Atmosfera wzajemnych oskarżeń, napięcia i rozliczenia wewnętrzne – to klimat po kampanii samorządowej w wielu sejmikach. Sprawa ma po części charakter wewnętrzny – zarówno, gdy chodzi o koalicję rządzącą, jak i PiS. Gdzie w Polsce nadal panuje niepewność co do wyboru władz? I jak spory mogą się rozstrzygnąć? Jak się okazuje, sytuacja dotyczy kilku kluczowych regionów – takich jak Dolny Śląsk czy nawet Mazowsze.
Niepewność na Dolnym Śląsku po wyborach samorządowych
Bardzo złożona sytuacja panuje na Dolnym Śląsku. Po wyborach samorządowych 7 kwietnia sytuacja wydawała się jasna. PiS razem z Bezpartyjnymi Samorządowcami miało stracić władzę, którą sprawowało w regionie od 2018 r. 19 mandatów (łącznie) partii tworzących rząd (KO, Trzecia Droga, Lewica) wydawało się gwarancją przejęcia władzy, sejmik bowiem liczy 36 radnych. KO rekomendowała, by marszałkiem został szef lokalnych struktur partii, poseł Michał Jaros.
Jednak szybko okazało się, że sprawa nie jest wcale taka prosta. Do sejmiku swoich trzech radnych wprowadzili też Bezpartyjni Samorządowcy. Arytmetycznie sprawiło to, że w sejmiku stała się możliwa inna koalicja niż ta, którą tworzą partie koalicji 15 października.
W sprawę zaangażowani są politycy PiS. – Dolny Śląsk potrzebuje stabilnej i skutecznej władzy w sejmiku, w urzędzie marszałkowskim. Udało nam się w 2018 r. taką stworzyć. Dzisiaj wszyscy rozmawiają ze wszystkimi, do 21 maja zostało jeszcze kilka dni, ja bym nie wykluczał żadnych scenariuszy – mówił kilka dni temu Michał Dworczyk, poseł z Dolnego Śląska i jeden z najbardziej wpływowych polityków PiS w regionie.
Czytaj więcej
Wyklarował się układ sił na Dolnym Śląsku. PiS straciło województwo, ale w nowej koalicji są cały czas Bezpartyjni Samorządowcy, którzy współrządzili regionem w ostatniej kadencji. Teraz oczy zwrócone są na Małopolskę i Mazowsze.