Rz: Patrząc na zatrudnienie, Kaskat to małe przedsiębiorstwo, ale jesteście obecni niemal na całym świecie.
Stanisław Franczak: W roku 1997, kiedy założyliśmy spółkę Kaskat, było nas trzech. Dziś zatrudniamy około 30 osób. Naszą misją od początku był eksport polskich produktów mlecznych. Staramy się eksportować i promować nasze wyroby mleczarskie, choć mamy w ofercie także produkty z 15 krajów świata, tak odległych jak Australia, Argentyna, Urugwaj, Nowa Zelandia czy Meksyk. Nasi stali współpracownicy, zajmujący się głównie sprzedażą, pracują w Chinach, Kazachstanie, Ukrainie, Mauretanii i Egipcie. Natomiast po kryzysie w 2008 roku zlikwidowaliśmy takie stanowisko w Chicago. Uważamy się za firmę globalną, która dotrzymuje zawartych kontraktów, nie myślimy o sobie w kategoriach małego czy dużego przedsiębiorstwa.
Sądząc po wynikach, eksport to wasz żywioł. Trudno się dziwić, że w ubiegłym roku znaleźliście się w gronie „Orłów Eksportu Województwa Lubuskiego”, nagrody przyznawanej przez „Rz”. Polski rynek was nie interesuje?
98,5 proc. wartości naszej sprzedaży to eksport, z czego 65 proc. przypada na Azję, po 15 proc. na Afrykę i Europę, a 5 proc. to rynek amerykański. Ostateczną decyzję o tym, że skupiamy się na sprzedaży zagranicznej podjęliśmy kilka lat temu, po nienajlepszych doświadczeniach handlowych w Polsce. U nas wciąż płatność za towar nie pokrywa się z tym, co jest zapisane w kontrakcie czy na fakturze, więc nastawiliśmy się na inne rynki. Analizowaliśmy je, szukając tych z pewniejszymi warunkami płatności. Dziś eksportujemy do ponad 40 krajów. Choć nie było tak od początku. Przed ostatnim kryzysem byliśmy nieomal monotematyczni. Eksportowaliśmy głównie do USA. Mieliśmy zawarte kontrakty z amerykańskimi przedsiębiorstwami, dużymi spółkami giełdowymi. Firmy z całego świata prześcigały się, kto zaoferuje im lepszy i dłuższy termin płatności. Kryzys zmotywował nas do dywersyfikacji rynków zbytu. Obecnie stosujemy też inne formy zabezpieczeń finansowych w handlu. Mamy również inne standardy pracy. W ostatnim czasie dotknęło nas także spowolnienie w Chinach, konflikty zbrojne na pograniczu afgańsko – pakistańskim, problemy z islamistami w Afryce Północnej. Dlatego zawsze staramy się monitorować rynki eksportowe i być przygotowanym na dodatkowe problemy w trakcie realizacji zawartych już kontraktów.
Da się dobrze żyć z takiego handlu?