Tyska FCA dopiero wiosną ma szansę dowiedzieć się, jakie nowe auto dostanie do produkcji. I jaka będzie jej przyszłość w ogóle. Bo wtedy dyrektor generalny Grupy FCA Sergio Marchionne ujawni plan dla koncernu. Wszystko wskazuje, że dojdzie do przetasowań na rynku włoskim i polskim i obydwa na tym skorzystają.

Program dobrowolnych odejść w gliwickiej fabryce Opla to kalka tego, co Carlos Tavares, prezes Grupy PSA, w 2014 roku wprowadził do Peugeota i Citroëna. Ostro zadarł wtedy ze związkowcami, ale tak jak teraz nie chciał przymusowych zwolnień, dał możliwość odejścia z przyzwoitymi odprawami wszystkim tym, którzy chcieli z programu skorzystać. Taka oferta właśnie została też skierowana do pracowników Opla w Gliwicach. W końcu miesiąca będzie wiadomo, ilu pracowników zdecydowało się z niej skorzystać. Wcześniej podobną otrzymali Brytyjczycy zatrudnieni w Ellesmere Port. I powód był ten sam: trzeba dostosować wielkość produkcji do popytu, bo nie można produkować aut i sprzedawać ich potem w wyjątkowych promocjach, często po cenach niższych od kosztów wytworzenia. W Wielkiej Brytanii niewiadomą jest też przyszłość motoryzacji w obliczu brexitu.

Taki sam program dobrowolnych odejść Tavares wprowadził w Citroënie, który trzy lata temu był nawet w gorszej sytuacji, niż jest dzisiaj Opel. Francuska marka po przyjściu Tavaresa i objęciu kierownictwa przez Lindę Jackson zaczęła podbijać rynek. Teraz Tavares przyznaje, że pracownicy Peugeota i Citroëna skarżą się, że mają za dużo pracy.

To prawda, że Portugalczyk naprawiał PSA w czasach rynkowej hossy, więc miał wiatr w plecy. Teraz rynek zrobił się bardziej kapryśny, motoryzacja jest pod wielką presją automatyzacji i elektryfikacji. Ale PSA przy przejęciu Opla skorzysta z efektu skali. Tańsze będą wspólne zakupy, a dużo tańsze wspólne platformy, jeden z najdroższych komponentów w motoryzacji.

FCA i Opla czeka jeszcze jedno wyzwanie. Będzie to drastyczne obniżenie poziomu dwutlenku węgla w spalinach. Już wkrótce każde auto wyprodukowane przez PSA będzie miało również swoją wersję elektryczną, więc nie będzie problemu z dojściem do wyśrubowanych unijnych norm. W FCA jest to kolejna niewiadoma, którą, miejmy nadzieję wyjaśni wiosną Marchionne. Można tylko mieć nadzieję, że w przypadku FCA na ostateczne decyzje nie wpłynie polityka, jak to było, gdy ten sam Marchionne wyprowadził z Polski produkcję Pandy – modelu, który nadal doskonale się sprzedaje.