Niech żyje inteligentny śmietnik

Wiem, że nie wypadnę dobrze, ale napiszę to, co naprawdę myślę. Z całej tej nowoczesności: komputerów, informatyki i innych gigabajtów, najbardziej podoba mi się inteligentny… śmietnik.

Publikacja: 10.07.2018 10:00

Niech żyje inteligentny śmietnik

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

A to dlatego, że od dziesięcioleci obserwuję – i nie ja jeden – rzeki i potoki śmieci wylewające się właśnie ze śmietników i koszy na śmieci. Ustrój się zmienił, ale te rzeki i potoki przetrwały transformację. Jeśli więc cokolwiek może zmienić ten stan, to jestem tego czegoś zaprzysięgłym fanem. Moją radość nieco studzi konstatacja znajomego, że nawet jeśli przepełniony kosz na śmieci wyśle informację o tym na sto serwerów i tysiąc komputerów, to i tak nic się nie poprawi, dopóki nie przyjedzie doń… człowiek i go nie opróżni. Ale mam nadzieję, że jeśli komputer powie, że kosz trzeba opróżnić, człowiek to jednak wykona?

Nawet tych, którzy nie są fanami śmietników, zapraszam do lektury tematu tygodnia. Dziś piszemy o informatyce i komputerach w urzędach samorządowych, zarówno tych w Polsce, jak i w najbardziej rozwiniętych miastach świata. W światowych rankingach inteligentnych miast prym wiodą Singapur, Londyn i Barcelona. Ten pierwszy oferuje mieszkańcom możliwość załatwienia niemal wszystkich spraw za pośrednictwem cyfrowych technologii – wizyty w urzędzie są tam ewenementem. Barcelona postawiła na „inteligentne” śmietniki – dzięki zamontowanym czujnikom informują odpowiednie służby o zapełnieniu. Wszystko dzieje się automatycznie. Wychodzi więc na to, że gdybym zamierzał się osiedlić poza Polską, powinienem wybrać Katalonię/Hiszpanię* (*niepotrzebne skreślić).

Informatyzację w Polsce popieram z tego względu, że więcej spraw będzie można załatwić bez wychodzenia z domu, ale przede wszystkim bez kontaktu z urzędnikiem. Wydaje mi się bowiem, że nadal spora grupa pracowników różnych instytucji uważa, że bez manifestowania władzy powaga urzędu maleje. Starają się oni udowodnić, że ja to petent, a nie klient. Petent to jest ten, kto przeszkadza, klient to taki człowiek, którym należy się uczciwie zająć, bo inaczej firma, w której pracujemy, będzie miała kłopoty. A to wielka różnica.

Ponieważ już wakacje, mamy dla czytelników sporą dawkę urlopowej lektury. Dla odważniejszych przeznaczony jest tekst o tym, jak należy się zachować przy spotkaniu z dużym drapieżnikiem. Nie wdając się w szczegóły, rady mam dwie: nie uciekać, nie dokarmiać. Reszta w tekście.

Dla wędrowców bez względu na charakter przydatny będzie tekst o tym, że warto skoczyć w bok… Szczegóły także w tekście.

I wreszcie trzecia propozycja. Tych, którzy chcieliby wiedzieć, co z ratuszowej wieży wygrywają trębacze w największych polskich miastach, zapraszamy, by poczytali sobie, iż niektóre hejnałowe nuty powstały w wieku XVII, a niektóre, całkiem niedawno, były dziełem sławnego polskiego trębacza jazzowego.

Jestem przekonany, że każdy – bez względu na temperament i gust – znajdzie w naszym tygodniku coś interesującego.

A to dlatego, że od dziesięcioleci obserwuję – i nie ja jeden – rzeki i potoki śmieci wylewające się właśnie ze śmietników i koszy na śmieci. Ustrój się zmienił, ale te rzeki i potoki przetrwały transformację. Jeśli więc cokolwiek może zmienić ten stan, to jestem tego czegoś zaprzysięgłym fanem. Moją radość nieco studzi konstatacja znajomego, że nawet jeśli przepełniony kosz na śmieci wyśle informację o tym na sto serwerów i tysiąc komputerów, to i tak nic się nie poprawi, dopóki nie przyjedzie doń… człowiek i go nie opróżni. Ale mam nadzieję, że jeśli komputer powie, że kosz trzeba opróżnić, człowiek to jednak wykona?

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej