Krzysztof Iwaniuk: W samorządzie powinno być mniej polityki

Publikacja: 13.09.2020 16:05

Krzysztof Iwaniuk: W samorządzie powinno być mniej polityki

Foto: mat.pras.

Jeśli mamy mieć zrównoważony rozwój, to potrzeba więcej solidarności wewnątrz kraju. Prawo nie może być pisane tylko z perspektywy dużych miast – mówi Krzysztof Iwaniuk, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP oraz wójt gminy Terespol.

Jak pan ocenia z perspektywy przewodniczącego Związku Gmin Wiejskich relacje z rządem? Coś zmieniło się na lepsze? 

Obecnie w Polsce prawo tworzone jest bardzo szybko, nie ma czasu na rzetelne konsultacje. Mimo że funkcjonuje Komisja Wspólna Rządu i Samorządu Terytorialnego, nie wszystkie projekty aktów prawnych na nią trafiają, bowiem część jest kierowanych do parlamentu jako inicjatywa poselska i są to często zasadnicze zmiany. Złą praktyką jest to, że daje się zadania bez adekwatnych do ich wykonania środków. Klasycznym przykładem jest oświata czy służba zdrowia w powiatach. Polska jest bardzo różnorodna, różne są możliwości gmin, i dlatego jest pilna potrzeba nowelizacji ustawy o dochodach, bo za chwilę wiele gmin będzie miało problemy z uchwalaniem budżetu.

Niedofinansowanie oświaty sprawiło, że gminy, które do tej pory miały nadwyżkę operacyjną (ponad 500 na początku roku), zakończyły inwestycje, nie rozpoczynają nowych z obawy przed kolejnymi zmianami, które albo pozbawiają je dochodów, albo wymuszają dodatkowe finansowanie, jak np. podwyżki dla nauczycieli. Może jakoś przetrwamy ten rok siłą rozpędu, ale dzisiaj już możemy obserwować postępującą stagnację.

Dlaczego nie ma nowych inwestycji? 

W wielu gminach nie ma nadwyżki operacyjnej netto. To jest poważny problem. To podważa ideę samorządności, bo o tej nadwyżce decydują władze lokalne. Ustawa z 2003 roku o dochodach JST wymaga pilnej nowelizacji, aby przywrócić bardziej zrównoważony rozwój Polski.

A środki unijne? 

Oczywiście są, ale można się o nie ubiegać pod warunkiem, że ma się środki na wkład własny, który w nowej perspektywie będzie jeszcze większy. Najgorszy będzie rok 2021. Wtedy zadziałają mechanizmy uśredniania możliwości kredytowych i zostanie ustalony nowy wskaźnik zadłużania gmin.

CZYTAJ TAKŻE: Burmistrz Nowego Targu: Przyglądamy się każdej złotówce

Co powinno się teraz wydarzyć, zwłaszcza jeśli chodzi o wsparcie rządowe? 

Te działania wspierające, które się pojawiły, są cenne, ale nie rozwiązują sprawy systemowo. Nie rozwiązuje to sytuacji gmin, które muszą działać w sposób długofalowy, co jest konieczne dla zrównoważonego rozwoju. Gdzie trafiają środki? Kryteria są niejednoznaczne, jeśli chodzi o wsparcie na inwestycje. Znam gminy, które nie mają wkładów własnych, więc nawet nie starają się o te pieniądze. To pogłębia  dysproporcje. Fundusz Inwestycji Lokalnych to projekt doraźny, na okres przejściowy. Tak zakładam. Cieszę się, że nasz pomysł – Związku Gmin Wiejskich – został zaaprobowany przez rząd i pomoże nam w wychodzeniu z kryzysu wywołanego pandemią. Tylko te fundusze niekoniecznie trafią do tych, którzy najbardziej tego potrzebują. Warto zauważyć, że gminy mają koszty stałe, jak koszty energii, płaca minimalna i inne.

Zabrano nam część wpływów z PIT, bo ten jest zerowy dla młodych pracowników. Na to wszystko nakłada się demografia, depopulacja niektórych obszarów wiejskich.

Czego w takim razie potrzebują samorządy? 

Po pierwsze, zmiany systemu finansowania oświaty. Skoro minister ustala pensje, to wszystkie pensje w oświacie powinny być w gestii państwa. Kto ustala, ten płaci. O tym wkrótce chcemy rozmawiać na najbliższej Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu. My nie mamy takich możliwości jak rząd w stosunku do swoich budżetów. Każda podwyżka dla nauczycieli może  grozić kolejnym gminom utratą płynności finansowej. Z tym wiąże się konieczność pilnej nowelizacji ustawy o dochodach. Musimy być bardziej sprawiedliwi. Ustawa z 2003 roku zakładała, że najlepiej mieć dochody własne. To działa tam, gdzie są firmy i gdzie mieszkają zamożni ludzie. Ale są przecież gminy, w każdym regionie – poza wyjątkami, np. obszarami metropolitalnymi, gminami kopalnianymi czy wykorzystującymi swoją rentę geograficzną, które sobie nie poradzą, bo mają ciągle problemy infrastrukturalne. Drogi, wodociągi, kanalizacja. Jeśli mamy mieć zrównoważony rozwój, to potrzeba więcej solidarności wewnątrz kraju. Prawo nie może być pisane tylko z perspektywy dużych miast.

I dlatego powstało niedawno stowarzyszenie Samorządy dla Polski, którego pan jest członkiem? 

Mam nadzieję, że będzie temu służyć. Są w nim wszystkie rodzaje samorządów. My musimy być bardziej solidarni, nie tylko w sposób korporacyjny bronić naszych interesów. Inne są problemy w powiatach, inne w gminach wiejskich. Tu jest bardzo wiele do nadrobienia, by nie być egoistycznym, aby rozumieć innych i wypracować wspólne stanowisko. Potrzeby wydatkowe są różne i są to potrzeby różnej jakości.

CZYTAJ TAKŻE: Prezydent Rudy Śląskiej: Miasto w ścisłym reżimie sanitarnym

Kilka tygodni temu miasta wsparły gminy poszkodowane przez podtopienia. 

To ładne gesty, ale potrzebne są zmiany ustawowe, np. w finansowaniu gmin, a nie doraźne działania. Mam nadzieję, że w Stowarzyszeniu będziemy się martwić o całą Polskę.

To jest projekt polityczny? 

Nie. To jest typowa inicjatywa społeczna. Mam nadzieję, że skoro stowarzyszenie jest ogólnopolskie i skoro jest kierowane do czynnych samorządowców, to będziemy nasze rozmowy przekładać na wspólny głos ogólnopolski, który będzie bardziej słyszalny, szczególnie na forum parlamentu i rządu. Tego nam brakuje. Tym bardziej że wiele projektów ważnych dla samorządu jest zgłaszanych jako projekty poselskie. Trzeba pracować nad tym, by i tam mieć swoich przedstawicieli. Bo tylko projekty rządowe opiniowane są przez Komisję Wspólną.

A spogląda pan na projekt Rafała Trzaskowskiego Nowa Solidarność, który ma wystartować w październiku? 

Dziś najważniejsze jest to, by było mniej frustracji. To nie jest tylko problem Polski. To samo dotyczy wielu krajów Europy. Są całe regiony, które się wyludniają. Nie ma miejsc pracy. Młodzi ludzie wyjeżdżają. W Polsce mimo dopłat jedna trzecia gruntów ornych jest nieużywana. A my jako samorządowcy mamy parodię zadań własnych. Uważam jednak, że powinno być mniej polityki w samorządzie. Mieszkańcy oczekują od nas przede wszystkim skutecznego działania.

Pół roku po wybuchu pandemii, co pana martwi, a co okazało się mocnym punktem, jeśli chodzi o gminy wiejskie? 

Trudno mówić o mocnych punktach, na pewno duże rozproszenie spowodowało, że zachorowań jest zdecydowanie mniej niż w dużych miastach. Co martwi? To, że wszyscy jesteśmy w jakimś sensie zastraszeni. Życie publiczne, kulturalne w wielu miejscowościach zamarło albo jest mocno ograniczone, do absolutnego minimum. W przypadku gmin jest bardzo różna sytuacja, jeśli chodzi o wpływ kryzysu na gospodarkę i dochody, którego jeszcze dziś nie umiemy przewidzieć.

Państwo wsparło firmy, ale na długo może to nie wystarczyć. Przy tak nikłej nadwyżce operacyjnej w gminach wiejskich problemy mogą być poważne.

Dyskusje
Jerzy Buzek: Zohydzanie Polakom Zielonego Ładu to cynizm
Dyskusje
10 tys. zł za krótki film. Startuje 9. edycja konkursu #63sekundy
Dyskusje
Zygmunt Berdychowski: Potrzebne jest nowe otwarcie
Dyskusje
25 lat samorządu województw. Co się udało, co przyniesie przyszłość?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Dyskusje
Prezydent Lublina: Robimy to, co do nas należy