Duży problem z małymi gryzoniami. "Więcej zgłoszeń niż w poprzednich latach"

Rośnie liczba zgłoszeń dotyczących występowania szczurów. Tak jest obecnie m.in. w Krakowie czy Warszawie. Wrocław spory problem z dużą liczbą gryzoni miał dwa lata temu, aktualnie sytuacja się poprawia.

Publikacja: 04.12.2024 17:26

Wysypujące się z koszy na śmieci odpady czy rozrzucone byle gdzie resztki jedzenia to dla gryzoni id

Wysypujące się z koszy na śmieci odpady czy rozrzucone byle gdzie resztki jedzenia to dla gryzoni idealna stołówka

Foto: adobestock

Tradycyjnie więcej zgłoszeń mamy od jesieni, ale w tym roku jest ich wyjątkowo dużo. Więcej niż w poprzednich latach – kwituje Edyta Ćwiklik z krakowskiej straży miejskiej.

Potwierdza to Marta Stachowiak z bydgoskiego magistratu. – Każdego roku w okresie jesienno-zimowym jest więcej sygnałów od mieszkańców o miejscach, gdzie zauważono gryzonie – podkreśla.

Przedstawiciele samorządów przestrzegają: nie karm szczurów

Informacje o większej liczbie szczurów w Krakowie i Warszawie zaczęły się pojawiać w tym roku. Mieszkańcy zgłaszali więcej interwencji straży miejskiej, w internecie udostępniali filmiki z miejsc, w których występują gryzonie. Większość zgłoszeń w stolicy dotyczyła szczurów zauważonych m.in. w rejonie pawilonów handlowych przy Nowolipiu i stacji metra.

Przedstawiciele warszawskiego ratusza przyznali, że jest problem, i wskazali czynniki, które ich zdaniem spowodowały zwiększenie populacji szczurów: przede wszystkim to „dokarmianie” gryzoni i pogoda, głównie łagodne zimy, które sprzyjają rozmnażaniu i przeżyciu gryzoni. Te same i jeszcze kilka innych czynników wytypował też Kraków, który z problemem gryzoni zmaga się od lat.

Czytaj więcej

Wojna ze szczurami w mieście. Deratyzacje będą prowadzone częściej

W stolicy Małopolski szczury najczęściej pojawiają w centralnych, starych częściach miasta: na Alejach Trzech Wieszczów (w lutym tego roku została tu przeprowadzona dodatkowa deratyzacja), Plantach, na Starym Kleparzu, w zoo i na Krowodrzy – tej dzielnicy dotyczyła interpelacja radnego miasta Jakuba Koska, który domaga się zdecydowanych działań miasta, bo mieszkańcy sami z problemem sobie nie poradzą.

– Niestety, również w Krakowie wielu mieszkańców nieświadomie dokarmia szczury. Wyrzucając resztki jedzenia, karmią gryzonie, również zostawiając jedzenie – jak sądzą – dla ptaków, jeży czy bezdomnych kotów, tak naprawdę najczęściej karmią szczury – mówi Dariusz Nowak, rzecznik krakowskiego magistratu.

Dodaje, że problemem jest też to, że resztki jedzenia trafiają do niezabezpieczonych koszy na śmieci, otwartych wiat, do których szczury mają łatwy dostęp. – Wysypujące się odpady czy rozrzucone byle gdzie resztki jedzenia to dla nich idealna stołówka – przypomina Nowak.

Tylko zorganizowane działania mogą pomóc w walce ze szczurami

Podstawowym narzędziem do walki z gryzoniami nadal pozostaje deratyzacja i akcje informujące, jak zapobiegać mnożeniu się tych zwierząt. Zdecydowana większość gmin systematycznie przeprowadza stałe deratyzacje w określonych porach roku (np. w Krakowie od października do marca, w Bydgoszczy w marcu oraz od października do listopada), a w przypadku wystąpienia większej liczby gryzoni na konkretnym terenie wprowadza deratyzacje dodatkowe, interwencyjne. Jak się okazuje, nie jest to jednak stuprocentowo skuteczne rozwiązanie.

– Szczury są problemem większości dużych miast, a zwłaszcza miast turystycznych i skupisk ludzkich. Nie wyeliminujemy tych gryzoni całkowicie, możemy jedynie obmyślać metody i sposoby, jak zmniejszyć ich liczbę, tak aby nie stanowiły problemu – podkreśla Dariusz Nowak. Według Nowaka najlepszym sposobem są zmasowane, zorganizowane działania, np. takie, jakie zastosował w ubiegłym wieku Budapeszt. Miasto to najpierw zrobiło rozpoznanie, jak duża jest populacja szczurów, a potem rozpoczęło masową akcję złożoną z wielu równoczesnych działań: wykładania trucizny, uszczelniania kanałów wędrówek szczurów (kanalizacja, mury, tunele), zmniejszenia dostępu do żywności i odpadów dla gryzoni. I dało to efekt.

Mieszkańcy Krakowa także są zdania, że należy coś zmienić w „odszczurzaniu” miasta i sama deratyzacja stosowana w dotychczasowy sposób nie wystarczy. – Nigdy do tej pory nie było tyle szczurów w Hucie, a mieszkam w tej dzielnicy kilkadziesiąt lat. Wcześniej najczęściej można je było spotkać w okolicy wiat śmietnikowych, przy sklepach spożywczych. Ale ostatnio dostają się do piwnic i mieszkań, wchodzą przez kanalizację, przez balkony. To groźna sytuacja, trzeba działać jak najszybciej – mówi Mateusz Borkowski, mieszkaniec dzielnicy.

Jak najlepiej przeprowadzić odszczurzanie

Zdaniem mieszkańca potrzebne są rozwiązania systemowe, a nie tylko stosowana dwa razy do roku deratyzacja. – To tradycyjne metody, które się nie sprawdzają i już nie wystarczają. Szczury przestały się przejmować stacjami deratyzacyjnymi, bo są na to zbyt inteligentne. Musimy myśleć perspektywicznie i wdrażać inteligentne rozwiązania. W Nowym Jorku powstała na przykład instytucja szczurzego cara. I to rozwiązanie przynosi skutki – dowodzi Borkowski.

W Krakowie jednak jak dotąd nikt nie myśli o ustanowieniu funkcji szczurzego cara czy szczurołapa. W stolicy Małopolski nadal główną metodą walki ze szczurami pozostaje deratyzacja. Jednak władze miasta nieco zmodyfikowały przepisy – od lipca tego roku właściciele obiektów gastronomicznych muszą prowadzić ciągłą deratyzację zamiast dotychczasowych akcji przeprowadzanych kilka razy w roku.

Czytaj więcej

Miasta wypowiadają wojnę krwiopijcom. Każde po swojemu

Miasto liczy, że te zaostrzone wymagania pomogą ograniczyć skalę problemu. Ponadto miasto uświadamia mieszkańców, by ci jednak nie dokarmiali szczurów, a właścicielom i zarządcom nieruchomości prywatnych przypomina o obowiązku deratyzacji. W serwisie informacyjnym krakowskiego magistratu czytamy m.in.: jesienią i zimą często z troski dokarmiamy zwierzęta. Niestety nie jest to dobry nawyk, ponieważ dokarmiamy w ten sposób również te, których bardzo nie chcemy w swoim otoczeniu: szczury.

Deratyzacje i podobne akcje uświadamiające prowadzą inne duże miasta: Lublin, Poznań, Bydgoszcz, Olsztyn czy Łódź. – O obowiązku deratyzacji, która jest jedynym skutecznym sposobem przeciwdziałania wzrostowi populacji gryzoni na terenie miasta, przypominamy mieszkańcom za pośrednictwem rożnych kanałów informacyjnych. Miasto prowadziło działania edukacyjno-informacyjne mieszkańców na temat obowiązku deratyzacji. Między innymi ze środków budżetu obywatelskiego opracowano pakiet materiałów edukacyjnych – plakatów oraz informacji na wiaty śmietnikowe – mówi Monika Głazik z biura prasowego lubelskiego magistratu. W Lublinie deratyzacja prowadzona jest dwukrotnie w ciągu roku, z wyjątkiem Śródmieścia i Starego Miasta – gdzie jest prowadzona czterokrotnie w ciągu roku.

W Poznaniu dwa razy w roku odbywają się powszechne, obowiązkowe akcje deratyzacyjne, trwające cały miesiąc (wiosenna – w kwietniu i jesienna – w październiku). – Powszechność tych akcji polega na tym, że trutki wykładane są prewencyjnie w okresach największej aktywności gryzoni w skali roku, czyli niezależnie od tego, czy właściciel/zarządca konkretnej nieruchomości dostrzega obecność oraz problem myszy i szczurów, czy też nie – mówi Monika Nowotna, zastępca dyrektora Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta Poznania.

Jak sobie radzić z plagą gryzoni w polskich miastach?

W całkiem skuteczny sposób ze szczurami radzi sobie Wrocław, który jeszcze kilka lat temu miał z nimi poważne problemy. Wrocław stosuje deratyzację, ale – podobnie jak kilkadziesiąt lat wcześniej Budapeszt – opracował system powiązanych ze sobą działań, które niejako deratyzację uzupełniają. W 2023 roku po konsultacjach m.in. z naukowcami z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu rada miejska zwiększyła termin obowiązkowej deratyzacji w centrum miasta do dziesięciu miesięcy w roku (właśnie centrum dotyczyła największa liczba interwencji). Na pozostałym obszarze miasta obowiązkowa deratyzacja jest jedynie przez dwa miesiące w roku. Zwiększony został też katalog nieruchomości, podlegający obowiązkowi dziesięciomiesięcznej deratyzacji m.in. o hostele, motele, pensjonaty i inne obiekty świadczące usługi noclegowe, dworce kolejowe, autobusowe, obiekty świadczenia całodobowych świadczeń zdrowotnych.

– Zwiększyliśmy także budżet na walkę ze szczurami. W 2023 roku gmina Wrocław wydała na ten cel 2,6 mln zł (rok wcześniej 1 mln złotych) – wyjaśnia Michał Guz z wrocławskiego magistratu. Dla porównania – Kraków od początku roku na walkę z gryzoniami przeznaczył 30 tys. zł, głównie na zakup trutek rozkładanych w miejscach publicznych i samorządowych.

Czytaj więcej

Gryzonie w centrach miast. Trwa wojna, by się ich pozbyć

Wrocław systematycznie zwiększa także liczbę „szczuroodpornych” pojemników na odpady, szczególnie podziemnych i półpodziemnych. - W takich miastach jak Wrocław, o bardzo dużej liczbie cieków wodnych i z dużym obszarem gęstej zabudowy, najważniejsze jest nietworzenie warunków, aby gryzonie mogły się mnożyć: utrzymywanie w czystości miejsc zbiórki odpadów, zamykanie klap śmietnikowych, niewyrzucanie jedzenia (w tym niewyrzucanie go do odpływów, bo trafi do kanalizacji). W tym zakresie prowadziliśmy i będziemy prowadzić kampanie edukacyjne – podkreśla Guz.

We Wrocławiu kontrolą czystości, w tym kontrolą wykonywania obowiązku deratyzacyjnego zajmuje się straż miejska. Od początku tego roku straż miejska wykonała ok. 4200 takich kontroli. Nałożyła mandaty na kilkanaście tysięcy złotych – większość uchybień dotyczyła miejsc gromadzenia odpadów.

Do wszystkich problemów z wiązanych ze zwiększaniem się populacji szczurów doszedł ostatnio kolejny – niekontrolowane stosowanie preparatów na szczury, w wyniku którego doszło do tragicznych w skutkach zatruć ludzi. Sprawą zainteresowało się Ministerstwo Rolnictwa, które dopuszcza preparaty do użytku. Również magistraty wielu miast wystosowały do mieszkańców i administratorów budynków ostrzeżenia i wytyczne jak stosować preparaty zwalczające szkodniki.

Tradycyjnie więcej zgłoszeń mamy od jesieni, ale w tym roku jest ich wyjątkowo dużo. Więcej niż w poprzednich latach – kwituje Edyta Ćwiklik z krakowskiej straży miejskiej.

Potwierdza to Marta Stachowiak z bydgoskiego magistratu. – Każdego roku w okresie jesienno-zimowym jest więcej sygnałów od mieszkańców o miejscach, gdzie zauważono gryzonie – podkreśla.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Z regionów
Urzędnicze wsparcie dla prezydenta. Pełnomocnik społeczny lub na etacie
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Z regionów
Najpiękniejsze krakowskie szopki. Ostatnie dni na zgłoszenie do konkursu
Z regionów
Coraz więcej magii świąt. Rozbłysną iluminacje w polskich miastach
Z regionów
Świąteczne jarmarki coraz bardziej doceniane
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Z regionów
Złote Lajki przyznane. Główne nagrody dla Warszawy, Wrocławia i Zachodniopomorskiego
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska