Ustawy reformujące szpitalnictwo miały być w zeszły piątek przegłosowane przez parlament, jednak po drugim czytaniu wróciły do komisji sejmowych. Okazało się bowiem, że poważne zastrzeżenia ma nie tylko opozycja, ale także jeden z koalicjantów – Lewica.
Także samorządowcy mają wątpliwości. – Jako organ nadzorujący szpital powiatowy, z aprobatą przyjmujemy wprowadzoną przez reformę możliwość elastycznego przekształcania oddziałów, co pozwoli nam lepiej dostosować ofertę do realnych potrzeb zdrowotnych naszej lokalnej społeczności. Jednak z największym niepokojem obserwujemy narzucenie obligatoryjnych programów naprawczych uzależnionych wyłącznie od wyniku finansowego, co stawia księgowość ponad misją leczenia pacjentów – powiedział Remigiusz Górniak, starosta miński, wiceprezes Związku Samorządów Polskich.
– Samorząd lekarski słusznie wskazuje na brak precyzyjnych, obiektywnych kryteriów kwalifikacji do sieci szpitali, co stwarza ryzyko podejmowania arbitralnych decyzji przez administrację państwową. Co więcej, ustawa pomija fundamentalny problem kryzysu kadrowego i płacowego, bez którego rozwiązania żadna restrukturyzacja nie może się powieść. W rezultacie, zamiast systemowego uzdrowienia, grozi nam dalsza destabilizacja i ograniczenie dostępności świadczeń dla mieszkańców naszego powiatu - dodał.
Jeśli to ostatni, a nie pierwszy krok, to nie warto wprowadzać zmian
Nieco mniej kategorycznie komentuje rządowe propozycje Bernadeta Skóbel ze Związku Powiatów Polskich. – Zmiany zmierzają w dobrym kierunku, ale są niewystarczające, by zrealizować cele reformy, czyli poprawę sytuacji finansowej szpitali i zwiększenie dostępności do świadczeń zdrowotnych. To dopiero pierwszy krok, nie powinna być to jedyna modyfikacja systemu – przyznaje.
Czytaj więcej
Jeszcze na tym posiedzeniu Sejmu, w piątek 25 lipca, odbędzie się II czytanie dwóch ustaw, które...