Zamknięcie Turowa? „Wyrok na dziesiątki tysięcy ludzi”

Mamy świadomość, że transformacja energetyczna dotknie naszego regionu, przygotowujemy się na to. Ale to powinno dokonywać się na drodze ewolucji, a nie rewolucji. Potrzebny jest czas – mówi Wojciech Dobrołowicz, pełniący funkcję burmistrza miasta i gminy Bogatynia.

Publikacja: 26.05.2021 16:26

Zamknięcie Turowa? „Wyrok na dziesiątki tysięcy ludzi”

Foto: fot. adobestock / ukasz

Jaka jest atmosfera w Bogatyni po decyzji TSUE w sprawie kopalni w Turowie?

Atmosfera jest zmienna, napięta, pełna emocji. Na pewno taka była w piątek, kiedy informacja o tej decyzji dotarła do nas, to rzeczywiście w wielu oczach i umysłach była wizja apokaliptyczna, wizja ogromnego dramatu.

Jednak  stanowisko premiera Mateusza Morawieckiego, zarówno jego  pierwszy komunikat, a także te kolejne – poniedziałkowe i wtorkowe – uspokoiły nas.

Mieszkańcy, a zwłaszcza pracownicy kompleksu Turów, czują się potraktowani bardzo niesprawiedliwie.

Ta decyzja TSUE jest oderwana od rzeczywistości. Ktoś, kto ją podejmował, nie ma pojęcia o funkcjonowaniu polskiej energetyki i takiego kompleksu jakim jest Turów.

Co więcej, była to decyzja skrajnie nieodpowiedzialna. Jedna osoba podejmując taką decyzję, gdyby została ona zastosowana, wydałaby wyrok na dziesiątki tysięcy ludzi, których czekałby ogromny kryzys społeczno-gospodarczo-ekonomiczny.

Mimo, że mamy zapewnienia ze strony rządu, ze strony premiera, które nas uspokajają, to jednak część mieszkańców czuje się pokrzywdzona przez Trybunał Sprawiedliwości.

Mieszkańcy, a zwłaszcza pracownicy kompleksu Turów, w tym związkowcy, podejmują pewne inicjatywy, jak protesty pokojowe czy dzisiejsza wizyta pod regionalną siedzibą Komisji Europejskiej we Wrocławiu.

""

Wojciech Dobrołowicz, pełniący funkcję burmistrza miasta i gminy Bogatynia / fot. UM Bogatynia

regiony.rp.pl

Czeka pan i mieszkańcy na porozumienie z Czechami w sprawie kopalni Turów?

Tak, tak. We wtorek odbyła się konferencja ze strony czeskiej. Do takich spotkań między stronami doszło, pewne zalążki, pewne szkice takiego porozumienia do nas docierają.

Rozmowy są prowadzone. Te emocje i taki zubożony spokój pracy w tym regionie, zakończy się na pewno z momentem podpisania stosownego porozumienia przez stronę polską i czeską.

CZYTAJ TAKŻE: W końcu nadeszła ekologiczna transformacja energetyczna polskich miast i gmin

Jaka część budżetu gminy związana jest z kopalnią, z elektrownią Turów?

Jeśli chodzi o same podatki, opłaty to ok. 30 proc. naszego budżetu. To jest blisko 50 mln zł. Ale to nie wszystko, bo jest udział gminy w podatku PIT i CIT od pracowników kopalni czy elektrowni.

Trzeba pamiętać, że gdyby przestał funkcjonować Turów, to przestałyby funkcjonować spółki zależne od tego kompleksu, ale też upadałyby mniejsze firmy, dostawcy, producenci, ale też usługodawcy.

Ostatnia duża inwestycja w Turowie – budowa bloku energetycznego, sprowadziła do nas tysiące osób. Nie tylko z Polski, ale też z Europy i całego świata. I oni napędzali lokalną gospodarkę przez korzystanie z usług, korzystanie z miejsc noclegowych, czy gastronomii. Więc to też napędza.

Gdyby to zostało odcięte, to ogromny dramat czekałby ten region i nie wiem, czy byśmy wyszli z niego cało.

Czy w pandemii gmina musiała ciąć swoje wydatki, zwłaszcza na inwestycję? Czy dawała sobie radę bez tego?

Dzięki Rządowemu Funduszowi Inwestycji Lokalnych, dzięki wsparciu rządu i kompleksowi Turów i niezakłóconym wpływom z tego tytułu,  zachowaliśmy naprawdę bardzo dobry poziom funkcjonowania samorządu.

Co więcej, udało się pozyskać środki na wiele inwestycji, których byśmy nie otrzymali, gdyby nie  było pandemii.

A jeśli chodzi o funkcjonowanie i zależność z kompleksem Turów to mamy od nich ciepło, bo nie mamy własnej elektrociepłowni. Więc gdyby kopalnia została zamknięta, to nasza gmina traci ciepło.

A my mamy na utrzymaniu szkoły i przedszkola, ośrodek kultury, bibliotekę, czy ośrodek sportu. Więc musielibyśmy ciąć koszty i ograniczać dostęp dla mieszkańców na taką rekreację.

Mamy też szpital gminny, w który stale inwestujemy. Nie tylko sprzęt, ale też w codzienne funkcjonowanie, tak aby zapewnić opiekę zdrowotną na najwyższym poziomie dla naszych mieszkańców.

W czasie pandemii placówka stała się szpitalem covidowym. Na co dzień funkcjonuje tam 100 łóżek, ale dzięki sprawnej organizacji dyrektora i pracowników, którzy z ogromnym poświęceniem do tego tematu podeszli – to szpital rozszerzył się o dodatkowe 57 łóżek covidowych.

Nie straciliśmy na pandemii. A wręcz przeciwnie, dzięki stanowczym krokom, tarczom i środkom, które były przeznaczone na walkę z Covidem, zarówno szpital został bardziej wyposażony, ale też sama gmina miała możliwość pozyskania środków na realizację inwestycji.

CZYTAJ TAKŻE: Samorządy po pandemii. Z deszczu pod rynnę

Czy to pandemia przełożyła przedterminowe wybory na burmistrza Bogatyni?

Tak. 20 sierpnia ub. roku burmistrz miasta złożył rezygnację z mandatu, a ja 11 września zostałem wyznaczony do pełnienia jego funkcji.

Pierwszy termin wyborów był wyznaczony na listopad 2020, ale październik–listopad były takimi miesiącami, kiedy ta pandemia się rozwijała. Liczba zachorowań i zgonów bardzo dynamicznie rosła.  Cały ten okres jesienno-zimowy to były wzrastające statystki zakażeń w porównaniu do wiosny 2020 roku.

A w tym roku liczby zachorowań były jeszcze kilkukrotnie wyższe. Tak więc wybory mają się odbyć 13 czerwca. Wcześniej były przekładane ze względu na trudną sytuacją pandemiczną.

Pan też się zdecydował startować w tych wyborach. Najważniejsza rzecz dla Bogatyni, którą chce pan dokonać w pierwszej kolejności, jeśli wygra wybory?

Na chwilę obecną to, żeby myśleć o rozwoju tego regionu. O jego przyszłości. A hasło zasadnicze: obronimy Turów. I na tym trzeba się teraz skoncentrować, żeby ustabilizowała się sytuacja. W tej sprawie toczą się rozmowy na najwyższym szczeblu i naprawdę intensywnie nad tym pracujemy.

A jeśli chodzi o miasto i gminę Bogatynia, to potrzebny jest nam tutaj boom inwestycyjny, bo przez lata było wiele zaniedbań.

Ma pan wizję dla miasta bez kopalni?

Myślimy o tym i już nad tym pracujemy. Kiedy powierzono mi funkcję burmistrza, przystąpiłem do intensywnych działań, aby opracować strategię dla miasta i gminy Bogatynia. Te prace już trwają.

Mamy świadomość, że transformacja energetyczna dotknie naszego regionu, przygotowujemy się na to, ale to powinno dokonywać się na drodze ewolucji, a nie rewolucji. Potrzebny jest czas.

W gminie Bogatynia stają największe farmy fotowoltaiczne w Polsce. Jesteśmy w dwóch certyfikowanych klastrach energii odnawialnej. Będą kolejne inwestycje w energię odnawialną, więc mamy też tę wizję, że w pewnym momencie kopalnia zaprzestanie swojej działalności, a tym samym elektrownia.

Dlatego też szykujemy tereny inwestycyjne pod innych inwestorów, przedsiębiorców, którzy mogliby zapewnić u nas miejsca pracy.

Chcemy też iść w turystykę, podkreślić tę wyjątkowość położenia na trójstyku granic: Polski, Niemiec i Czech oraz tego, że żyjemy na terenie domów przysłupowych. To jest wyjątkowa architektura, którą chcemy odrestaurować, wyremontować i zaprosić do nas jak najwięcej osób, które by napędzały lokalną gospodarkę.

Jaka jest atmosfera w Bogatyni po decyzji TSUE w sprawie kopalni w Turowie?

Atmosfera jest zmienna, napięta, pełna emocji. Na pewno taka była w piątek, kiedy informacja o tej decyzji dotarła do nas, to rzeczywiście w wielu oczach i umysłach była wizja apokaliptyczna, wizja ogromnego dramatu.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dyskusje
Jerzy Buzek: Zohydzanie Polakom Zielonego Ładu to cynizm
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Dyskusje
10 tys. zł za krótki film. Startuje 9. edycja konkursu #63sekundy
Dyskusje
Zygmunt Berdychowski: Potrzebne jest nowe otwarcie
Dyskusje
25 lat samorządu województw. Co się udało, co przyniesie przyszłość?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Dyskusje
Prezydent Lublina: Robimy to, co do nas należy