Raz, dwa, trzy, kamera już nie patrzy

Ustawa o ochronie danych osobowych ogranicza możliwości stosowania monitoringu, także przez jednostki samorządu terytorialnego. Przepisy zakazują montowania kamer tam, gdzie mamy prawo do prywatności. Na pierwszy ogień powinny pójść przebieralnie w miejskich ośrodkach sportu i rekreacji.

Publikacja: 14.01.2019 01:20

Ustawa  o ochronie danych osobowych ustala ramy  dla nadzoru obywateli, jakich wcześniej nie było.

Ustawa o ochronie danych osobowych ustala ramy dla nadzoru obywateli, jakich wcześniej nie było.

Foto: shutterstock

Nad naszym zachowaniem czuwa coraz więcej urządzeń. Według danych zebranych przez Fundację Panoptykon – pracującą na rzecz wolności i ochrony praw człowieka w społeczeństwie nadzorowanym – już w 2012 roku monitoring finansowany ze środków miejskich działał w 86 proc. miast powiatowych i we wszystkich miastach wojewódzkich. W ostatniej dekadzie moda na rejestrowanie rozszalała się na dobre, jednak pytanie o skuteczność kamer pozostaje otwarte.

Jest nadzieja, że kolejne odcinki współczesnej Polskiej Kroniki Filmowej zostaną powstrzymane przez ustawę z 10 maja 2018 roku o ochronie danych osobowych. Wprowadzono ją po to, aby przystosować polskie prawo do rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady UE 2016/679 w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych… itd., znanego pod przydomkiem RODO. Nowe przepisy nie są rewolucyjne – cywilizują jedynie monitoring, ograniczając ekstremalne ingerencje w prywatność.

Polski ustawodawca zdecydował m.in., że władza samorządowa i podległe jej jednostki – na przykład miejskie czy gminne ośrodki sportu i rekreacji – nie mogą prowadzić monitoringu w pomieszczeniach sanitarnych, szatniach, stołówkach, palarniach i obiektach socjalnych.

Skuteczna skarga

Sprawa jest istotna, bo obecność kamer w szatniach niepokoi użytkowników miejskich basenów, kortów czy hal sportowych. Nawet jeśli – jak utrzymuje Edyta Zart, dyrektor Centrum Wodnego Laguna w Gryfinie (Zachodniopomorskie) – takich zaniepokojonych użytkowników jest garstka.

– System monitoringu działa w CW Laguna już od 15 lat. Zgodnie z obowiązującymi przepisami w tym zakresie na terenie obiektu znajdują się informacje dla klientów dotyczące monitoringu. Nagrywany materiał dostępny jest wyłącznie upoważnionym do tego pracownikom oraz policji na podstawie pisemnych wniosków – informuje Edyta Zart. – W ciągu 15 lat policja wielokrotnie korzystała z nagrań i nie zostały nam zgłoszone żadne nieprawidłowości. Kilka razy zdarzyły się natomiast zgłoszenia od zaniepokojonych faktem istnienia kamer klientów. Wszystkie pytania w tym zakresie są zawsze na bieżąco wyjaśniane. Gwarantujemy klientom CW Laguna, iż żadna kamera nie obejmuje polem widzenia kabin przebieralni ani pomieszczeń sanitarnych (toalety, prysznice itp.) – zapewnia dyrektor.

W przebieralniach CW Laguna znajdują się 23 kamery, właścicielem ośrodka jest miasto i gmina Gryfino.

Także z informacji publikowanych przez Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Łodzi – zarządzający pływalnią Wodny Raj – wynika, że miejscowy monitoring nie obejmuje pomieszczeń sanitarnych, szatni (przebieralni), stołówek, palarni oraz obiektów socjalnych. Przed kilkoma laty Fundacja Panoptykon interweniowała w sprawie tego obiektu, bowiem kamerę zawieszono tu nad boksami przebieralni. Z ówczesnej odpowiedzi dyrekcji można wywnioskować, że zarządcy ośrodków sportowych lubią argument o nieruchomym oku kamery skierowanym wyłącznie na szafki do przechowywania dobytku gości. Jednak w sytuacji, gdy takie szafki znajdują się w pomieszczeniu przebieralni, podobne wytłumaczenie – w myśl nowego prawa – może nie wystarczyć.

Niedawno dowiodła tego użytkowniczka krytej pływalni Akwarium w Opolu. Amelia Zembaczyńska wysłała do dyrektora Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji interwencję w sprawie kamer zawieszonych w przebieralni. Niespełna miesiąc później urządzenia zasłonięto, a kilka dni później dyrekcja zobowiązała się do ich usunięcia.

Jak poinformował dyrektor Krzysztof Machała, MOSiR w Opolu podjął natychmiastowe czynności mające na celu ponowną gruntowną analizę obszaru wykorzystania monitoringu w obiekcie, zapewniając jednocześnie, że dotychczasowe pole widzenia kamer obejmowało jedynie szafki, nie zaś przebieralnie, natryski i toalety.

– Zakładam, że zakwestionowanie obecności kamery w przebieralni uznano by za słuszne także przed wprowadzeniem obecnych przepisów, jednak teraz, dzięki ustawie, nie ma już żadnego pola do interpretacji, która usprawiedliwiłaby zasadność jej montażu – uważa Wojciech Klicki, prawnik z Fundacji Panoptykon.

W szkole, w pracy…

W jednostkach samorządu sytuacja jest jasna. Nieco inaczej rzecz się ma w zakładach pracy i szkołach. W myśl kodeksu pracy pracodawcy mogą zastosować kamery w szatniach i sanitariatach, jeśli „nie naruszy to godności oraz innych dóbr osobistych pracownika” i jest niezbędne „do zapewnienia bezpieczeństwa pracowników lub ochrony mienia lub kontroli produkcji lub zachowania w tajemnicy informacji, których ujawnienie mogłoby narazić pracodawcę na szkodę”.

Pozostaje – akademickie być może – pytanie, co w sytuacji, gdy np. urząd gminy, czyli zakład pracy, jest jednocześnie miejscem przyjmowania petentów? W łazienkach dla personelu monitoring będzie dopuszczalny, zaś w toaletach dla klientów już nie.

Wyjątki od zakazu naruszania intymności dopuszczono także w szkołach, które za sprawą kolejnych, wartych dziesiątki milionów programów ministerialnych, zostały okablowane od A do Z.

Cieszy, że ustawa o ochronie danych osobowych zajmuje się także tą częścią życia, bo wcześniej, jak stwierdził rzecznik praw obywatelskich, „żaden przepis rangi ustawowej nie upoważnił organów prowadzących – w sposób bezpośredni – do instalowania kamer monitorujących na terenie szkół i placówek oświatowych”.

Obecnie prawo oświatowe mówi o tym, że szkolny monitoring nie dotyczy pomieszczeń, w których odbywają się zajęcia dydaktyczne, wychowawcze i opiekuńcze, w których udzielana jest pomoc psychologiczno-pedagogiczna, pomieszczeń sanitarno-higienicznych, gabinetu profilaktyki zdrowotnej, szatni i przebieralni, chyba że stosowanie monitoringu jest tu niezbędne do zapewnienia bezpieczeństwa uczniów i pracowników lub ochrony mienia, a przy tym nie naruszy godności oraz innych dóbr osobistych uczniów, pracowników i innych osób.

Jednym słowem nie wolno, ale można.

– Zwłaszcza do tej regulacji odnoszę się krytycznie – mówi Wojciech Klicki. – Szkoła jest miejscem, w którym ludzie zaczynają przyswajać sobie normy postępowania. Te normy powinny być przyswajane nie ze względu na fakt obserwacji, ale dlatego, że dzieci uznają je za słuszne. Efektem monitoringu może być poczucie, że norm trzeba przestrzegać tylko tam, gdzie jest kamera.

„Dyrektor szkoły powinien ocenić, czy inne, mniej ingerujące w prywatność rozwiązania nie przyniosłyby oczekiwanych i wystarczających efektów w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa. (…) Może się bowiem okazać, że rozwiązania mniej inwazyjne stanowią alternatywę dla kosztownego systemu monitoringu i z powodzeniem mogą go zastąpić” – zauważa prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych w dokumencie „Wskazówki dotyczące wykorzystania monitoringu wizyjnego”. Dodaje, że podczas trwania zajęć lekcyjnych to nauczyciel – a nie kamera monitoringu – sprawuje nadzór nad bezpieczeństwem uczniów i mienia.

…i w tramwaju

Przepisy umożliwiają instytucjom publicznym nagrywanie obrazu, nie wspominają jednak o dźwięku. To oznacza, że takie podmioty nie mogą używać kamer wyposażonych w mikrofony. A to się zdarza, np. w łódzkich środkach komunikacji miejskiej.

– Dźwięk zbierany jest przez urządzenia rejestrujące zlokalizowane jedynie na styku kabiny prowadzącego i przestrzeni pasażerskiej – informuje Bartosz Stępień z łódzkiego MPK. – Ma to niebagatelne znaczenie dla kierowców autobusów i motorniczych, bowiem zapis często rozstrzyga, czy prowadzący zachował się kulturalnie, a pasażer niewłaściwie. Ma znaczenie również dla samych pasażerów – zdarzają się przypadki słownego znieważania przez pijanych podróżnych, obelgi skierowane są zazwyczaj w kierunku prowadzącego, lecz czasem w stronę pasażerów. Na obrazie tego nie widać – sprawca nie rusza się, z nikim się nie szarpie, dopiero na nagraniu (dźwiękowym – red.) słychać używane słownictwo.

Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych: – Przepisy o monitoringu nie zezwalają co do zasady na nagrywanie dźwięku towarzyszącego zdarzeniom. Takie uprawnienia posiadają jedynie służby porządkowe i specjalne.

Wojciech Klicki zauważa, że choć przytoczone wyżej wskazówki prezesa UODO nie mają wiążącego charakteru, to MPK ryzykuje, że już po pierwszej skardze pasażera okaże się, iż gromadzenie nagrań dźwiękowych jest łamaniem prawa.

Tu wypada powtórzyć, że prawo to nie kwestionuje rejestracji obrazu w miejskich tramwajach i autobusach.

– Sam fakt istnienia kamer chłodzi temperamenty niektórych krewkich pasażerów, a świadomość tego, iż tramwaj czy autobus „nagrywa”, skłania innych uczestników ruchu do podejmowania mniej ryzykownych manewrów na drodze – uważa Bartosz Stępień.

Pozostaje pytanie, czy kamera jest metodą na uniknięcie niebezpiecznych sytuacji, czy jedynie sposobem na przesunięcie ich w inne, niemonitorowane miejsce.

Trudny dowód

Ustawa o ochronie danych osobowych ustala ramy dla nadzoru obywateli, jakich wcześniej nie było, co potwierdziła jeszcze w 2014 roku Najwyższa Izba Kontroli, która zajęła się miejskimi systemami monitoringu. „Istotnym aspektem kontroli było rozstrzygnięcie, czy miasta potrafią zachować równowagę pomiędzy troską o bezpieczeństwo a konstytucyjnym prawem obywatela do ochrony wolności i prywatności” – napisano w uzasadnieniu.

Wykryte przez Izbę nieprawidłowości dotyczyły m.in. nieodpowiedniego zabezpieczenia i nielegalnego przetwarzania danych osobowych oraz nieograniczonego dostępu do obrazu z kamer. Większość miast nie potrafiła ocenić skuteczności swojego monitoringu. Nie określono kryteriów, które pozwoliłyby stwierdzić, czy w monitorowanych miejscach nastąpiła poprawa bezpieczeństwa.

Jednocześnie kontrola wskazała na spadek przestępczości w miejscach, w których zamontowano kamery. „W Warszawie w stosunku do wybranej przez NIK próby 16 kamer, aż w 15 miejscach nastąpił spadek przestępczości (od blisko 7 do ponad 90 proc.). W Poznaniu policja wskazała na zwiększenie wykrywalności przestępstw w wybranych lokalizacjach kamer”.

– Zaobserwowanie takiego związku jest bardzo trudnym zadaniem – ripostuje Wojciech Klicki. – Może następować zjawisko przeniesienia przestępczości o dwie ulice dalej, gdzie nie ma kamery, albo ogólny spadek w skali miasta lub kraju. Spadek przestępczości w miejscu instalacji kamer nie oznacza ich skuteczności.

O tym, że wiara w cudowne działanie monitoringu może okazać się złudna, mówią także wyniki badań dr. Pawła Waszkiewicza z Katedry Kryminalistyki UW, opublikowane pt. „Wielki Brat Rok 2010. Systemy monitoringu wizyjnego – aspekty kryminalistyczne, kryminologiczne i prawne”.

We wnioskach z prac prowadzonych w latach 2005–2007 na dwóch warszawskich osiedlach autor konkluduje: „Brak jest dowodów na to, że systemy monitoringu wizyjnego zapobiegają popełnianiu przestępstw” oraz „brak jest dowodów na to, że systemy monitoringu wizyjnego mają wpływ na poczucie bezpieczeństwa mieszkańców terenów, na których są instalowane”.

Nad naszym zachowaniem czuwa coraz więcej urządzeń. Według danych zebranych przez Fundację Panoptykon – pracującą na rzecz wolności i ochrony praw człowieka w społeczeństwie nadzorowanym – już w 2012 roku monitoring finansowany ze środków miejskich działał w 86 proc. miast powiatowych i we wszystkich miastach wojewódzkich. W ostatniej dekadzie moda na rejestrowanie rozszalała się na dobre, jednak pytanie o skuteczność kamer pozostaje otwarte.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej