Jednorazowy zakup 47 autobusów elektrycznych to jak na razie największa tego rodzaju transakcja na naszym kontynencie. Pokazuje też, że nie tylko największe i najbogatsze miasta mogą jechać z prądem. Kolejnym przykładem jest bowiem niespełna stutysięczne Jaworzno, gdzie jeszcze w tym roku pojawią się 22 nowe elektrobusy. A jaworznickie Przedsiębiorstwo Komunikacji Miejskiej zakłada, że w 2020 roku takiego rodzaju pojazdy będą stanowić aż 80 proc. jego floty. Zielona Góra wcale nie będzie w tym względzie gorsza: znacznie wcześniej, bo już w końcu 2018 roku, przeszło połowa zielonogórskich miejskich autobusów ma być tankowana z gniazdka.

Tego rodzaju zakupów, choć na mniejszą skalę, dotyczących zwykle kilku, może kilkunastu sztuk pojazdów, jest coraz więcej. Ocenia się, że w najbliższych kilku latach polskie miasta miałyby w sumie kupić nawet kilka tysięcy elektrobusów. Według analiz Zespołu Doradców Gospodarczych TOR już za trzy lata ok. 7 proc. wszystkich autobusów miejskich w Polsce powinno jeździć wyłącznie na bateriach. Za tym pójdą inwestycje w nowe zajezdnie oraz infrastrukturę ładowania na końcowych przystankach. W Zielonej Górze w ramach elektryfikacji taboru powstanie nawet centrum przesiadkowe i przebudowany zostanie układ ulic w pobliżu dworca kolejowego.

Ten elektromobilny boom to przykład skutecznego wykorzystania przez samorządy finansowych priorytetów UE, która w tej perspektywie budżetowej nie skąpi na dofinansowanie ekologicznego transportu. W tym roku tylko do sierpnia zarejestrowano w Polsce o przeszło jedną trzecią więcej autobusów z napędem hybrydowym, gazowym lub elektrycznym niż w całym roku ubiegłym. Z tego elektryczne stanowiły większość. Korzystają na tym polskie firmy, w tym kojarzony do tej pory głównie z traktorami Ursus. To on wygrał przetarg na elektryczne autobusy do Zielonej Góry, a realizuje także dostawy dla Warszawy.

Wiele wskazuje, że przynajmniej w obszarze publicznego transportu miejskiego rządowe plany motoryzacyjnej elektryfikacji mają szanse powodzenia. Jednak w przypadku zapowiadanego przez Ministerstwo Energii pojawienia się w Polsce miliona elektrycznych samochodów osobowych nie będzie już tak łatwo. Nawet jeśli miałoby to nastąpić dopiero w 2025 roku. Podobnie może być z planowaną budową polskiego samochodu na prąd, który miałby zawojować nie tylko Polskę, ale i Europę. Chyba że zrobi go Ursus.