Krajobraz 2023 r. w polityce samorządowej związany jest ściśle z dwoma głównymi tematami: jeden dotyczy polityki, bo to rok kampanii wyborczej i, oczywiście, wyborów do Sejmu i Senatu. A to właśnie dla niektórych samorządowców punkt odniesienia, również co do decyzji o własnej politycznej przyszłości. Po przeforsowaniu przez PiS i podpisaniu przez prezydenta ustawy przenoszącej termin wyborów samorządowych na wiosnę 2024 r. najbliższych 12 miesięcy będzie bardziej czasem przygotowań i prekampanii samorządowej niż jej finalnej fazy. Wybory do Sejmu będą dla wielu samorządowych tematów również rozstrzygające.
Drugi pakiet spraw – powiązany też z kampanią samorządową, a raczej z jej możliwym przebiegiem – dotyczy wyzwań, które niesie ze sobą sytuacja gospodarcza, w tym cen energii czy inflacji. Samorządowcy – zwłaszcza bliscy opozycji – już kilka miesięcy temu nazwali budżety na 2023 rok „najtrudniejszymi w historii”. A przed wszystkim lokalnymi włodarzami przygotowywanie budżetów również na przyszły rok wyborczy.
To wszystko razem sprawia, że najbliższe kilkanaście miesięcy będzie dla samorządu – po długiej, wyczerpującej i naznaczonej bezprecedensowymi kryzysami kadencji – czasem bardzo trudnych decyzji. I politycznych, i tych dotyczących jakości życia lokalnych wspólnot.
Trudny początek
Tematy gospodarcze związane z samorządami w tym roku wiążą się między innymi – to jest niezmienne – z kwestią środków z Krajowego Planu Odbudowy. Jednak początek 2023 r. nie przyniósł przełamania politycznego impasu wokół tej sprawy w koalicji rządzącej. A lokalni włodarze od miesięcy o takie odblokowanie i przełamanie apelują. Jak deklarują jednak politycy rządu premiera Mateusza Morawieckiego, los KPO zdecyduje się w styczniu.
Samorządowcy uważnie obserwują też sygnały dotyczące głównego unijnego budżetu. O ryzykach związanych z nim pisała w październiku ubiegłego roku „Rzeczpospolita”, co wywołało polityczne trzęsienie ziemi.