Alternatywa z dużą przyszłością

Kiedy w połowie lat 90. amerykański General Motors wybierał miejsce na swoją fabrykę w Polsce i zdecydował się na Gliwice, a nie warszawski Żerań, nie brakowało sceptyków, wątpiących, że taka inwestycja w ogóle może się udać.

Publikacja: 15.11.2016 22:00

Przecież w Fabryce Samochodów Osobowych w Warszawie GM miał wszystko – wyszkolonych pracowników, teren, już stojące hale. I doświadczenie w montowaniu samochodów.

Amerykanie jednak wybrali Śląsk, który w swojej motoryzacyjnej tradycji miał właściwie tylko tyską fabrykę Fiata i wówczas jeszcze szczupłe grono poddostawców. I budowę fabryki od nowa. Nie żałowali tej decyzji ani przez chwilę.

Zapewniali, że na Śląsku będą mieli wszystko co potrzeba. Będą także bliżej zachodniej granicy, czyli ze względów logistycznych oszczędności były ogromne – bo nawet koleją na zachód bliżej ze Śląska, niż z Warszawy, a transport drogowy miał wówczas w Polsce znacznie mniej zalet, niż dziś. No i pracowników, których wyszkolą tak jak trzeba i ilu trzeba. I że teren, jaki mają tam dostępny jest idealny do perspektywicznego planowania.

Warszawa, ich zdaniem nie była miejscem na budowanie wielkich zakładów produkcyjnych. Bo takich w stolicach i to nie tylko europejskich, już od dawna się nie buduje. Podkreślali wysoką kulturę pracy ludzi mieszkających na Śląsku, ich lojalność wobec pracodawcy, co zapewne zbudowała górnicza tradycja. A czy u siebie, wśród własnej kadry kierowniczej znajdą ludzi, którzy zechcą zamieszkać na Śląsku? – Czy naprawdę wydaje ci się, że Gliwice są mniej atrakcyjne od Detroit? – usłyszałam wtedy. No rzeczywiście, bezdyskusyjnie Gliwice są bardziej atrakcyjne.

I nadal ta atrakcyjność się zwiększa, tyle że zagranicznych menedżerów zastąpili Polacy, i to nie dlatego, że są tańsi. Jeśli cudzoziemcy przyjeżdżali, to najczęściej z wycieczkami kadry kierowniczej, także zagranicznej, która przyglądała się, jak pracuje się w fabrykach, które zdobywały najcenniejsze certyfikaty świadczące o osiąganiu najwyższej jakości. – Ludzie w naszej fabryce w Tychach są niesamowici – mówił szef Fiata Chryslera Sergio Marchionne.

Potem przyszły kolejne decyzje inwestycyjne, bo wokół fabryk gotowych samochodów pojawiali się kolejni producenci komponentów, powstawała sieć dostawców, tak efektywnych, że szybko znajdowali sobie klientów także za południową granicą. W ten sposób polski „czarny” Śląsk stał się już poważnym, rozbudowanym zagłębiem motoryzacyjnym i jako takie będzie się umacniał w przyszłości, również tej najbliższej, bo oczekujemy kolejnych inwestycji tak ze strony firm mocno już tam zakorzenionych, jak i nowych.

Zapewne motoryzacja nigdy w całości górnictwa nie zastąpi. Jako pracodawca daje jednak obiecującą alternatywę, tym wszystkim, którzy chętnie nauczą się innej pracy na ziemi, a nie pod nią. I z pewnością w Polsce będzie się rozwijać, a nie zwijać.

Przecież w Fabryce Samochodów Osobowych w Warszawie GM miał wszystko – wyszkolonych pracowników, teren, już stojące hale. I doświadczenie w montowaniu samochodów.

Amerykanie jednak wybrali Śląsk, który w swojej motoryzacyjnej tradycji miał właściwie tylko tyską fabrykę Fiata i wówczas jeszcze szczupłe grono poddostawców. I budowę fabryki od nowa. Nie żałowali tej decyzji ani przez chwilę.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej