O tym, jak bardzo jednak lubię latem siedzieć „pod parasolem”, przekonałam się podczas niedawnych wakacji w Chinach. Wprawdzie Państwo Środka oferuje wiele atrakcji (w tym także uliczną kuchnię), jednak tęsknota za chłodnym piwem lub mrożoną kawą wypitą w cieniu na świeżym powietrzu, pozostaje. W Polsce przyzwyczailiśmy się już do tego, że lokale kuszą nas nie tylko menu, ale też wygodami. Dzięki nim w centrum miast możemy ułożyć się wygodnie na leżakach, jeszcze kilka lat temu kojarzącymi się wyłącznie z plażami, a w chłodne dni nakryć się kocem.

Ostatnio, co – jako osobę spędzającą zazwyczaj lipiec i sierpień w mieście – szczególnie mnie cieszy, w ślady biznesu gastronomicznego idą samorządy. Władze miast zaczynają rozumieć, że mieszkańcy to nie tylko petenci urzędów i płatnicy podatków, a miejskie atrakcje trzeba zapewnić tylko turystom. Starają się więc przekształcić miasta w miejsca, gdzie żyje się ciekawie i po prostu przyjemnie. To dlatego przybywa ścieżek rowerowych, rowerów miejskich czy siłowni w parkach.

Dobrym momentem na uprzyjemnienie życia osobom mieszkającym w miastach są wakacje, czyli okres, gdy sporo czasu spędzamy poza domem. Jest to tym ważniejsze, że wciąż dużej grupy naszych rodaków nie stać na wakacje poza domem (z badań Ipsos Polska wynika, że w 2016 r. wyjazd wakacyjny planuje 55 proc. Polaków, o 5 proc. więcej niż rok wcześniej). Kiedyś atrakcje organizowane były przede wszystkim dla dzieci i młodzieży, a dorośli musieli zadowolić się kąpielą w zatłoczonym basenie miejskim. Dziś program letni przygotowywany jest dla wszystkich pokoleń, także dla osób starszych.

Pomysłów samorządom i współpracującym z nimi organizacjom czy fundacjom nie brakuje. Okazuje się, że można wysypać kilkaset ton piasku i urządzić miejską plażę, zorganizować pokaz filmowy czy przygotować plenerowy koncert. Wiele dzieje się także w Wielkopolsce. Ciekawym przykładem zmian na lepsze jest pomysł Stowarzyszenia Kaliska Inicjatywa Miejska, które organizuje cykl „Kultura na trawie – kultura na podwórkach”. Jej realizacja jest możliwa, ponieważ uwolnione zostały miejsce trawniki. Dzięki takim pomysłom trawa przestaje kojarzyć się mieszczuchom wyłącznie z tabliczkami „szanuj zieleń”, a polskie miasta idą w ślady np. brytyjskich, gdzie trawniki od dawna są miejscem wypoczynku i pikników.

W Kaliszu idą w tym roku o krok dalej i oprócz trawników chcą ożywić tamtejsze podwórka. Szanse na powodzenie tych działań są spore, bo organizatorzy chcą uwzględnić pomysły mieszkańców. A to przecież oni wiedzą najlepiej, czego potrzeba, aby w ich mieście żyło się lepiej.