opieranie się głównie na popularności danego wykonawcy, a nie jego rzeczywistych dokonaniach. Dlatego wymyślono inny tryb wyłaniania zwycięzców. By docenić faktycznie tych najciekawszych, zamiast plebiscytu widzów, czytelników czy słuchaczy laureatów wyłoniło kilku trójmiejskich dziennikarzy muzycznych.

Najpierw w dziewięciu kategoriach wytypowano 40 nominowanych. Co ważne, artystów alternatywnych, offowych, niesztampowych, mniej znanych szerszej publiczności lub w ogóle nieznanych. I oczywiście trójmiejskich. Potem przyszedł czas na finał. Laureatów ogłoszono podczas specjalnej Antygali w surowym wnętrzu B90. Ostatecznie wśród zwycięzców znaleźli się m.in. Olo Walicki i jego Kaszebe II w kategorii album roku, „Podarte sukienki” zespołu Kobiety (kategoria utwór roku) czy Trupa Trupa (artysta roku). Każdy zwycięzca otrzymywał statuetkę z palnikiem (na cześć stoczniowców) i… uścisk dłoni. Bo nie o kasę tutaj chodziło, ale o uznanie. Całość transmitowało na żywo Radio Gdańsk, a po finale na scenie zjawili się znani trójmiejscy muzycy, by wykonać w nowych aranżacjach siedem nominowanych w konkursie utworów.

Sukces? Pewnie tak. Kibicuję inicjatywie. Odwadze jej pomysłodawców i zapałowi jej organizatorów. Kości zostały rzucone.

Skąd to „pewnie”? Bo jednak nie udało się uniknąć pewnej hermetyczności, tego, czym Doki miały nie być. Widownię (położoną na leżakach) stanowili głównie nominowani artyści i związane z nimi osoby. I mimo pozytywnych recenzji w trójmiejskich mediach napisanych przez dziennikarzy, którzy byli w jury, warto wyciągnąć wnioski i nieco pozmieniać następne rozdanie. Tak, by Antygala nie stała się Antygalą Antygali. Trzymam kciuki, bo nie ma w Polsce lepszej sceny alternatywnej niż trójmiejska.