Książka zawiera zbiór wierszyków na temat różnych miejsc i obiektów z owego centralnego miejsca w Krakowie. Można utyskiwać nad tym, że choć o Krakowie, to niektóre rymy zupełnie częstochowskie (na przykład: „Co to są Sukiennice?/ Czy to są okiennice,/ czy noszą dziś spódnice?/ a może ośmiornice/ co wyszły na ulice?”), a inne średnio, wręcz trochę na siłę dobrane.

Musimy uzbroić się w cierpliwość. Książka nie jest bowiem skierowana do dorosłych, ale do dzieci. Dorośli na rymy „Sukiennice – ośmiornice” mogą kręcić nosem, ale dzieci aż tak krytyczne nie będą. I jeżeli tylko się zainteresują tematem Krakowa, a rodzic będzie miał – volens nolens – za sobą wielokrotne czytanie rzeczonej książeczki, to cała rodzina podłapie żartobliwy klimat. I wtedy przy każdej kolejnej wizycie na Rynku można już z najmłodszymi rozmawiać wierszem Rusinka. Siedząc w klimatycznej kawiarni Noworolski w Sukiennicach, warto więc przypomnieć dziecku, że „w kawiarni można kupić sok/ tak mówił mi wawelski smok”. Przy okazji zakupu obwarzanka można przypomnieć: „dla koleżanki/ mam obwarzanki/ z makiem, z sezamem,? z solą lub same!”. To dzięki wierszykom Rusinka najmłodsi mogą łatwiej kojarzyć, gdzie jest wieża ratuszowa, dlaczego jedna wieża kościoła Mariackiego jest wyższa od drugiej i jak nazywa się inny zlokalizowany na Rynku, biały, zapadający się pod ziemię kościół.

Oczywiście, wiersze Rusinka są w symbiozie z magią krakowskiego Rynku. Kiedyś o opiewającym magię Wilna Konwickim ktoś złośliwie powiedział, że pisarz i reżyser byłby w znacznie gorszej sytuacji, gdyby nie wywodził się z magicznej stolicy Litwy, ale np. Bydgoszczy. Podobnie, wiersze Rusinka może trochę słabiej by wypadły, gdyby opiewały jakieś miasto z nudnymi, szarymi blokami. A najważniejsze jest to, że bardziej niż marudzącym rodzicom książeczka może podobać się dzieciom. Jeśli tylko spełni swoją rolę i zarazi chociaż kilka osób fascynacją magią Krakowa, to można w pełni rozgrzeszyć autora z rymów w stylu „Sukiennice – ośmiornice”…