Aleksander Miszalski: Kraków jest chyba najbardziej zadłużonym miastem w Polsce

Rosnący dług miasta bierze się z tego, że my cały czas inwestujemy, pomimo że planowana nadwyżka operacyjna w 2025 r. będzie sięgała 300 mln zł – mówi Aleksander Miszalski, prezydent Krakowa.

Publikacja: 15.12.2024 18:54

Aleksander Miszalski: Kraków jest chyba najbardziej zadłużonym miastem w Polsce

Foto: Piotr Wojnarowski

Bilet 20-minutowy kosztuje w Krakowie 4 zł, godzinny 6 zł. Teraz zapowiedział pan, że możliwa będzie korekta cen lub funkcjonowania sieci. Bez podwyżek się nie obejdzie?

Bilet miesięczny w Krakowie na wszystkie linie kosztuje 90 zł. Zapowiedziałem, że możliwa jest korekta cen biletów okresowych, a nie biletów jednorazowych.

Mamy świadomość, że te jednorazowe należą do najdroższych w Polsce…

Musimy zadać sobie w Krakowie pytanie: czy chcemy mieć dobrą komunikację, ale troszkę droższą niż do tej pory, czy zostajemy z tymi cenami, ale nie będziemy dalej rozwijać połączeń

Aleksander Miszalski, prezydent Krakowa

W Poznaniu jednorazowe są droższe.

Może Poznań ma droższe, ale bilety okresowe mamy najtańsze albo jedne z najtańszych w Polsce. Ta cena obowiązuje już od 12 lat.

Krakowska komunikacja finansuje się zaledwie w około 35–38 proc. Przy tym miasto cały czas rozwija ofertę – co chwilę mamy nowe linie tramwajowe, nowe kontrakty z Mobilisem i coraz gęstszą siatkę połączeń.

Wiem, że krakowianie czasami narzekają, bo nie wszędzie dojeżdżają tramwaje czy autobusy, ale jak sobie to porównujemy z innymi miastami, to mamy jedną z najlepszych, o ile nie najlepszą komunikację w Polsce. Może poza warszawskim metrem.

Ale mam przed sobą raport na temat komunikacji miejskiej nie tylko w Polsce, ale w całej Europie, i widać w nim ładnie, jak w miastach europejskich transport się bilansuje, a samorządy nie muszą do niego wiele dokładać. Więc musimy zadać sobie w Krakowie pytanie: czy chcemy mieć dobrą komunikację, ale troszkę droższą niż do tej pory, czy zostajemy z tymi cenami, ale nie będziemy dalej rozwijać połączeń.

Czy inne opłaty i podatki lokalne – jak woda, śmieci, podatek od nieruchomości, płatne parkowanie itd. – też wzrosną w przyszłym roku?

Generalnie część opłat została podniesiona – tak jak podatek od nieruchomości – a pewnie jeszcze parę innych też wzrośnie. To wszystko na razie jest analizowane. Śmieci mamy z tych najtańszych: 27 zł za osobę na miesiąc. Nie ma gminy wokół Krakowa, która by miała te opłaty na podobnym poziomie.

Trzeba pamiętać, że Kraków jest w tej chwili najbardziej zadłużonym ze wszystkich miast w Polsce. Mamy ok. 7 mld zł długów, może nawet więcej. Niestety, mamy też słabe wskaźniki odnośnie do deficytu. Chociaż udało się go nieco ograniczyć, to wciąż mamy gigantyczne koszty obsługi zadłużenia: ok. 400 mln zł rocznie – i wysoką jakość usług komunalnych. Miesięcznie to ok. 900 zł na mieszkańca z wydatków bieżących, podczas gdy w dużych miastach to średnio ok. 750 zł miesięcznie. A wydatki bieżące to m.in. właśnie transport, edukacja, kultura czy polityka społeczna.

Skoro doprowadziliśmy jakość tych usług miejskich do tak wysokiego poziomu, to teraz albo musimy je jakoś dalej finansować albo ograniczać. Pewnie trzeba się spotkać gdzieś pośrodku.

Wspomniał pan o zadłużeniu. Rok temu mówiono o kwocie 6 mld zł.

Na dziś to będzie około 7 mld zł. To dlatego, że wydajemy miliard na inwestycje w kolejnym roku. Tak mamy zapisane w projekcie budżetu.

Rosnący dług bierze się z tego, że my cały czas inwestujemy, pomimo że planowana nadwyżka operacyjna w 2025 r. będzie sięgała 300 mln zł. Jeżeli chcemy zainwestować miliard, to musimy skądś te dodatkowe 700 mln zł wziąć. To ten wzrost zadłużenia.

Według projektu budżetu na przyszły rok na realizację bieżących zadań i usług dla mieszkańców miasto przeznaczy około 8,5 mld zł. Dochody wzrosną w przyszłym roku dzięki zmianie przepisów o finansowaniu jednostek samorządu terytorialnego?

Dochody miasta rok do roku rosną o ok. 900 mln zł, z czego teraz 600 mln zł wynika z reformy, a 300 mln zł ze wzrostu gospodarczego.

Więc te dochody będą wyższe o 900 mln zł, ale równocześnie o 800 mln zł rosną nam koszty edukacji wynikające m.in. z podwyżek wynagrodzeń nauczycieli, a to są wydatki, których my nie jesteśmy w stanie ograniczyć, bo wynikają z ustawy.

Chyba wszystkie, zwłaszcza duże, miasta dopłacają do oświaty – średnio 50 proc. Może warto rozmawiać z resortem finansów, by to finansowanie edukacji zmienić?

Rozmawiamy, bo to prawda, że wszystkie samorządy dopłacają. Ale im większy samorząd, tym bezwzględnie więcej dopłaca. Zwłaszcza że są samorządy, które finansują edukację dzieci spoza terenu własnego miasta czy gminy.

Oczywiste jest, że mnóstwo krakowian wyprowadza się poza miasto, ale dzieci dowożą do naszych szkół, co już niestety nie jest uwzględniane w tych rekompensatach, bo liczy się je od liczby mieszkańców.

Czytaj więcej

Bez pieniędzy na krakowskie metro. Sejm odrzucił poprawkę do budżetu

Cały czas rozmawiamy z ministrem Andrzejem Domańskim, z minister edukacji Barbarą Nowacką. Wszystkie duże samorządy mają ten problem, a im bardziej atrakcyjne miasto, tak jak Kraków, tym problem jest większy.

Jak ten problem rozwiązać? Przecież ciągnie się on od lat…

Trzeba po prostu zmienić sposób finansowania. Na ten moment jest ono lepsze niż rok temu, bo jednak dochody samorządu rosną, ale wciąż wpływy nie pokrywają kosztów edukacji. Więc po prostu trzeba zmienić algorytmy naliczania środków. O tym rozmawiamy.

Na inwestycje Kraków chce przeznaczyć 1 mld zł. To obejmuje przygotowania do budowy metra?

W przyszłym roku nie potrzebujemy jeszcze środków na przygotowanie do budowy metra. W tej chwili procedowana jest decyzja środowiskowa, którą robi miasto Oświęcim. Jako gmina musieliśmy się wyłączyć z tego procesu.

Gdy Oświęcim dokończy proces, będziemy rozpisywać kolejne kroki, czyli tak naprawdę ogłaszać przetargi na projektowanie inwestycji. Pewnie w kolejnym roku środki na tę inwestycję mogą się już przydać.

Kiedy może ruszyć budowa? Jak miasto poradzi sobie z zamykaniem ulic z powodu takiej inwestycji?

Plan jest taki, żeby pierwszą łopatę wbić w 2028 r. Czy on się powiedzie? Zobaczymy. Jest oczywiście dużo czynników, które nie zawsze są zależne tylko od nas, ale i od ewentualnych procesów, przedłużającego się projektowania itd.

Jeśli chodzi o samą budowę: jakieś niedogodności w mieście na pewno się pojawią, ale pamiętajmy, że metro nie będzie drążone metodą odkrywkową, więc największe utrudnienia będą tam, gdzie trzeba będzie wybudować stacje. Ale to już dalszy etap.

W Krakowie trwają właśnie konsultacje w sprawie strefy czystego transportu. Czy powinna ona objąć całe miasto? Od stycznia 2026 roku?

Strefa Czystego Transportu powinna objąć całe miasto z wyłączeniem takich miejsc, jak parkingi P&R, ważne instytucje publiczne czy szpital uniwersytecki. Tam nie powinno być ograniczeń. Zobaczymy, jakie będzie stanowisko mieszkańców, co powiedzą podczas konsultacji.

Czytaj więcej

Strefy Czystego Transportu w miastach: W Warszawie wciąż pouczają kierowców

Mówiliśmy o inwestycjach, a gdzie Kraków szuka oszczędności? Jak odbija się to na poziomie życia mieszkańców – zwłaszcza że przeznaczacie na usługi komunalne 900 zł miesięcznie na osobę?

A taka kwota razy milion mieszkańców daje nam 900 mln zł, a środków na wydatki bieżące mamy ok. 9 mld zł.

Miasto szuka oszczędności wszędzie. Ale chcemy znajdować ich jak najmniej tam, gdzie się to będzie odbijać na jakości obsługi mieszkańców. Prowadzimy reorganizację urzędu miasta i dzięki temu chcemy generować 1,5 mln zł rocznie oszczędności, choćby w lokalizacjach, które nie były w pełni wykorzystane.

Dodatkowo w każdym wydziale zalecenie było takie, że mimo inflacji, wzrostu kosztów trzeba znaleźć od 2 proc. do 5 proc. oszczędności. Wydziały dostały odpowiednio mniejsze budżety. Część z nich już wie, gdzie oszczędzić, niektóre z nich zrezygnowały z konkretnych programów bądź zatrudnienia kolejnych osób, choćby w miejsce np. tych, które przechodzą na emeryturę. Część wydziałów szuka jeszcze oszczędności.

Będziemy tworzyć bardziej transparentny system przetargów publicznych – po to, żeby uzyskiwać najlepsze możliwe ceny

Aleksander Miszalski, prezydent Krakowa

Pomysłów jest sporo. Zamykamy spółkę Kraków 5020, więc też parę milionów oszczędzimy. Szukamy racjonalizacji. Od stycznia, najpóźniej lutego, pracę zaczną dyrektorzy departamentów, których najważniejszym zadaniem będzie szukanie oszczędności, optymalizacja różnego rodzaju, informatyzacja, kończenie z obiegiem np. dokumentów, sprawdzanie, jakie jest obciążenie pracą konkretnych pracowników.

Łączymy wydziały, co też powoduje zmniejszenie liczby stanowisk dyrektorskich. Więc niektórzy dyrektorzy departamentów nie będą dodatkowymi etatami itd.

Będziemy też tworzyć bardziej transparentny system przetargów publicznych – po to, żeby uzyskiwać najlepsze możliwe ceny. Odchodzimy od inwestycji przeskalowanych.Oszczędzamy też na dużych inwestycjach. Część inwestycji drogowych, która była bardzo droga, została albo wykreślona, albo przesunięta do realizacji na późniejszy termin – po to, by skupić się na inwestycjach małych: chodnikach, drogach rowerowych, parkach, tych rzeczach, których brak najbardziej doskwiera mieszkańcom.

Samorząd Krakowa nie buduje wielu lokali komunalnych czy socjalnych, bo w mieście brakuje na ten cel terenów. Ma pan pomysł na rozwiązywanie problemów mieszkaniowych?

Mamy całkiem sporo narzędzi. Po pierwsze, w tym roku zwiększyliśmy środki na remonty pustostanów. To prawie 20 mln zł. Będziemy więc oddawać te lokale z zasobów gminnych, na które do tej pory brakowało środków na remont.

Mamy powołaną spółkę SIM Ziemi Zachodniej. Wspólnie z dziewięcioma gminami i z zasobem kredytowym nieruchomości na ulicy Padniewskiego będzie budowane 130 mieszkań czynszowych. Oprócz tego są jeszcze zlecone koncepcje dwóch w kolejnych lokalizacjach.

Oprócz tego, oczywiście, trzeba budować w Krakowie normalne inwestycje prywatne.

Mieszkań od deweloperów chyba w Krakowie nie brakuje…

To jest mit. Mamy bardzo dużo przykładów patodeweloperki. Niestety, tu buduje się dużo mniej niż w Warszawie, Poznaniu, we Wrocławiu czy w Gdańsku.

Czytaj więcej

Przybędzie mieszkań z niskim czynszem

W Warszawie jest chyba więcej wolnych terenów pod budownictwo…

Nie o to chodzi. Proces inwestycyjny w Krakowie trwa dwa razy dłużej niż w innych miastach, a przykłady tego, co się buduje, często wypadają fatalnie. Statystycznie proces inwestycyjny w Krakowie trwał dwa razy dłużej niż w innych miastach. Stąd zmiana na stanowisku głównego architekta miasta, dyrektorów wydziałów planowania czy architektury.

Od miesiąca mamy nowy skład. Nowi ludzie dostali polecenie uporządkowania tego procesu: z jednej strony nie można dopuszczać do przykładów fatalnej zabudowy, do wrzucania plomb w parki, w tereny zielone czy pomiędzy bloki; z drugiej strony – trzeba budować, żeby mieszkania nie były najdroższe w Polsce, jak de facto się dzieje.

A Kraków jest tym miastem, które cały czas rozwija się demograficznie – jako jedno z niewielu w Polsce poza Warszawą. Łącznie ze studentami i obywatelami Ukrainy mamy już prawie milion mieszkańców.

W związku z tym, mimo procesu suburbanizacji, i tak zwiększamy swoją demografię. Dlatego gdzieś te mieszkania muszą powstawać – tylko że w sposób uporządkowany i w odpowiednich miejscach wraz z infrastrukturą.

Podpisałem rozporządzenie o procedurze ZPI – czyli zintegrowanych planów inwestycyjnych. Pierwsza jest już przesłana do rady miasta.

Mam nadzieję, że również właściciele terenów, którzy będą chcieli przekształcić swoje nieruchomości z usługowych na tereny mieszkaniowe, będą to to robić przy akceptacji radnych miasta. Po konsultacjach społecznych będą mogli coś wybudować, gdzie będą chcieli, ale będą mogli też dopłacić do inwestycji miejskich, co oczywiście rozwiąże nam część problemu finansowego.

Po wyborze na prezydenta Krakowa zapowiedział pan rozbudowę narzędzi partycypacyjnych. Każda dzielnica będzie miała prawo do jednego referendum lokalnego w roku. Trwają przygotowywania do takich referendów?

Aby takie referenda były możliwe, konieczne jest zreformowanie całego systemu konsultacji w mieście. Od stycznia powołujemy Wydział Dialogu Konsultacji i Kontaktu Obywatelskiego, który zajmie się przygotowaniem narzędzi konsultacyjnych, w tym także referendalnych.

Musimy poczekać jeszcze miesiąc, aż taki wydział powstanie, aż będziemy mieli nowego dyrektora, którego zadaniem będzie dokończenie przygotowywania aplikacji mKraków. Dzięki niej będzie można wziąć udział w konsultacjach czy właśnie w referendum lokalnym. Już w 2025 r. będzie można z tych narzędzi pewnie korzystać.

Bilet 20-minutowy kosztuje w Krakowie 4 zł, godzinny 6 zł. Teraz zapowiedział pan, że możliwa będzie korekta cen lub funkcjonowania sieci. Bez podwyżek się nie obejdzie?

Bilet miesięczny w Krakowie na wszystkie linie kosztuje 90 zł. Zapowiedziałem, że możliwa jest korekta cen biletów okresowych, a nie biletów jednorazowych.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Okiem samorządowca
Burmistrz Pleszewa: Zmiana przyzwyczajeń komunikacyjnych mieszkańców to długi proces
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Okiem samorządowca
Prezydent Częstochowy: Lokalne społeczności nie zawiniły, a muszą teraz sprzątać
Okiem samorządowca
Nowy wójt gminy Korycin: Poprzednia kadencja była bardzo dziwna
Okiem samorządowca
Prezydent Rzeszowa: Zamrożenie wojny na Ukrainie byłoby najgorszym rozwiązaniem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Polska po powodzi. Burmistrz Bystrzycy Kłodzkiej: Nie dostaliśmy pieniędzy na remonty