Tak się jednak stało, fundusze popłynęły tu wartkim strumieniem. A skoro tak, to na pewno warto zapytać o efekty wykorzystania tych pieniędzy. I tu też niespodzianka w postaci nadspodziewanych dobrych wyników. Nadspodziewanych dobrych, bo wpływ funduszy płynących z Brukseli na zdynamizowanie rozwoju regionu też był największy w całym kraju. Mało tego, największe w kraju okazały się również tzw. efekty podażowe, a to znaczy, że fundusze unijne w sposób trwały dynamizują regionalną gospodarkę. Dłonie same składają się do oklasków, bo chyba właśnie o takie wykorzystanie pieniędzy unijnych chodzi, i to zarówno z punktu widzenia Olsztyna, Warszawy, jak i Brukseli. Mimo tych sukcesów Warmińsko-Mazurskie nadal pozostaje jednym z pięciu najbiedniejszych polskich województw. Trochę to przykre, bo skoro wypadło najlepiej spośród całej szesnastki naszych regionów, to pewnie już niewiele więcej można było wycisnąć z tych pieniędzy. Jawi się więc wniosek, że regionowi trzeba pomóc inaczej, bo samo pompowanie funduszy UE to za mało, nawet mimo ich najlepszego w kraju wykorzystania.

I to chyba ważny sygnał dla obecnych władz regionu, które o taką, zapewne mocną sprofilowaną, pomoc powinny zabiegać. Jest to też ważna informacja dla obecnego rządu. Nie może on nie zauważyć, że województwu potrzebne są też nowe, inne bodźce rozwoju. Może więc, trzeba mieć taką nadzieję, pojawią się nowe koncepcje rozwoju takich regionów, które nadal są jednak biedne i w skali kraju i Europy (teraz Warmia i Mazury plasuje się w trzydziestce najbiedniejszych prowincji UE). Nowe władze centralne mają zresztą inną koncepcję rozwoju kraju niż poprzednicy. Odeszły od polaryzacyjno-dyfuzyjnego modelu rozwoju forsowanego przez poprzedni rząd. Model ten był oparty na rozwoju metropolii, które miały promieniować na bliższe i dalsze otoczenie w regionie. Obecny rząd przygotował m.in. pakiet dla średnich miast (takich w regionie tracących funkcje gospodarczo-społeczne wskazano aż tuzin: Kętrzyn, Braniewo, Bartoszyce, Szczytno, Ełk, Lidzbark Warm., Pisz, Giżycko, Olecko, Działdowo, Elbląg i Mrągowo). Trudno oceniać, który z modeli byłby lepszy dla Warmii i Mazur w dłuższej perspektywie, ale na pewno warto próbować różnych instrumentów. Trzeba też życzyć, żeby region równie dobrze poradził sobie z nową pulą europejskich pieniędzy. A jak wiemy, nie będzie to łatwe, bo są one po prostu o wiele trudniejsze. Patrząc jednak na wskaźniki wykorzystania funduszy z okresu 2007–2013, możemy być chyba spokojni. Niepokojące są natomiast plany ograniczenia pieniędzy na politykę spójności choćby ze względu na Brexit (Wielka Brytania jest drugim płatnikiem netto do wspólnego budżetu UE) i próby dyskredytacji jej efektów na forach unijnych. Jak pokazuje przypadek Warmii i Mazur, bez tych pieniędzy w wielu obszarach życia gospodarczego, ale i społecznego, region nie rozwijałby się w ogóle!