– Ta liczba się zmienia, bo co i rusz komuś coś ucieka, czasem to bardzo egzotyczne gatunki, choćby emu – mówi Wojciech Solarz, który w IOP PAN zajmuje się „obcymi”. – Większość zaobserwowano raz lub kilka razy, ale są i takie, które się zadomowiły. Przykładem może być ekspansja gęsiówki egipskiej, z rodziny kaczkowatych, która gniazduje w Polsce od niedawna, ale mamy już kilkanaście, albo i kilkadziesiąt stanowisk lęgowych i setki obserwacji. Jeżeli nie podejmiemy odpowiednich kroków – na przykład odłowienia – ten gatunek będzie w ekspansji – ocenia Wojciech Solarz.
Andrzej Kruszewicz, dyrektor Miejskiego Ogrodu Zoologicznego w Warszawie, wymienia kolejne gatunki – papugę aleksandrettę obrożną oraz kaczki – mandarynkę i karolinkę. – Jednak tylko mandarynki stworzyły w miarę stabilną populację na Mazowszu, trwają badania tej populacji. Ich inwazja zaczęła się od Łazienek, gdzie były wypuszczone dla ozdoby. Na pewno uciekały też wielu mazowieckim hodowcom – mówi dyrektor stołecznego zoo.
Inną „obcą” kaczkę – świstuna chilijskiego – dostrzegła grupa obserwatorów w warszawskim Parku Szczęśliwickim.
Uciekinierzy z klatek zazwyczaj kończą marnie, jednak w kontrze do tej tezy warto wspomnieć o zeszłorocznym lęgu aleksandretty obrożnej w Nysie. Znany jest też przypadek czteroletniego bytowania jednego osobnika w parku miejskim w Łodzi. – W Nysie zaobserwowano już stadko około dziesięciu aleksandrett przy karmnikach. Te ptaki dobrze byłoby odłowić, bo jeśli ich liczba wzrośnie, mogą negatywnie oddziaływać na przyrodę, w dodatku to stworzenia dość hałaśliwe i uciążliwe. Jestem ornitologiem, kocham ptaki, ale nie do tego stopnia, żeby życzyć aleksandrettom zbudowania tu populacji – mówi Wojciech Solarz, przywołując wyniki badań, w myśl których europejska liczebność tego gatunku (naturalnie zamieszkującego środkową Afrykę i Półwysep Indyjski z Cejlonem) przekroczyła 85 tys.
Badacz PAN podkreśla, że introdukcja obcych gatunków ozdobnych to przykład myślenia XVIII-XIX-wiecznego. Dziś podobne działania byłyby złamaniem przepisów o ochronie przyrody. – I wcale nie mamy pewności, jak zaklasyfikować przypadki mandarynek czy aleksandrett – jako ucieczki, czy jako celowe, nielegalne działanie – przyznaje.
A ptaki, jak to ptaki, wciąż latają. Czasem wystarczy tylko unieść głowę, by dostrzec niecodziennego, choć niekoniecznie obcego, gościa.
– Ostatnio bardzo przyjemną niespodziankę sprawiła mi słonka, z rodziny bekasowatych, mieszkanka podmokłych lasów – mówi Stanisław Łubieński. – W okropny, listopadowy wieczór podczas spaceru po mieście zobaczyłem jak leci sobie powoli. Niestety, wiele słonek rozbija się jesienią o budynki. Mam nadzieję, że tej udało się bezpiecznie dolecieć na zimowisko.
– Prof. Maciejowi Luniakowi dziękuję za konsultację naukową.