Region płynący winem i miłością

Gdyby nie Lubniewice, nie powstałaby „Sztuka kochania” – mówi znany seksuolog, prof. Zbigniew Izdebski, wykładający na Uniwersytecie Zielonogórskim, przyjaciel Michaliny Wisłockiej.

Publikacja: 07.04.2017 00:00

Prof. Zbigniew Izdebski, seksuolog.

Prof. Zbigniew Izdebski, seksuolog.

Foto: Fotorzepa/Dominik Pisarek

Rz: Z Pana badania „Seksualność Polaków na początku XXI w.” wynika, że Lubuszanie są w grupie najbardziej zadowolonych z życia seksualnego. Dlaczego tak się dzieje?

Prof. Zbiegniew Izdebski: Rzeczywiście mieszkańcy Polski zachodniej – województw lubuskiego i zachodniopomorskiego – są bardziej otwarci na nowe doświadczenia w relacjach seksualnych i mają dużą świadomość własnej męskości i kobiecości. Badacze często zastanawiają się nad uwarunkowaniami tego zjawiska. Możliwe, że sprzyja mu bliskość granicy polsko-niemieckiej albo fakt, że jest to region wielokulturowy, w którym po II wojnie światowej znaleźli się ludzie z różnych regionów i Polacy ze Wschodu. Ogólnopolskie badania dotyczące tolerancji wskazują, że jest ona tutaj najwyższa w Polsce. Inne badania mówią jednak, że w Lubuskiem notuje się jedne z najwyższych wskaźników rozwodów w Polsce. Niektórzy mówią: „niestety”. Ja jako badacz stwierdzam, że tak się dzieje. Można się zastanawiać, czy dla tych związków byłoby lepiej, gdyby się nie rozpadały, czy też rozpadają się dlatego, że w naszym województwie mieszkają ludzie o większej świadomości prawa do dawania sobie szczęścia niż w innych częściach Polski, że mają większą odwagę zamykać związki nieudane i wchodzić w nowe relacje.

Dlatego często pan mówi, że hasło województwa lubuskiego: „Kraina winem i miodem płynąca”, należy uzupełnić o „miłość”?

Lubuskie jest „województwem miłością płynącym” również dlatego, że gdyby nie tutejsze Lubniewice, nigdy nie powstałaby „Sztuka kochania” dr Michaliny Wisłockiej. Pionierka polskiej seksuologii i wiedzy o antykoncepcji wielokrotnie powtarzała, że „pierwszy polski poradnik seksuologii” nie powstałby, gdyby nie Lubniewice, w których poznała Jurka i przeżyła swoją pierwszą spełnioną fascynację erotyczną. W latach 50., po rozstaniu emocjonalnym ze swym mężem Stachem, Wisłocka przyjechała do ośrodka wczasów pracowniczych w Lubniewicach i poznała marynarza, który był tam kaowcem. Szybko wybuchł między nimi romans. Jurek był otwarty, jako marynarz miał za sobą wiele doświadczeń seksualnych i coś, co dziś nazwalibyśmy inteligencją seksualną. Lubił rozmawiać z kobietami, a Wisłocka czerpała z jego wiedzy.

Można powiedzieć, że był współautorem książki?

Raczej inspiracją. Wisłocka sama lubiła rozmawiać z kobietami, interesowała się ich życiem, pomagała im rozwiązywać problemy w związkach i rodzicielskie. Była otwarta na tłumaczenie kobietom wagi relacji seksualnych. Jej samej relacja z Jurkiem pomogła odkryć własną kobiecość i doświadczyć szczęścia w życiu seksualnym. Kochała męża, jego intelekt, chciała, by byli niczym Maria Skłodowska-Curie i Piotr Curie, ale nie byli dobrani seksualnie. Dopiero w Lubniewicach przeżyła pierwszą szczęściodajną relację. Później wielokrotnie odwiedzała Lubuskie.

Lubniewice kojarzą się z Wisłocką głównie dzięki panu.

Podczas wykładów dla studentów medycyny, psychologii i pedagogiki wracałem do Lubniewic i mówiłem, że warto by było otworzyć w nich Park Miłości. Powtarzałem to także w rozmowach z dziennikarzami. Z początku myślałem o ławeczce Michaliny Wisłockiej, ale kiedy podczas audycji na antenie Radia Zachód u Grażyny Walkowiak poznałem burmistrza Lubniewic Tomasza Jaskółę, uznaliśmy, że imieniem Michaliny należy nazwać cały park przy zamku. Jego działalność zainicjowała debata o zdrowiu seksualnym w 2013 r. organizowana przez Uniwersytet Warszawski i Zielonogórski i miasto Lubniewice, na którą zaprosiłem córkę Michaliny Wisłockiej Krystynę. Wówczas pomyślałem, że Michalinie, jednej z najciekawszych postaci w propagowaniu wiedzy seksuologicznej, należy się biografia.

Ten pomysł też się ziścił.

Poznałem córkę Wisłockiej z dziennikarką Violettą Ozminkowski i zaproponowałem, by wspólnie napisały biografię. Poparł mnie prof. Andrzej Jaczewski, mój promotor i przyjaciel Michaliny, który napisał wstęp do pierwszego wydania „Sztuki kochania”. Tak powstała „Wisłocka. Sztuka kochania gorszycielki”, dzięki której historią Michaliny zainteresowali się producenci Piotr Woźniak-Starak i Krzysztof Terej. Wykupili prawa do książki i na jej podstawie wyprodukowali film, którego scenarzystą był Krzysztof Rak. Nie mogłem uwierzyć, że spełnia się moje kolejne marzenie.

Zależało panu, by film o Wisłockiej zrobili twórcy „Bogów”?

Zrobił na mnie ogromne wrażenie. W kinie szepnąłem do żony: „Wiesz, jak by było fantastycznie, gdyby taki film powstał o naszej Miśce”.

Był pan konsultantem tego filmu.

I uważam, że jest znakomity. Jestem zadowolony z zaangażowania odtwórczyni roli Wisłockiej Magdaleny Boczarskiej i reżyserki Marysi Sadowskiej. A także z tego, że sceny dotyczące Lubniewic twórcy zdecydowali się kręcić w Lubniewicach, co wcale nie było takie oczywiste, bo przecież taniej by było znaleźć odpowiednik parku i zamku bliżej Warszawy. Lubniewice w filmie wyglądają pięknie, a sceny, których są tłem, zajmują prawie pół godziny. Jestem przekonany, że jak Michalina patrzy na nas z góry, jest wreszcie szczęśliwa.

Czy sukces frekwencyjny filmu przełożył się na zainteresowanie Lubniewicami?

I to bardzo! Już dziś ośrodki lubniewickie mają pełne obłożenie i w lecie trudno tu będzie znaleźć wolne miejsce. Między 6 a 9 lipca organizujemy pierwszą edycję Festiwalu Michaliny Wisłockiej. W założeniach festiwal ma mieć wymiar i artystyczny, i naukowy, dotykać zagadnień związanych ze sztuką kochania, kulturą erotyczną, kulturą miłości oraz problematyką zdrowia.

Poświęcił pan wiele czasu i wysiłku, by Michalina Wisłocka nie została zapomniana.

Michalina była moją przyjaciółką i najwybitniejszą popularyzatorką wiedzy seksuologicznej w Polsce. Mam wrażenie jednak, że niedocenianą. Według mnie Wisłocka jest postacią tragiczną nie tylko w sensie niespełnienia w związkach, ale też naukowego. Miała doktorat, ale pasji naukowych do końca nie zrealizowała. Nie spełniła się też jako matka. Jej życie to jeden wielki dylemat, jedna wielka rozterka. A jej sukcesem była „Sztuka kochania” i przywiązanie do psów. Na tablicy na ścianie kamienicy przy ul. Piekarskiej 5 na warszawskiej Starówce, gdzie Michalina mieszkała, napisaliśmy: „W tym domu mieszkała dr n med. Michalina Wisłocka, lekarz ginekolog, cytolog, pionierka leczenia niepłodności w Polsce, autorka bestselleru »Sztuka kochania«. Uczyła ludzi szczęśliwej miłości”. Wiedzieliśmy jednak, że ta tablica to za mało.

Podkreśla pan, że Wisłocka uczyła miłości. Wielu jej nauki kojarzy bardziej z seksem.

Michalina powtarzała mi zawsze: „To ty się zajmujesz seksem, a ja się zajmuję miłością”. Warto wrócić do jej książki, by to zrozumieć. Cieszę się, że dzięki filmowi zrobiło się o niej głośno, bo osoby w wieku dojrzałym miały szansę przypomnieć sobie jej książkę, a młodzi usłyszeć, że był ktoś tak nieprzeciętny jak Wisłocka. I uczyć się od tego przekazu miłości.

CV

Prof. Zbigniew Izdebski – pedagog, seksuolog, doradca rodzinny, prof. Uniwerystetu Warszawskiego i Zielonogórskiego, współpracownik Instytutu do Badań nad Seksem i Prokreacją im. Kinseya w USA. Autor licznych międzynarodowych badań dotyczących seksualności człowieka. Pochodzi z Żar, a mieszka w Zielonej Górze. Ambasador Województwa Lubuskiego.

Rz: Z Pana badania „Seksualność Polaków na początku XXI w.” wynika, że Lubuszanie są w grupie najbardziej zadowolonych z życia seksualnego. Dlaczego tak się dzieje?

Prof. Zbiegniew Izdebski: Rzeczywiście mieszkańcy Polski zachodniej – województw lubuskiego i zachodniopomorskiego – są bardziej otwarci na nowe doświadczenia w relacjach seksualnych i mają dużą świadomość własnej męskości i kobiecości. Badacze często zastanawiają się nad uwarunkowaniami tego zjawiska. Możliwe, że sprzyja mu bliskość granicy polsko-niemieckiej albo fakt, że jest to region wielokulturowy, w którym po II wojnie światowej znaleźli się ludzie z różnych regionów i Polacy ze Wschodu. Ogólnopolskie badania dotyczące tolerancji wskazują, że jest ona tutaj najwyższa w Polsce. Inne badania mówią jednak, że w Lubuskiem notuje się jedne z najwyższych wskaźników rozwodów w Polsce. Niektórzy mówią: „niestety”. Ja jako badacz stwierdzam, że tak się dzieje. Można się zastanawiać, czy dla tych związków byłoby lepiej, gdyby się nie rozpadały, czy też rozpadają się dlatego, że w naszym województwie mieszkają ludzie o większej świadomości prawa do dawania sobie szczęścia niż w innych częściach Polski, że mają większą odwagę zamykać związki nieudane i wchodzić w nowe relacje.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej