Pomorska mekka turystów

Unijne pieniądze nie są efektywnie wydawane. Zwracaliśmy na to uwagę Komisji Europejskiej. Brak pomorskiego fragmentu drogi S6 hamuje rozwój turystyki – mówi Mieczysław Struk, marszałek województwa pomorskiego.

Publikacja: 15.07.2018 21:30

Mieczysław Struk, marszałek województwa pomorskiego

Mieczysław Struk, marszałek województwa pomorskiego

Foto: fot. Karol Kacperski

Michał Stankiewicz: Gdzie warto pojechać na wakacje w Pomorskiem?

Mieczysław Struk: Zapewne nawiązuje pan do mojego apelu, żebyśmy jako mieszkańcy Pomorza w tym roku wypoczywali w rejonie Borów Tucholskich, na terenach dotkniętych ubiegłoroczną nawałnicą. Te okolice, słynące z urokliwych okolic czy czystych jezior, ale i z pięknych lasów, choć ucierpiały, to nadal są atrakcyjne. A wybierając się na letni wypoczynek, korzystając z oferty turystycznej, noclegowej czy gastronomicznej, również pomagamy tamtejszym mieszkańcom. Nie tylko więc do tego zachęcam, ale sam też się tam wybieram na kilka letnich weekendów.

Motywacja słuszna, ale zapewne nie tylko z myślą o pomocy warto tam pojechać. Tam jest po prostu ładnie.

Oczywiście, co roku tam jeżdżę, staram się przynajmniej kilka dni spędzać, pływając kajakiem. Ostatni weekend spędziłem na przykład w miejscowości Męcikał nad Brdą w gminie Chojnice. To bardzo malownicze miejsce i miła alternatywa wobec zatłoczonych w sezonie morskich plaż.

No tak, ale Pomorskie to przecież głównie wybrzeże morskie i woda. Nie korzysta pan z tego?

Jestem żeglarzem, więc oczywiście planuję też wypad na pełne morze. To będzie rejs na Gotlandię. Wydaje mi się, że słabo znamy północną stronę Bałtyku, również bardzo atrakcyjną. Dlatego z kolegami wymyśliliśmy taki 3 – 4-dniowy rejs.

Dzisiaj turystyka to zapewne bardzo poważna, wręcz strategiczna branża Pomorskiego. Jaki jest jej udział w gospodarce regionu?

To bardzo poważna branża. Nie tylko dla Pomorskiego, ale dla całej Polski. Ekonomiści mówią, że turystyka jest trzecią gałęzią przemysłu eksportowego na świecie po przemyśle chemicznym i paliwowym. W naszym kraju przynosi aż 6 proc. PKB, co stanowi 58 mld zł.

To średnia krajowa, ale Pomorze ma z pewnością jeszcze większy udział.

Jeżeli w ubiegłym roku przyjechało do nas 9 mln turystów, w tym co najmniej 2 mln gości z zagranicy, to jest to znakomity wynik. A przypomnę, że lato w roku ubiegłym było bardzo kapryśne. Liczba turystów zwiększa się z roku na rok. Dzisiaj możemy cieszyć się, że jesteśmy najpopularniejszym turystycznie i najliczniej odwiedzanym regionem w Polsce. Wydłuża się też sezon turystyczny, co potwierdzają statystyki gdańskiego portu lotniczego. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku lotnisko obsłuży 5 mln pasażerów. Dzięki uruchomieniu kolejnych połączeń gościmy zupełnie nowych turystów np. z Izraela czy Wielkiej Brytanii. Widzimy też coraz więcej Rosjan, mimo braku tzw. małego ruchu granicznego. Są oczywiście Niemcy i Skandynawowie. Z Norwegią też jest kilka połączeń, a ze Szwecją łączy nas żegluga promowa na trasie Gdynia – Karlskrona. W ślad za tym rośnie baza turystyczna, z końcem 2017 r. dysponowaliśmy już 183 tys. miejsc noclegowych.

Liderem jest na pewno Gdańsk, który w ubiegłym roku znalazł się na trzecim miejscu Best European Destination.

Tak, Gdańsk ma coraz lepszą bazę, ten wzrost jest szczególnie widoczny po mistrzostwach Euro 2012, które były ogromną promocją dla miasta. Efekt, to odwiedziny turystów z krajów, które wtedy gościliśmy. Przyjeżdżają na przykład Hiszpanie czy Irlandczycy, którzy wcześniej się tak licznie nie pojawiali.

Najwięcej osób odwiedziło Europejskie Centrum Solidarności. To oznacza, że pokazywanie historii ma sens, także w wymiarze komercyjnym.

Muszę powiedzieć, że prezydent Gdańska trafił w dziesiątkę jeżeli chodzi o ECS. To ciekawy obiekt pokazujący najnowszą historię, a blisko milion ludzi odwiedzających Centrum rocznie – i to w pierwszych latach działania – to jest ogromny sukces. Nie ukrywam, że liczymy na podobny sukces Teatru Szekspirowskiego i Muzeum II Wojny Światowej. Ono może jeszcze nie przebiło się do szerokiej świadomości, ale już pojawiają się zagraniczni goście, chcący oglądać stałą wystawę. Czasem są to turyści nawet z drugiego końca świata. Widać więc, że to kolejny obiekt, który przyciąga.

Zarówno ECS jak i Muzeum II Wojny Światowej znajdują się na terenie tzw. Młodego Miasta, czyli postoczniowym obszarze, gdzie powstaje nowa dzielnica. Teraz budujecie tam trzecią instytucję – Nomus Nowe Muzeum Sztuki.

Tak, jako samorząd województwa wspólnie z Gdańskiem uznaliśmy, że w stolicy regionu powinno istnieć muzeum sztuki współczesnej. Instytucjonalnie ono już istnieje, ale wciąż mamy kłopot z pozyskaniem odpowiedniego miejsca. Chcemy, by muzeum było właśnie w tak eksponowanym miejscu jak Młode Miasto. Mieliśmy nawet wybraną lokalizację, przy ul. Elektryków, w budynku B90, ale negocjacje z jego właścicielem nie powiodły się. Szukamy więc dalej.

Sukces w turystyce daje profity, ale generuje też problemy. By coś zobaczyć, trzeba najpierw tam dotrzeć. O ile dolecieć jest łatwo, to dojechać już ciężko. Przykład z ostatnich dni – powrót z gdyńskiego festiwalu Open’er do Warszawy oznaczał wielogodzinne stanie w korkach. Z Warszawą i południową Polską łączy Pomorze tylko jedna autostrada A1. Kiedy będzie lepiej?

Nie na wszystkie rzeczy mamy wpływ, trudno jest usprawnić połączenie z Warszawą bez drogi krajowej S7. Wiemy, że do końca 2018 r. pierwsze odcinki modernizowane w okolicach Żuław zostaną oddane do eksploatacji. Ale dopiero po oddaniu odcinka od Mławy do Płońska będziemy mówić o sprawnej komunikacji z Warszawą. Oczywiście staramy się też działać we własnym zakresie. Zbudowaliśmy pierwszą trasę kolei metropolitalnej, by połączyć Trójmiasto z Kaszubami. Będziemy ją rozwijać, elektryfikować, łączyć z linią Gdynia – Bydgoszcz. Dążymy do wprowadzenia jednego, elektronicznego biletu dla całego województwa. To też usprawni ruch turystyczny, choć oczywiście wciąż będą istnieć wąskie gardła, takie jak brak S7 czy alternatywy dla obwodnicy Trójmiasta. Powinna powstać obwodnica metropolitalna, ale niestety rząd PiS przesunął odcinki S6 pomiędzy Koszalinem a Bożympolem na koniec listy (miejsca 139., 140. i 141. na 148 miejsc). Przypomnę, że w poprzednim programie przyjętym przez rząd PO-PSL te inwestycje były na początku (9. i 10. miejsce).

Kolejnym wąskim gardłem jest chyba brak S6. Na razie budowany jest tylko odcinek Szczecin – Koszalin.

To prawda. Pomorze Środkowe nawet w Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju premiera Mateusza Morawieckiego jest najbardziej wykluczonym pod względem komunikacyjnym subregionem w Polsce. Mamy więc do czynienia z niekonsekwencją rządu, który z jednej strony mówi o wykluczeniu, a z drugiej przesuwa na odległy termin budowę drogi S6.

Ale tylko ta pomorska część Pomorza Środkowego ze Słupskiem jest wykluczona. Zachodniopomorska, wraz z Koszalinem, do 2019 r. będzie mieć gotową drogę S6.

Wiele lat staraliśmy się, by Komisja Europejska uznała drogę S6 za element transeuropejskiej sieci transportowej (TEN-T). I to udało się osiągnąć. Ale teraz buduje się tylko jeden odcinek, nie ma więc efektu połączenia Trójmiasta ze Szczecinem i z granicą państwa. A zatem unijne pieniądze nie są efektywnie wydatkowane w tym zakresie. Zwracaliśmy na to uwagę KE, chcemy, by teraz wywierała nacisk na polski rząd, by czym prędzej można było budować nasz odcinek S6. Dodam tylko, że ten odcinek to nie tylko Trójmiasto i Słupsk, ale także ważne kurorty, jak Ustka czy Łeba. W samej Łebie w sezonie letnim przebywa od 80 do 100 tys. ludzi. Podobnie w Ustce. Musimy im zapewnić sprawny dojazd.

Kiedy pana zdaniem powstanie ten drugi odcinek S6?

Rząd mówi, że nie ma na niego środków, chociaż to nieprawda. Środki unijne zostały zabezpieczone na całą drogę S6 od Szczecina do Trójmiasta. Pojawiła się propozycja, by budować w formule PPP, ale nie sądzę, by znalazł się partner prywatny, który zdecyduje się na taką inwestycję. Jeżeli więc KE nie będzie w stanie zmienić decyzji rządu, to pomorskiego odcinka S6 nie będzie do co najmniej 2025 r. Byłoby to fatalne, biorąc pod uwagę, że projekt jest w pełni przygotowany do realizacji „od zaraz”. To marnotrawienie wieloletnich wysiłków i dotąd poniesionych wysokich kosztów przygotowawczych.

Idąc śladem festiwali, koło Słupska jest Dolina Charlotty, a w niej co roku Festiwal Legend Rocka. Jego organizator świetnie sobie ze wszystkim radzi, tylko na jedno nie ma wpływu i do końca nie może przewidzieć – przewozu artystów z lotniska w Gdańsku. Zdążą czy nie. Taka loteria.

I ja, i wszyscy mieszkańcy trójmiejskiej metropolii mają ten sam problem każdego dnia. Nigdy nie ma pewności, czy obwodnica będzie akurat przejezdna. Ale skoro mówimy o komunikacji festiwalowej, to wróćmy do Open’era, który odbywa się na lotnisku w Gdyni-Kosakowo. To niezwykle ważny festiwal dla Gdyni, Pomorza, ale i Polski, bo przecież o Open’erze mówi się w całej Europie. Tymczasem i tam pojawia się ten sam problem: żeby dostać się na Oksywie czy w okolice lotniska często trzeba stać w korkach. A kiedy rusza festiwal – wszystko staje. To najlepiej pokazuje, jak pilne i konieczne są inwestycje drogowe usprawniające komunikację z portem i tamtymi dzielnicami.

Wspomniał pan o Open’erze na lotnisku. Open’er właśnie się skończył, a pozostałe 361 dni w roku ten obszar ma działać jako lotnisko. Tymczasem zamiast tego mamy spór z Komisją Europejską o zasadność inwestycji. Śledzi pan tę sytuację?

Tak, mam jednak do niej stosunek dość ambiwalentny, bo z jednej strony żal jest tych pieniędzy, które władze Gdyni i władze Kosakowa przeznaczyły na budowę lotniska, a z drugiej strony – w tak bliskiej odległości od portu lotniczego w Gdańsku drugiemu lotnisku trudno jest funkcjonować. Mam nadzieję, że Gdyni uda się przekonać KE, żeby gdyńska spółka nie upadła i że w przyszłości będzie możliwa kooperacja obydwu lotnisk.

Lotnisko w Gdyni ma więc sens?

Tak, ale w przyszłości. Moim zdaniem zostało wybudowane przedwcześnie. Ruch lotniczy rozwija się w błyskawicznym tempie, ale rozwija się też sąsiedztwo gdańskiego lotniska – powstają na przykład nowe osiedla mieszkaniowe. A im więcej lotów, tym większa uciążliwość dla mieszkańców. Być może więc za jakiś czas część lotów trzeba będzie przenieść do Gdyni.

Duże pieniądze – na razie mówi się o miliardzie złotych – mają zostać wydane na budowę przekopu przez Mierzeję Wiślaną. Pomorski samorząd jest przeciwny tej inwestycji. Czemu?

Mieszkańcy Elbląga są głęboko przekonani, że tylko połączenie z pełnym morzem może rozwinąć ich region, a także tamtejszy port. My mamy jednak poważne wątpliwości związane z przekopem, który ma kosztować zapewne więcej, niż zakładane dziś 880 mln zł. Do tej pory inwestor nie potrafił udowodnić celowości tej inwestycji. Jakie towary mają docierać do Elbląga i jakie wypływać? Przy tym sam Elbląg nie jest dobrze skomunikowany z resztą kraju. Zatem, co dalej z towarami, które będą przeładowywane w porcie? Jak je wwieźć czy wywieźć z miasta? Jest też problem środowiskowy. Przekop niesie za sobą wykopanie rowu biegnącego przez mierzeję, a także przez dno zalewu. Gdzieś ten wykopany urobek trzeba zdeponować, powstanie więc sztuczna wyspa na zalewie. Budowa przekopu naruszy ciągłość ekologiczną, bezpowrotnie zostaną utracone walory krajobrazowe. W efekcie przekopu pojawią się też problemy komunikacyjne na Mierzei Wiślanej. W ogóle w związku z pomysłem przekopu rodzi się mnóstwo pytań i wątpliwości, o których rząd nie chce z nami merytorycznie dyskutować. Warto dodać, że przekopu nie ma ani w strategii Pomorskiego, ani w planie zagospodarowania przestrzennego naszego województwa, a przecież inwestycja ma być lokalizowana głównie w naszym regionie. Nie odmawiamy prawa do rozwoju Elbląga i mówimy o usprawnieniu drogi, ale wykorzystując rzeki: Szkarpawę, Nogat i Wisłę. Trzeba zainwestować w Wisłę i tą drogą usprawnić połączenia wodne z Elblągiem.

Czyli nie port morski, ale dobry port rzeczny.

Oczywiście. Z naszej perspektywy znacznie lepiej byłoby, gdyby te pieniądze poszły na udrożnienie Wisły.

Rząd nie potrzebuje jednak waszej zgody. Co zrobicie?

Wprost nie mamy na to wpływu, chociaż są sugestie, by może zorganizować referendum mieszkańców Pomorza. Dla mnie ważne jest to, że najważniejsze pozwolenia i decyzje wciąż nie zostały wydane. Raport o oddziaływaniu na środowisko jest w konsultacjach, trwa postępowanie środowiskowe, w którym samorząd województwa bierze aktywny udział. Mamy poważne wątpliwości co do jednoznaczności niektórych zapisów raportu, ale także do tego, czy dostatecznie udowodniono interes publiczny dla budowy przekopu. Albo czy wszystkie alternatywne dla przekopu warianty zostały gruntownie przebadane. Wspomnę także o szeregu zastrzeżeń specjalistycznych, związanych m.in. z zasobami przyrodniczymi. Czy pojawi się opór ze strony przedstawicieli Komisji Europejskiej czy też organizacji pozarządowych – nie wiem. Wiem, że my na każdym etapie będziemy się wypowiadać krytycznie w trzech głównych aspektach: logistyki, ochrony środowiska i ekonomiki całego przedsięwzięcia.

Grzegorz Witkowski, wiceminister gospodarki morskiej, pytał was, czy gracie z Kremlem czy Warszawą.

My od samego początku przedstawiamy szereg merytorycznych argumentów. I co? Zamiast rozmawiać, może nawet rozwiać nasze wątpliwości – wysoki rangą przedstawiciel rządu rzuca nam w twarz taki zarzut. To bezczelne sformułowanie, które absolutnie nie powinno paść z ust wysokiego urzędnika. Raz jeszcze podkreślę – my nie mówimy nie, bo nie, ale przedstawiamy konkretne racje. Do raportu o oddziaływaniu na środowisko złożyliśmy aż 64 bardzo poważne uwagi. I oczekujemy merytorycznej polemiki, a nie obelg. Dlatego jeśli wiceminister nie odwoła swoich obraźliwych słów pod adresem zarządu województwa, podejmiemy kroki sądowe.

Jest pan członkiem zarządu pomorskiej PO i władz krajowych PO. Czy Jarosław Wałęsa to pana wymarzony kandydat na fotel prezydenta Gdańska?

Oczywiście to kandydat PO, a ja jako członek PO nie będę zajmować w tej materii osobnego stanowiska. Ale chcę tutaj uprzedzić kolejne pytanie: z Pawłem Adamowiczem, prezydentem Gdańska, współpracujemy od wielu lat. To dobra współpraca, zainicjowaliśmy wiele projektów. Razem finansowaliśmy ECS, Teatr Szekspirowski, wspólnie rewitalizowaliśmy miasto, trudno więc nagle odwrócić się plecami do człowieka, z którym łączyła mnie bardzo dobra współpraca. Nie mam zamiaru odżegnywać się wprost od Pawła Adamowicza – mówię to nie po raz pierwszy. Nie muszę stawać ani po jednej, ani po drugiej stronie, chociaż jestem zobligowany, aby decyzje zarządu krajowego PO honorować.

Pan na niego stawiał w trakcie wewnętrznych wyborów?

Nie było takich.

W trakcie dyskusji czy też rozmów?

Nie było takich. Nie uczestniczyłem w posiedzeniu rady powiatu PO, nie jestem jej członkiem. Zresztą rada podejmowała decyzję na godzinę przed konwencją wyborczą. Mam o to pewien żal, bo oczywiście powinna być dyskusja i głosowanie. Za Jarosławem Wałęsą przemawia doświadczenie poselskie, młody wiek i związana z nim dynamika. Za Adamowiczem – niezwykle bogate doświadczenie samorządowe. Każdy ma własne atuty. Ostatecznie wybiorą mieszkańcy.

Czyli lepiej PO było się dogadać i postawić na Adamowicza?

To mieszkańcy wybiorą najlepszego kandydata.

Ale wystawia partia.

Tak, wystawia partia i partia będzie popierać.

Jak będziecie przekonywać mieszkańców do poparcia Wałęsy w kontrze do Adamowicza, który wywodzi się z PO, i z którym przez lata razem działaliście?

Nie jest tak, że zgadzam się ze wszystkim, co wymyśli Adamowicz. Miałem krytyczny stosunek na przykład do wprowadzenia bezpłatnej komunikacji dla mieszkańców Gdańska. Ta sprawa powinna zostać przedyskutowana na poziomie wszystkich samorządów aglomeracji trójmiejskiej, bo po Gdańsku ruszyła lawina analogicznych decyzji. To niezwykle kosztowny pomysł, który może nie przynieść zamierzonego efektu. Według mnie to nie bezpłatna komunikacja decyduje o liczbie pasażerów, a dobra oferta przewozowa. Dowodem na to jest fakt, że to Pomorzanie najczęściej korzystają z transportu kolejowego, trzykrotnie częściej niż statystyczny Polak. Mam też wątpliwości co do pomysłu budowy nowego Muzeum Miasta Gdańska. Z drugiej strony nie zgadzam się z opinią Jarosława Wałęsy, który ostro krytykuje Pawła Adamowicza za politykę przestrzenną w mieście, czy też niektóre decyzje podejmowane przez radę miasta Gdańska, w której większość stanowią radni PO.

Kto będzie w drugiej turze?

Mam nadzieję, że nie kandydat PiS, to jest najważniejsze dzisiaj.

Nie sądzi pan, że to właśnie Kacper Płażyński wydaje się być pewniakiem wobec dwóch kontrkandydatów z jednej partii?

W tej narracji, którą słyszę z ust czy to Jarosława Wałęsy, czy to Pawła Adamowicza, pojawia się przeciwnik. Dla Wałęsy to Adamowicz, a dla Adamowicza to Wałęsa. A ja chcę im obu przypomnieć, że największym konkurentem powinien być i jest przedstawiciel PiS. My musimy walczyć z PiS – ugrupowaniem antyunijnym, antysamorządowowym. Obaj kandydaci Paweł Adamowicz i Jarosław Wałęsa są dobrym wyborem dla mieszkańców Gdańska. Obaj reprezentują proeuropejskie wartości, mają dobre programy dla Gdańska i gwarantują, że Gdańsk zostanie miastem wolności i solidarności.

Czy pan będzie kandydować?

Na razie powierzono mi misję tworzenia list wyborczych do sejmiku oraz przekonania mieszkańców Pomorza do naszego programu. I to jest moim priorytetem. Chcę, aby na listach koalicji znaleźli się najlepsi kandydaci. Tacy, którzy z jednej strony reprezentują łączące nas wartości, a z drugiej są rozpoznawalni i szanowni w swoich małych ojczyznach.

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej