Tworzymy ramy dobrego życia

Inwestujemy i w miasto sąsiedztwa, i w miasto kongresowe. A w środku tego tworzymy bardzo kosmopolityczną, brukselską tożsamość – mówi Philippe Close, burmistrz Brukseli.

Publikacja: 22.07.2019 08:22

Tworzymy ramy dobrego życia

Foto: fot. David Plas

Bruksela to stolica UE, siedziba unijnych instytucji. Czasem zapominamy, że to też miasto i jego mieszkańcy. Czy trudniej takim miejscem zarządzać?

Postanowiliśmy to przekuć na naszą korzyść. Jesteśmy stolicą Europejczyków, jesteśmy jednym z najbardziej kosmopolitycznych miast na świecie, z jej 184 narodowościami, które żyją obok siebie, które razem pracują tutaj w Brukseli. To niespotykane, że 1,2-milionowe miasto jest tak znane na świecie, bo decyduje się tu o 70 proc. unijnej legislacji. Jesteśmy teraz drugim najbardziej kosmopolitycznym miejscem na świecie, po Dubaju, ale przed Londynem czy Paryżem i Nowym Jorkiem. Mamy 50–60 tys. urzędników unijnych, tysiąc korespondentów zagranicznych mediów, 15 tysięcy lobbystów, i ponad 10 tysięcy organizacji międzynarodowych. Ale obok tego jest po prostu normalne miasto, na tym wielkim skrzyżowaniu kultur. W porównaniu z innymi stolicami mieszkania nie są tu bardzo drogie, żyje się nieźle, bogate życie kulturalne, zawsze jest co robić. Naszym zadaniem jest pogodzenie tego aspektu stolicy europejskiej, również w sensie administracyjnym, tu zapadają decyzje, z funkcją miasta sąsiedzkiego, gdzie chce się mieszkać. Około 70 proc. unijnych urzędników zostaje na emeryturę w Brukseli.

""

fot. AFP THIERRY ROGE

regiony.rp.pl

Miasta europejskie są dziś w ważnym momencie zmiany. Trzeba sprawić, żeby były bardziej przyjazne dla mieszkańców, ale jednocześnie mają przyciągać biznes. Jak robi to Bruksela?

Bruksela jest zespołem połączonych dzielnic. Nie ma jednego centrum, jest ich wiele. Mamy zasadę, że w promieniu 10–15 minut na piechotę musi być żłobek, szkoła, centrum kulturalne, transport publiczny, sklepy i teren zielony. Jednocześnie, jak powiedziałem, jesteśmy miastem międzynarodowym. I na tej bazie budujemy nasz wizerunek centrum kongresowego. Jesteśmy drugim, po Singapurze, takim centrum na świecie. Za setki milionów euro remontujemy i budujemy nowe hotele, centra kongresowe i wystawowe, również na terenie Brussels Expo (obszar wystaw światowych z 1935 i 1958 roku, gdzie znajduje się m.in. słynne Atomium – red.). Ale też zmieniamy centrum naszego miasta, tworzymy nowe muzea, nowe atrakcje turystyczne. Żeby można było tu zobaczyć rzeczy, których nie ma gdzie indziej. W tym też związane z UE, jak Parlamentarium, Muzeum Historii Europejskiej. Inwestujemy zatem i w miasto sąsiedztwa, i w miasto kongresowe. A w środku tego tworzymy brukselską tożsamość, bardzo kosmopolityczną. 35 proc. Brukselczyków nie ma belgijskiego obywatelstwa, ale dla mnie to brukselczycy, niezależnie od ich paszportu. Bo są częścią życia kulturalnego, gospodarczego i społecznego tego miasta.

CZYTAJ TAKŻE: Zrównoważony rozwój to cel dla współczesnych metropolii

A jak zachwalacie Brukselę?

Mówimy do chętnych, że jak zorganizują coś w Brukseli, to mają szansę pokazać to całemu światu, dużo bardziej niż w jakimkolwiek innym mieście europejskim. Dlaczego? Bo mamy tutaj tysiąc stałych korespondentów zagranicznych mediów. Od razu mogą przyciągnąć międzynarodową uwagę. Jak zrobią konferencję w wielkim mieście niemieckim czy francuskim, będą musieli specjalnie ściągać dziennikarzy.

""

mat.pras.

regiony.rp.pl

W rezultacie mamy miasto ani za duże, ani za małe. Z dużymi ambicjami, ale na ludzką skalę. I przede wszystkim dostępne

Mieszkam od wielu lat w Brukseli i zawsze miałam wrażenie, że to duże miasto, ale z atmosferą małego miasta. Tak wyszło, czy to świadoma polityka?

W Brukseli możesz być w bogatej dzielnicy, przejdziesz pół kilometra i znajdziesz się w dzielnicy biedniejszej. Ale atmosfera się nie zmienia, zawsze jest to miasto z atmosferą sąsiedzką, gdzie ludzie mówią sobie dzień dobry. To się w Brukseli nie zmienia. I w rezultacie mamy miasto ani za duże, ani za małe. Z dużymi ambicjami, ale na ludzką skalę. I przede wszystkim dostępne: wszędzie są szkoły, mieszkania, sklepy. To nie jest miasto za drogie do życia. I to jest ta prostota, na której zachowaniu bardzo nam zależy, przy jednoczesnym realizowaniu naszych ambicji.

CZYTAJ TAKŻE: Miasta muszą być motorem postępu

Czy bogaci ludzie wyprowadzają się z miasta?

Mamy dwa równoległe zjawiska. Obserwujemy klasę średnią, która wyjechała z miasta w latach 90. i teraz wraca do centrum. Ale jednocześnie mamy tych, którzy wyprowadzają się na przedmieścia. Nasze przedmieścia są bogate, to nie Paryż, gdzie bieda jest wypychana. My mamy biedę w mieście, ale jednocześnie mamy ekstremalne bogactwo w centrum. Naszą siłą jest zróżnicowanie. Wolę taką mieszankę niż dzielnice getta, czy to bogate, czy biedne. Są na świecie takie dzielnice, zamieszkane prze jedną klasę społeczną i nie są to miejsca, które miałoby się ochotę odwiedzać. Nie można także pozwolić na powstanie dzielnic muzeów, gdzie już nikt nie mieszka, są tylko muzea, apartamenty Airbnb i sami turyści.

A co robicie, żeby te getta nie powstały?

Jak dzielnica robi się zbyt biedna, ściągamy klasę średnią przez różnego rodzaju zachęty. Jak staje się zbyt bogata, wstawiamy tam mieszkania socjalne. Nie ma u nas ani jednej dzielnicy monolitu, zamieszkanej przez jeden typ społeczności. Do tego potrzebne są inwestycje publiczne: żłobek, szkoła, transport publiczny, centrum sportowe, centrum kulturalne. One tworzą ramy życia.

CZYTAJ TAKŻE: Lokalne władze trzeba nasycić demokracją

Widzę w Brukseli coraz więcej pasów zarezerwowanych dla autobusów, coraz więcej rowerów, hulajnóg, samochodów w car-sharingu. To chaos, czy jest jakiś ogólny plan?

Nasz plan to hierarchia środków transportu. Najpierw pieszo, potem kolejno rowery, transport publiczny i na koniec samochód prywatny. I wielkie inwestycje w transport publiczny, ponad 5 mld euro. To jest absolutnie pierwszoplanowe. Jak chcemy, żeby ludzie przesiadali się ze swoich prywatnych samochodów do transportu publicznego, muszą mieć więcej możliwości i musi to być szybsze. Nie jesteśmy przeciw samochodom, ale mówimy, że to nie jest priorytet. Zmiana już się dokonuje, 40 proc. Brukselczyków nie ma samochodu. Musimy myśleć jak najlepiej w danym momencie przemieścić się między dwoma punktami. Tak jak patrzymy na Google Maps i widzimy, ile czasu zajmuje dotarcie w dane miejsce różnymi środkami transportu. Jednocześnie trzeba tworzyć miasto inteligentnego transportu. Gdzie dokument tożsamości czy karta kredytowa, czy jakaś jedna inna karta pozwolą na używanie wszystkich środków transportu.

""

mat.pras.

regiony.rp.pl

Jak dzielnica robi się zbyt biedna, ściągamy klasę średnią przez różnego rodzaju zachęty. Jak staje się zbyt bogata, wstawiamy tam mieszkania socjalne. Nie ma u nas ani jednej dzielnicy monolitu

To wielka zmiana. Bo przez dekady Bruksela była miastem samochodów, choćby z powodu imponujących tuneli okalających centrum miasta.

Była miastem użytkowym. Tu się pracowało, a spało gdzie indziej. I dlatego zbudowano autostradę w mieście. Ale to się skończyło.

Zburzycie tunele?

Burzymy na razie dwa wiadukty. Nie zlikwidujemy oczywiście małej obwodnicy, której częścią są tunele. Ale ją przebudowujemy, tworzymy ścieżki rowerowe i więcej miejsca dla pieszych. Aż 70 proc. ruchu koło Grand Place, to tranzyt. Jeszcze w 1992 roku ten piękny plac był parkingiem. To już nie wróci. Teraz trzeba myśleć o lepszej mobilności o czystym powietrzu.

Tworzycie strefę dla pieszych w centrum Brukseli. To budzi kontrowersje, choćby ze strony handlu.

Nie znam ani jednej strefy dla pieszych w wielkich miastach, która nie budziłaby kontrowersji. To jest skomplikowane, ale z pewnymi rzeczami nie można czekać. Po pierwsze zanieczyszczenie powietrza. Po drugie trzeba czasem politycznej odwagi, żeby pójść naprzód. A to wymaga wielkich inwestycji. Na ten projekt 700 wydamy mln euro.

Smog to też grzanie budynków. To trudne w Brukseli, gdzie większość domów ma ogrzewanie indywidualne.

Ogrzewanie odpowiada za 60 proc. gazów cieplarnianych, a samochody za 20 proc. Dlatego bardzo stawiamy na izolację budynków. W regionie Brukseli wydamy ponad miliard euro na zaizolowanie mieszkań socjalnych i budynków publicznych. Prywatnych właścicieli też do tego zachęcamy. Nowe budynki już muszą być pasywne.

""

regiony.rp.pl

Bruksela to stolica UE, siedziba unijnych instytucji. Czasem zapominamy, że to też miasto i jego mieszkańcy. Czy trudniej takim miejscem zarządzać?

Postanowiliśmy to przekuć na naszą korzyść. Jesteśmy stolicą Europejczyków, jesteśmy jednym z najbardziej kosmopolitycznych miast na świecie, z jej 184 narodowościami, które żyją obok siebie, które razem pracują tutaj w Brukseli. To niespotykane, że 1,2-milionowe miasto jest tak znane na świecie, bo decyduje się tu o 70 proc. unijnej legislacji. Jesteśmy teraz drugim najbardziej kosmopolitycznym miejscem na świecie, po Dubaju, ale przed Londynem czy Paryżem i Nowym Jorkiem. Mamy 50–60 tys. urzędników unijnych, tysiąc korespondentów zagranicznych mediów, 15 tysięcy lobbystów, i ponad 10 tysięcy organizacji międzynarodowych. Ale obok tego jest po prostu normalne miasto, na tym wielkim skrzyżowaniu kultur. W porównaniu z innymi stolicami mieszkania nie są tu bardzo drogie, żyje się nieźle, bogate życie kulturalne, zawsze jest co robić. Naszym zadaniem jest pogodzenie tego aspektu stolicy europejskiej, również w sensie administracyjnym, tu zapadają decyzje, z funkcją miasta sąsiedzkiego, gdzie chce się mieszkać. Około 70 proc. unijnych urzędników zostaje na emeryturę w Brukseli.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dyskusje
Jerzy Buzek: Zohydzanie Polakom Zielonego Ładu to cynizm
Dyskusje
10 tys. zł za krótki film. Startuje 9. edycja konkursu #63sekundy
Dyskusje
Zygmunt Berdychowski: Potrzebne jest nowe otwarcie
Dyskusje
25 lat samorządu województw. Co się udało, co przyniesie przyszłość?
Dyskusje
Prezydent Lublina: Robimy to, co do nas należy