Piłka ręczna: Trzecia siła to Azoty

Ta dyscyplina ma w Polsce dwie lokomotywy – jedną w Kielcach, drugą w Płocku. Ale Puławy też mają ambicje, by wskoczyć do tego pociągu.

Publikacja: 11.02.2016 18:20

Przemysław Krajewski, brązowy medalista ubiegłorocznych mistrzostw świata w Katarze jest dziś najwię

Przemysław Krajewski, brązowy medalista ubiegłorocznych mistrzostw świata w Katarze jest dziś największą gwiazdą Azotów

Foto: Reporter, Michal Klag

Tylko w Azotach, najsilniejszym klubie w mieście, działa aż 11 grup młodzieżowych, co daje ponad 250 ćwiczących zawodników. Ale oprócz tego w mieście prężnie działają: UKS Niwa, MUKS Piątka i UKS Bursa. Sekcje piłki ręcznej istnieją także w pobliskich miejscowościach Góra Puławska i Końskowola. W corocznych festiwalach szczypiorniaka w mieście uczestniczy ponad tysiąc dzieci.

Gdyby tylko tą miarą mierzyć siłę i popularność piłki ręcznej w mieście, bijące w oczy ze strony oficjalnej Azotów hasła „Piłka ręczna – duma Puław!” i „Puławy, gramy dla Was” nie byłyby przesadą. Podobnie jak Kielce i Płock Puławy sportowo kojarzą się coraz częściej z dyscypliną, która w styczniu w czasie występów kadry w mistrzostwach Europy rozpalała Polskę do czerwoności.

Szampany wystrzeliły niczym gejzery

Z reprezentacją jest również mocno związana lokalna historia piłki ręcznej. Przed 41 laty przy alei Partyzantów powstała nowoczesna jak na ówczesne czasy hala sportowa. Na widowni mogło zasiąść blisko 700 osób. Te atuty oraz bliskość Warszawy sprawiły, że zgrupowania organizowała tu kadra Polski, ta, która odniosła pierwszy wielki sukces, zdobywając na igrzyskach olimpijskich w Montrealu (1976) brązowy medal.

Wtedy też w Wiśle Puławy powołano sekcję piłkarzy ręcznych opartą na uczniach Technikum Budowlanego i Chemicznego. Klub awansował wkrótce do III ligi i działacze, chcąc iść za ciosem, rozpoczęli poszukiwania trenera. Wybór padł na Jerzego Witaszka, absolwenta AWF w Gdańsku, ucznia kierownika Katedry Sportów Zespołowych – wówczas doktora – Janusza Czerwińskiego, trenera kadry Polski.

– Nie wahałem się. Ludzie ze sztabu reprezentacji zachwalali mi ten ośrodek, a ja marzyłem o takiej pracy, w której mógłbym zbudować od podstaw silny klub oparty na wychowankach – wspomina Witaszek.

Młody trener z zapałem wziął się do pracy. Od razu stworzył pięć grup młodzieżowych. Ściśle współpracował z dotychczasowymi szkoleniowcami Wojciechem Pastuszką i Marianem Kostyrą. W kategoriach juniorskich szybko nadeszły pierwsze sukcesy, największy w 1985 roku – złoty medal mistrzostw Polski. W tej drużynie grali pierwsi reprezentanci wywodzący się z Puław – Robert Nowakowski i Piotr Prószyński. Kolejne tytuły Wisła zdobyła w 1991 i 1992 roku. Znów zespół juniorów prowadził trener Witaszek, ponownie wychował przyszłych kadrowiczów: Piotra Obrusiewicza i Marcina Kurowskiego. Na fali młodzieżowych osiągnięć w Puławach postanowiono zawalczyć o ekstraklasę. Udało się w 1994 roku. „Szampany wystrzeliły niczym gejzery” – pisały po awansie lokalne gazety.

Tuż za Vive i Orlenem

Takie były początki, niestety Wisła po rychłym spadku nie mogła wrócić do ekstraklasy. Sekcja została rozwiązana, jej miejsce zajął nowy zespół – Azoty, sponsorowany przez największą firmę w mieście.

– Najpierw próbowaliśmy połączyć tradycję z nowoczesnością i rozszerzyć nazwę klubu o sponsora. Pod marką Wisła-Azoty Puławy graliśmy przez trzy lata. Uznaliśmy, że medialnie ona się nie sprawdza, jest za długa. Nowa nazwa kojarzy się z firmą, która zapewnia naszym mieszkańcom pracę, i miastem, do którego jesteśmy tak przywiązani – tłumaczy decyzję o zerwaniu związków formalnych z Wisłą Jerzy Witaszek, który został prezesem klubu.

Azoty od 2004 roku regularnie występują w ekstraklasie, obecnie PGNiG Superlidze. Trenerami klubu, który powoli, ale konsekwentnie rośnie w siłę, byli w tym czasie m.in. byli szkoleniowcy reprezentacji – nieżyjący już Jacek Zglinicki, Bogdan Kowalczyk oraz najsłynniejszy z wychowanków Robert Nowakowski.

W zeszłym roku puławianie zakończyli ligę na trzecim, najwyższym miejscu w swej historii, tuż za gigantami piłki ręcznej w Polsce – Vive Tauron Kielce i Orlenem Wisłą Płock. Dziś zajmują trzecią pozycję i bliżej im do wicelidera niż do czwartego miejsca. W 17 dotychczas rozegranych spotkaniach przegrali tylko trzykrotnie – z Vive i Orlenem (dwukrotnie).

– Nie oznacza to jednak, że trzecie miejsce z góry mamy zagwarantowane – mówi prezes Azotów. – Czeka nas play-off i gra się zaczyna od początku. W ubiegłym roku po sezonie zasadniczym byliśmy na szóstym miejscu, a skończyliśmy na trzecim. Także w tym sezonie chcielibyśmy zdobyć przynajmniej brązowy medal – dodaje Witaszek.

Na wyższą pozycję i pokonanie jednego z dwóch mocarzy polskiego szczypiorniaka na razie nikt w Puławach nie liczy. Mimo możnego mecenasa klub dzieli od przeciwników z Kielc i Płocka finansowa przepaść, czyli budżet nawet pięciokrotnie niższy. Ale miasta, gdzie grają najwięksi rywale w porównaniu z piątą co do wielkości miejscowością Lubelszczyzny, mogą być uważane za metropolie. Kielce liczą 200 tys. mieszkańców, Płock 120 tys, a Puławy 50 tys. Nikt nie ma z tego powodu kompleksów.

Łowcy talentów

Tak jak za dawnych czasów priorytetem jest właściwy dobór zawodników, najlepiej z tych młodych, którzy trenują w lokalnych drużynach, ale także dzięki rozsądnemu skautingowi, a wkrótce ścisłej współpracy z drugim klubem regionu – AZS Biała Podlaska.

Twarzą Azotów jest dziś Przemysław Krajewski, brązowy medalista ubiegłorocznych mistrzostw świata w Katarze. Jeszcze jako młody chłopak z Ciechanowa zgłosił się do klubu z Lubelszczyzny, bo słyszał o dobrym szkoleniu. Wtedy klub był w kryzysie, nie wziął go, ale kiedy tylko nadarzyła się okazja, a Krajewski okrzepł jako zawodnik ligowy w Nielbie Wągrowiec, Witaszek zaprosił go do Puław. – Widziałem w nim takiego skrzydłowego, jakim kiedyś był Robert Nowakowski. Nie pomyliłem się. To był nasz strzał w dziesiątkę – opowiada prezes.

Dwa lata temu w Azotach występował Piotr Wyszomirski. Urodzony w stolicy bramkarz trafił do klubu ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Gdańsku dzięki silnej marce, jaką wyrobiły sobie Azoty wśród młodych zawodników.

Michał Szyba, bohater meczu o trzecie miejsce z Hiszpanią na MŚ w Katarze (gol na dwie sekundy przed zakończeniem spotkania zapewniający Polakom dogrywkę), spędził w Puławach dziesięć lat. Jego przypadek dobrze pokazuje, jak się łowi w Azotach talenty. – Usłyszałem o nim od kolegów, którzy powiedzieli mi, że w Lublinie gra w koszykówkę młody utalentowany leworęczny chłopak. Ręcznej tylko trochę próbował. Nie przeszkadzało mi to. Zawodnik z talentem sprawdzi się w każdej dyscyplinie zespołowej, bo w każdej musi być zwinny, sprawny, mieć doskonałą orientację, a w koszykówce – tak jak w ręcznej – szybko wychodzić na pozycję – tłumaczy Witaszek.

Problem w tym, że tej klasy zawodnicy, jeśli się tylko wypromują, przechodzą do lepszych klubów. Szyba występuje w lidze słoweńskiej, Wyszomirski w węgierskiej, z gwiazd został tylko Krajewski. Możliwe, że już niedługo.

W hali robi się za ciasno

Może byłoby łatwiej zatrzymać takich graczy, gdyby w Puławach piłkarze ręczni grali w większej hali. 40-letni obiekt, który kiedyś służył reprezentacji i stał się pretekstem do założenia sekcji piłkarzy ręcznych, dziś jest za mały jak na potrzeby dynamicznie rozwijającego się klubu. Hala może pomieścić 711 osób. To mało. Gdy Azoty rozgrywały gościnnie mecz z Vive w Lublinie, do hali Globus przyszło 4,5 tys. kibiców, a zapotrzebowanie na bilety było dwa razy większe.

Prezes Azotów musi więc odmawiać wejściówek, czasami nawet VIP-om i radnym. A pięć lat temu, korzystając z unijnych dotacji, władze miasta zmodernizowały stadion piłkarski walczącej obecnie o awans do I ligi Wisły. Jej mecze w rundzie jesiennej oglądało mniej widzów (średnio około 500) niż piłkarzy ręcznych w zatłoczonej hali MOSiR.

W Kielcach i Płocku też najpierw piłkarze nożni doczekali się nowoczesnych obiektów, potem przyszedł czas na szczypiornistów. Oby tak się stało i w Puławach.

Tylko w Azotach, najsilniejszym klubie w mieście, działa aż 11 grup młodzieżowych, co daje ponad 250 ćwiczących zawodników. Ale oprócz tego w mieście prężnie działają: UKS Niwa, MUKS Piątka i UKS Bursa. Sekcje piłki ręcznej istnieją także w pobliskich miejscowościach Góra Puławska i Końskowola. W corocznych festiwalach szczypiorniaka w mieście uczestniczy ponad tysiąc dzieci.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej