Rz: Marcin Kowalski został rekomendowany przez komisję konkursową na dyrektora naczelnego Teatru Polskiego, a pan – na dyrektora artystycznego. Jakie ma pan plany?
Maciej Nowak: Razem z Marcinem Kowalskim otrzymaliśmy na razie rekomendację. Teraz decyzja należy do prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka. Mogę więc mówić o kierunku naszego myślenia i planów, a nie o szczegółach, bo na to jest za wcześnie.
W Polskim nie działo się artystycznie najlepiej.
Anegdota mówi, że to skutek klątwy Wilama Horzycy, wybitnego reżysera i powojennego dyrektora, który rzucił ją na teatr, odchodząc po tym, jak nie został najlepiej potraktowany przez poznaniaków. Ale, podobno, siła klątwy już się wyczerpała. A już całkiem serio: nasz program zatytułowaliśmy „Naród sobie”, nawiązując do motta wypisanego na frontonie teatru, a i historii Polskiego, który poznaniacy wybudowali sobie ze składek. Chcielibyśmy znaleźć współczesną treść napisu, który zdobi fronton. Nie bez znaczenia jest, że w roku 250-lecia teatru publicznego w Polsce mówi się z emfazą o 250-leciu Teatru Narodowego, który nie ma tak długiej ciągłości instytucjonalnej jak Polski w Poznaniu, i nie działał też tak długo w jednej siedzibie. Podobnie jest zresztą z Narodowym Starym Teatrem w Krakowie. Podkreślę więc, że budynek Polskiego działa nieprzerwanie od 1875 roku i nawet w czasie II wojny światowej grano tu spektakle, choć po niemiecku. Dla mnie ważne jest to, że społeczeństwo Wielkopolski zbudowało teatr za własne pieniądze, dla siebie. Wielkopolanie uznali, że teatr jest ważnym narzędziem budowania wspólnoty.
Dzisiaj, gdy mamy tyle dylematów, i tęsknimy za wspólnotowością, bo przez ostatnie 25 lat Polacy raczej się dzielili, powrót do idei narodu, który chce mieć swój teatr, idea, żeby teatr spajał społeczność, wydaje mi się bardzo właściwa i nowoczesna. Jeżeli pan prezydent Jacek Jaśkowiak zdecyduje się nam powierzyć dyrekcję – w takim kierunku będziemy szli.