Co może być – mówiąc językiem ekonomistów – przewagą konkurencyjną Łodzi w konkursie piękności miast? Może nią się stać – kontrowersyjna dla wielu – decyzja stworzenia nowego centrum. Był to pomysł śmiały, bo czego jak czego, ale „środka” to Łodzi nie brakowało. Wszyscy w Polsce – i sporo ludzi w Europie – wiedzą, co to Piotrkowska z domem rodzinnym Artura Rubinsteina i jak wygląda pałac Izaaka Poznańskiego oraz stojąca przy nim fabryka, przerobiona na miasteczko handlowo-usługowo-gastronomiczne. Wiedzą to pewnie bardziej ze świetnego filmu Andrzeja Wajdy niż z powieści Reymonta. A mimo to zdecydowano, by stworzyć w okolicy Dworca Łódź-Fabryczna z „przerobionych” starych budynków elektrociepłowni i nowej bramy miasta nowe centrum.

Wypada też wspomnieć, dlaczego pomysł z nowym centrum był w ogóle możliwy. Udało się mianowicie wyciągnąć dawną stolicę polskiego przemysłu lekkiego z katastrofalnej zapaści, w jaką wpadła, gdy ofiarą transformacji ustrojowej stał się przemysł włókienniczy. Pozbawiony chłonącego wszystko rynku ZSRR, oddany we władanie wolnego rynku, upadł, powodując załamanie się gospodarcze miasta, z którego jednak udało się podnieść. Choć blizny i szramy po tej zapaści widać do dziś…

A Łódź właśnie po raz kolejny została doceniona: UNESCO pod koniec października nadało jej tytuł Miasto Filmu. Można to potraktować jako przystawkę przed daniem głównym.