Koniec dwukadencyjności w samorządach? Temat powraca za sprawą PSL

Za sprawą deklaracji PSL znowu powrócił temat potencjalnego zniesienia jednego z pomysłów PiS dotyczących samorządu, czyli dwukadencyjności wprowadzonej w 2018 r. Jakie są na to szanse?

Publikacja: 24.09.2024 10:40

Władysław Kosiniak-Kamysz publicznie poruszył temat od dawna dyskutowany w kuluarach

Władysław Kosiniak-Kamysz publicznie poruszył temat od dawna dyskutowany w kuluarach

Foto: PAP/Krzysztof widerski

Wszystko zaczęło się od deklaracji lidera PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza sprzed kilku dni, która padła na Forum Miasteczek Polskich. Wicepremier i szef MON dość niespodziewanie zadeklarował, że wprowadzona zasada, że samorządowcy rządzą maksimum dwie kadencje – jedna z większych wprowadzonych przez PiS zmian ustrojowych w samorządach i nie tylko – powinna zostać zniesiona.

Dwukadencyjność – jeśli utrzyma się w obecnym kształcie – będzie oznaczała w 2029 roku, gdy odbędą się kolejne wybory samorządowe, prawdziwą rewolucję. Wielu znanych prezydentów, wójtów i burmistrzów nie będzie mogło już kandydować. Zarówno tych niezależnych, jak i związanych z partiami koalicji rządzącej.

Koniec z dwukadencyjnością w samorządach? Czy takie zmiany mają szanse?

Natychmiast po deklaracji Władysława Kosiniaka-Kamysza rozpoczęła się dyskusja (która w praktyce w kuluarach i publicznie była prowadzona już wiele razy) o tym, czy zniesienie dwukadencyjności ma rzeczywiście szansę na wejście w życie. Zaczynając od końca – nawet jeśli trafi do Sejmu i zostanie przez Sejm uchwalona, to wydaje się bardzo wątpliwe, by na cofnięcie tego pomysłu PiS zgodził się prezydent Andrzej Duda. Odblokowanie potencjalnych ruchów w tej czy innej ustrojowej sprawie na rzecz koalicji rządzącej możliwe będzie dla niej tylko wówczas, gdy potencjalnie w sierpniu 2025 roku zmieni się prezydent.

Co więcej, informacje ze środka Koalicji Obywatelskiej – które zresztą pojawiały się już przy poprzednich tego typu dyskusjach – wskazują, że przeciwnikiem tak daleko idących zmian jest sam lider PO Donald Tusk. W KO i okolicach krąży od czasu do czasu – jak wynika z naszych ustaleń – pomysł, by ewentualnie przeprowadzić zmianę poszerzającą liczbę potencjalnych kadencji, ale tylko np. na poziomie wójtów.

Czytaj więcej

Krzysztof Kosiński: Samorządy potrzebują 10 mld zł, by zrekompensować Polski Ład

W tej chwili jednak realnej dyskusji na ten temat nie ma. A rząd – zwłaszcza w kontekście ostatnich wydarzeń i pustoszącej południe Polski powodzi – ma zupełnie inne priorytety, również jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa i reakcji na sytuacje kryzysowe na linii rząd–samorząd. Dwukadencyjność (deklaracja Kosiniaka-Kamysza padła oczywiście przed powodzią) wydaje się dziś naprawdę odległym tematem.

Można postawić w tej chwili pytanie, jaki cel mają ludowcy, skoro potencjalne zmiany, które postulują, są nie tylko teoretycznie, ale również wprost politycznie bardzo odległe, jeśli nie wprost wykluczone.

Można postawić tezę, że PSL realizuje w ten sposób kilka celów naraz. Po pierwsze, pokazuje różnice w ramach samej koalicji rządzącej – co z punktu odróżnienia się PSL od reszty partii koalicyjnych może być korzystne. PSL konsekwentnie próbuje się odróżnić – nawet w ramach sojuszu z Polską 2050 – na bardzo wielu polach. Mieszkaniowym, podatkowym, nawet historycznym czy edukacyjnym. Deklaracja Władysława Kosiniaka-Kamysza może być interpretowana w ten właśnie sposób.

Jeśli dojdzie do zmian w Pałacu Prezydenckim, to kwestie reform ustrojowych na pewno wrócą z całą mocą w sensie ogólnym

Zwłaszcza że w przeciwieństwie do innych spraw nie wydaje się, by ludowcy (również ze względu na kwestie i problemy wspomniane powyżej) mieli składać do Sejmu projekt ustawy znoszący dwukadencyjność. PSL chce też być może pokazać, że dba o swój samorządowy elektorat – chociaż wśród samorządowców jako takich nie ma i nie było jedności, jeśli chodzi o zniesienie wprowadzonego przez PiS pomysłu.

Nie ma jej również w samej koalicji. Przykładowo, bardzo szybko swój sprzeciw wobec takiego rozwiązania – szydząc z idei PSL – wyraził Adrian Zandberg, jeden z liderów partii Razem.

Dlaczego znani samorządowcy nie wspierają postulatu PSL?

W ogólnym ujęciu cała dyskusja o zniesieniu dwukadencyjności może być dla samych zainteresowanych ryzykowna. Bo wśród niektórych wyborców może powstać wrażenie, że taka debata służy tylko petryfikacji sytuacji i zapobiega dalej idącym zmianom. A to niewygodna optyka. Dlatego nie dziwi, że w obecnym klimacie nie było wsparcia dla PSL ze strony najbardziej rozpoznawalnych postaci w samorządzie. Na horyzoncie są zresztą poważne zmiany dla nich samych w innych sferach.

Z jednej strony kwestie reformy systemu finansowania – jednego z kluczowych tematów dla całego środowiska, nad którym już trwają prace legislacyjne. Z drugiej strony, w przeszłości padały np. ze strony samej koalicji rządzącej zapowiedzi dotyczące skasowania możliwości tworzenia i prowadzenia mediów przez samorządy. To będzie bardzo istotna zmiana, której może być przychylny prezydent Andrzej Duda.

Ale jeśli dojdzie do zmian w Pałacu Prezydenckim, to kwestie reform ustrojowych na pewno wrócą z całą mocą w sensie ogólnym. Zmiana dotycząca kadencyjności samorządów pewnie powróci też jak bumerang. I wtedy okaże się, czy obecne stanowiska sceptyczne wobec niej zostaną utrzymane.

Wszystko zaczęło się od deklaracji lidera PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza sprzed kilku dni, która padła na Forum Miasteczek Polskich. Wicepremier i szef MON dość niespodziewanie zadeklarował, że wprowadzona zasada, że samorządowcy rządzą maksimum dwie kadencje – jedna z większych wprowadzonych przez PiS zmian ustrojowych w samorządach i nie tylko – powinna zostać zniesiona.

Dwukadencyjność – jeśli utrzyma się w obecnym kształcie – będzie oznaczała w 2029 roku, gdy odbędą się kolejne wybory samorządowe, prawdziwą rewolucję. Wielu znanych prezydentów, wójtów i burmistrzów nie będzie mogło już kandydować. Zarówno tych niezależnych, jak i związanych z partiami koalicji rządzącej.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Z regionów
Powódź w Polsce: Ochrona przed wielką wodą za słaba i mocno spóźniona
Z regionów
Powódź w Polsce: Jakie wnioski powinny wyciągnąć spółki energetyczne?
Z regionów
Powódź w Polsce. Burmistrz Bystrzycy Kłodzkiej: Tysiąc osób bez wody, czwarty dzień
Z regionów
Ruszają samorządowe zbiórki dla poszkodowanych przez powódź
Z regionów
Samorządy chcą ROP i systemu kaucyjnego naraz. To nierealne