Dziwny most. Dzieli, a nie łączy

Słowacy zbudowali go na granicy z Polską i postawili zakaz wjazdu dla polskich tirów.

Publikacja: 13.12.2015 21:00

Zakaz jazdy tirów po moście to przykra niespodzianka dla polskich firm transportowych

Zakaz jazdy tirów po moście to przykra niespodzianka dla polskich firm transportowych

Foto: materiały prasowe

Pod koniec września z pompą otwarto most, który połączył Piwniczną-Zdrój ze słowackim Mniszkiem nad Popradem. Choć ma trzy pasy i mogą nim jeździć nawet tiry do 40 ton, nie mogą tego robić. Na drodze dojazdowej na Słowacji w Starej Lubowni, która prowadzi do mostu w Mniszku, postawiono bowiem znaki zakazu dla aut powyżej 7,5 tony. Odcinek z zakazem dla tirów liczy tylko 17 km.

– Żeby zawieźć towar z Nowego Sącza do Popradu, musimy nadrabiać aż 400 km. To chore – piekli się Krzysztof Nawalany, właściciel lokalnej firmy transportowej.

Słowacka drogówka łapie polskich kierowców, którzy chcą skrócić sobie drogę, i wlepia im mandaty po tysiąc euro. Drogę zamknięto dla firm transportowych.

– Bardzo zabiegały o nią lokalne społeczności, które łączą z nim nadzieję na zwiększenie ruchu turystycznego i rozwój – przyznaje Iwona Mikrut, rzeczniczka krakowskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, która dopłaciła do budowy mostu 2 mln euro.

Dziesięć lat i porażka

Decyzja o budowie mostu zapadła już w 2004 r. Miał powstać do końca 2006 r., ale udało się dopiero w tym roku. Polski wkład w inwestycję jest spory – przebudowano kilka skrzyżowań, dobudowano kilka dróg dojazdowych, m.in. z Piwnicznej do Krynicy, wybudowano dwa mosty: na potoku Łomniczanka i na Popradzie.

– Zarówno most graniczny na Popradzie w Piwnicznej, jak i cały nowy układ komunikacyjny dostosowany został do większych obciążeń niż 7 ton – zapewnia Iwona Mikrut. – Problem polega na tym, że droga po stronie słowackiej nie jest dostosowana do ruchu pojazdów ciężarowych. Z tego powodu Słowacy ustawili ograniczenie tonażu. Ustalono ze stroną słowacką, że dopóki u nich nie zostanie przebudowana droga, dopóty to ograniczenie będzie obowiązywało.

Dlaczego więc zakaz wjazdu dla tirów postawiono także po stronie polskiej? – Ma to na celu nie dopuścić do sytuacji, że kierowca ciężarówki będzie musiał zawracać po przejechaniu mostu lub płacić mandat na Słowacji – dodaje Mikrut.

Na granicy Polski i Słowacji są tylko dwa przejścia dla tirów: w Barwinku koło Rzeszowa (180 km w jedną stronę) i Chyżnem (100 km za Krakowem). Ciężarówki mogą też przejeżdżać przez przejście od strony Czech w Cieszynie (ponad 200 km).

– Żeby od nas dowieźć towar, musimy nadrabiać setki kilometrów, by wjechać przez Chyżne lub Barwinek. Licząc 1 euro za kilometr, dodatkowo wydajemy 2 tys. zł na jeden taki kurs. Przestaje się to opłacać – wylicza Nawalany.

Co gorsza, z powodu złej nawierzchni niedawno Słowacy zamknęli dla tirów także przejście w Chyżnem.

Trafili w czuły punkt

Sądecczyzna to zagłębie transportowe.

– Działają tu dziesiątki, jeśli nie setki rodzinnych firm spedycyjnych, które transportują towar między Słowacją a Polską, w handlu przygranicznym – utyskuje Jacek Tokarczyk, właściciel sześciu tirów.

Jak podkreśla, możliwość przejazdu przez Piwniczną i Mniszek samochodów ciężarowych ułatwiłaby działalność firmom.

Polscy kierowcy są zdesperowani. – Przed tirem specjalnie jedzie ktoś od nas w osobowym i daje znak, czy w Lubowni stoi policja. Wpadka kosztuje tysiąc euro – wzdycha Tokarczyk.

Kiedy Słowacy wyremontują odcinek drogi prowadzący do mostu w Piwnicznej? Pytany o to Peter Žemba, burmistrz słowackiego Mniszka nad Popradem, unika odpowiedzi. – Zawsze robię politykę w sposób odpowiedzialny – zaznacza w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. – Byłbym bardzo ciekaw, jak radzą sobie ciężarówki w Piwnicznej.

Zbigniew Janeczek, burmistrz Piwnicznej-Zdroju, narzeka, że budowa mostu i infrastruktury to sukces połowiczny. – Toczyły się rozmowy, by ruch tirów puścić w Muszynce, ale zmieniła się władza i wróciliśmy do punktu wyjścia. W grudniu ma być spotkanie z nowym ministrem. Słowacy twierdzą, że droga dojazdowa do nowego mostu nie może być użytkowana przez tiry, bo są osuwiska. My mamy kłopot w centrum Piwnicznej, bo jak się mijają dwie ciężarówki, to jedna musi wjechać na chodnik – tłumaczy burmistrz Janeczek.

Arkadiusz Mularczyk, poseł SP, jest zbulwersowany całą sytuacją. – Dwa kraje wydały miliony na coś, czego nie można w pełni wykorzystać. Dla kogo ma być ten most? Dla turystów? Czy UE wiedziała, na co daje tak ogromne środki? – pyta poseł.

– Prawda jest taka: wszyscy robią uniki, bo nikt nie chce u siebie ciężarówek. Po stronie słowackiej nie ma żadnych osuwisk, to droga krajowa – podsumowuje Tokarczyk.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki, i.kacprzak@rp.pl

Pod koniec września z pompą otwarto most, który połączył Piwniczną-Zdrój ze słowackim Mniszkiem nad Popradem. Choć ma trzy pasy i mogą nim jeździć nawet tiry do 40 ton, nie mogą tego robić. Na drodze dojazdowej na Słowacji w Starej Lubowni, która prowadzi do mostu w Mniszku, postawiono bowiem znaki zakazu dla aut powyżej 7,5 tony. Odcinek z zakazem dla tirów liczy tylko 17 km.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej