W stolicy Małopolski szczury najczęściej pojawiają w centralnych, starych częściach miasta: na Alejach Trzech Wieszczów (w lutym tego roku została tu przeprowadzona dodatkowa deratyzacja), Plantach, na Starym Kleparzu, w zoo i na Krowodrzy – tej dzielnicy dotyczyła interpelacja radnego miasta Jakuba Koska, który domaga się zdecydowanych działań miasta, bo mieszkańcy sami z problemem sobie nie poradzą.
– Niestety, również w Krakowie wielu mieszkańców nieświadomie dokarmia szczury. Wyrzucając resztki jedzenia, karmią gryzonie, również zostawiając jedzenie – jak sądzą – dla ptaków, jeży czy bezdomnych kotów, tak naprawdę najczęściej karmią szczury – mówi Dariusz Nowak, rzecznik krakowskiego magistratu.
Dodaje, że problemem jest też to, że resztki jedzenia trafiają do niezabezpieczonych koszy na śmieci, otwartych wiat, do których szczury mają łatwy dostęp. – Wysypujące się odpady czy rozrzucone byle gdzie resztki jedzenia to dla nich idealna stołówka – przypomina Nowak.
Tylko zorganizowane działania mogą pomóc w walce ze szczurami
Podstawowym narzędziem do walki z gryzoniami nadal pozostaje deratyzacja i akcje informujące, jak zapobiegać mnożeniu się tych zwierząt. Zdecydowana większość gmin systematycznie przeprowadza stałe deratyzacje w określonych porach roku (np. w Krakowie od października do marca, w Bydgoszczy w marcu oraz od października do listopada), a w przypadku wystąpienia większej liczby gryzoni na konkretnym terenie wprowadza deratyzacje dodatkowe, interwencyjne. Jak się okazuje, nie jest to jednak stuprocentowo skuteczne rozwiązanie.
– Szczury są problemem większości dużych miast, a zwłaszcza miast turystycznych i skupisk ludzkich. Nie wyeliminujemy tych gryzoni całkowicie, możemy jedynie obmyślać metody i sposoby, jak zmniejszyć ich liczbę, tak aby nie stanowiły problemu – podkreśla Dariusz Nowak. Według Nowaka najlepszym sposobem są zmasowane, zorganizowane działania, np. takie, jakie zastosował w ubiegłym wieku Budapeszt. Miasto to najpierw zrobiło rozpoznanie, jak duża jest populacja szczurów, a potem rozpoczęło masową akcję złożoną z wielu równoczesnych działań: wykładania trucizny, uszczelniania kanałów wędrówek szczurów (kanalizacja, mury, tunele), zmniejszenia dostępu do żywności i odpadów dla gryzoni. I dało to efekt.
Mieszkańcy Krakowa także są zdania, że należy coś zmienić w „odszczurzaniu” miasta i sama deratyzacja stosowana w dotychczasowy sposób nie wystarczy. – Nigdy do tej pory nie było tyle szczurów w Hucie, a mieszkam w tej dzielnicy kilkadziesiąt lat. Wcześniej najczęściej można je było spotkać w okolicy wiat śmietnikowych, przy sklepach spożywczych. Ale ostatnio dostają się do piwnic i mieszkań, wchodzą przez kanalizację, przez balkony. To groźna sytuacja, trzeba działać jak najszybciej – mówi Mateusz Borkowski, mieszkaniec dzielnicy.