Premier Mateusz Morawiecki nie uszanował próśb władz Sopotu i po wyborze prezydenta miasta Jacka Karnowskiego na posła z ramienia Koalicji Obywatelskiej wyznaczył komisarza miasta. Sopot nie miał prezydenta ani zarządu od czasu ogłoszenia wyników ostatnich wyborów parlamentarnych. Wraz z odejściem Karnowskiego swoje funkcje przestali też wówczas pełnić jego zastępcy.
Przez ostatnie tygodnie formalnie Sopotem zarządzał zatem Wojciech Zemła, sekretarz miasta. Działał on wyłącznie w zakresie posiadanych pełnomocnictw, więc obszar jego kompetencji był mniejszy niż prezydenta czy komisarza.
Z kolei sopoccy radni już 19 października apelowali do premiera, aby to dotychczasowa wiceprezydent Sopotu Magdalena Czarzyńska-Jachim została komisarzem miasta. Jednak premier wskazał Lucjana Brudzyńskiego, związanego z PiS harcerza w stopniu harcmistrza, członka i prezesa rad nadzorczych – także spółek Skarbu Państwa.
Co to oznacza dla Sopotu? Komisarz Brudzyński dobrze mówi o pozostawionym przez Karnowskiego magistracie. – W Sopocie nie będzie odwetu ani szukania trupów w szafach – deklaruje.
Czy tak będzie na pewno?