Ukraińcy na saksach w Opolu

Opolszczyzna potrzebuje pracowników, szczególnie do prostszych zadań. Rynek ratują Ukraińcy, których coraz więcej dociera także na zachód Polski.

Publikacja: 30.10.2017 22:30

Od 2012 r. do jesieni 2017 r. liczba cudzoziemców w regionie zwiększyła się czterokrotnie

Od 2012 r. do jesieni 2017 r. liczba cudzoziemców w regionie zwiększyła się czterokrotnie

Foto: AdobeStock

Według danych Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Opolu miesięcznie podejmuje w regionie pracę ok. 3 tys. cudzoziemców. Aż 96 proc. z nich to Ukraińcy. W tym 43 proc. osób znajduje pracę w stolicy regionu, najczęściej przy zagospodarowaniu zieleni, sprzątaniu, a także w budownictwie i przetwórstwie.

Wśród Ukraińców 60 proc. osób pracuje przy zadaniach prostych, takich jak sprzątanie, pomoc w gastronomii i hotelach, utrzymanie zieleni, proste roboty drogowe i budowlane. Ok. 30 proc. to rzemieślnicy, a jedynie 0,3 proc. stanowią specjaliści, którzy znajdują zatrudnienie w swoim zawodzie. Na saksy na Opolszczyznę wybierają się przede wszystkim mężczyźni z Ukrainy (75 proc. wszystkich), najczęściej w wieku od 26 do 40 lat.

Radykalny zwrot

Sytuacja jest nieporównywalna do tej sprzed kilku lat. Zarobkowych emigrantów z kraju naszego południowo-wschodniego sąsiada przybywa nie tylko w województwach przygranicznych, ale też na zachodnie Polski.

Od roku 2012 do jesieni 2017 r. liczba cudzoziemców na Opolszczyźnie zwiększyła się czterokrotnie.

Z danych Powiatowego Urzędu Pracy w Opolu, który rejestruje oświadczenia pracodawców chcących zatrudniać pracowników ze Wschodu (Ukrainy, Armenii, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Rosji), wynika, że w 2014 r. pracowało tu ok. 7 tys. cudzoziemców, w większości z Ukrainy. W 2015 r oświadczenia dotyczyły ponad 9,3 tys. osób, a w 2016 r. liczba ta przekroczyła już 12 tys. W tym roku zaś będzie to co najmniej dwa razy więcej.

Zmiana jest nie tylko ilościowa, ale też jakościowa. Nie chodzi już tylko o pracowników sezonowych, którzy zbiorą truskawki, jabłka czy warzywa z gospodarstw rolnych. Coraz więcej przyjezdnych pracuje w przetwórstwie albo przemyśle.

Ciemniejsza strona rynku

Ukraińcy, podobnie jak Polacy w latach 80. na zachodzie Europy, pracują za dużo mniejsze pieniądze, niż otrzymywaliby za to samo Polacy, często na czarno, bez ubezpieczenia i ochrony medycznej. Nierzadko także na Opolszczyźnie pracownicy z Ukrainy są oszukiwani przez polskich pracodawców lub ukraińskich pośredników.

Spraw takich jest na tyle dużo, że w październiku Wojewódzka Rada Dialogu Społecznego w Opolu na specjalnym posiedzeniu zajęła się sytuacją obywateli ukraińskich w regionie. Jeżeli chodzi o zalegalizowanie zatrudnienia, to opolscy urzędnicy nie mają sobie nic do zarzucenia.

W przyszłym roku w opolskim Urzędzie Wojewódzkim powstanie Centrum Obsługi Cudzoziemców. Ma być wyposażone w automat kolejkowy, pokój socjalny, pokój dla rodziców z dziećmi oraz specjalne podjazdy.

Jak zapewniła podczas posiedzenia rady Bożena Kalecińska, dyrektor wydziału spraw obywatelskich i cudzoziemców w opolskim Urzędzie Wojewódzkim, każdy cudzoziemiec, który znajdzie się na terenie urzędu, jeszcze tego samego dnia zostaje przyjęty. Nie jest to regułą w wielu opolskich instytucjach.

W wypadku obywateli zagranicznych zezwolenia na pracę wydawane są w ciągu dwóch miesięcy, ale można ten termin znacząco skrócić. Wystarczy, że pracodawca uzasadni, iż ukraiński pracownik jest mu niezbędny od zaraz.

O tym, co naprawdę dzieje się na rynku pracy w Opolu, wie najlepiej Państwowa Inspekcja Pracy (PIP). Kontrole PIP w 2016 r. wykryły 12 przypadków pracy na czarno, co dotyczyło 56 cudzoziemców. Inspektorzy natrafili też na braki aktualnych badań lekarskich, pisemnych umów o pracę, niedopełnienie obowiązku informacyjnego wobec organu wydającego zezwolenie na pracę.

Mogą liczyć na pomoc

Arkadiusz Kapuścik, okręgowy inspektor pracy w Opolu, przyznał podczas posiedzenia Rady Dialogu Społecznego, że oficjalna statystyka to wierzchołek góry lodowej. Ukraińcy niechętnie zgłaszają przypadki oszustw i wykorzystywania.

– Nadzieją napawa fakt, że coraz więcej osób zaczyna otwarcie mówić o swoich problemach, powstał związek zawodowy pracowników ukraińskich, zmienia się ich nastawienie do organów kontroli, więcej jest skarg i zapytań – mówił inspektor cytowany przez portal opolskiego urzędu miejskiego.

Przytoczył przykład Ukraińca, który został oszukany na zarobkach i dowieziony na dworzec z poleceniem wyjazdu do domu. Tam poskarżył się patrolowi policji. Funkcjonariusze dowieźli go do PIP. Dochodzenie wykazało, że oszukała go agencja pośrednicząca w zatrudnieniu. Pracodawca miał o tym nic nie wiedzieć.

Zdaniem opolskich związkowców z Solidarności: „Godne warunki pracy i życia zarówno polskich, jak i ukraińskich pracowników zależą w dużej mierze od uczciwości pracodawców”.

Rada podsumowała posiedzenie konkluzją, że w związku z brakiem polskich pracowników „zastrzyk kadrowy z Ukrainy może ratować gospodarkę w regionie”.

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Materiał Promocyjny
Tajniki oszczędnościowych obligacji skarbowych. Możliwości na różne potrzeby
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej