Jerzy Stępień: Samorządy zmieniły i zmieniają nasze życie

Myśmy musieli zbudować praktycznie wszystko od zera, w trzy miesiące – wspomina prof. Jerzy Stępień, generalny komisarz wyborczy w 1990 roku.

Publikacja: 27.05.2020 11:28

Jerzy Stępień – sędzia, współtwórca reformy samorządowej

Jerzy Stępień – sędzia, współtwórca reformy samorządowej

Foto: fot. Krzysztof Skłodowski / Fotorzepa

Na ile ważna jest data 27 maja w pana kalendarzu?

Dla mnie to bardzo ważna data, zupełnie przełomowa, bo wtedy zaczęła się budowa III Rzeczypospolitej. Samorząd terytorialny od zawsze był dla mnie bardzo ważny, od początku byłem przekonany, że jego reaktywacja jest koniecznym warunkiem funkcjonowania państwa demokratycznego, w Senacie brałem udział w tworzeniu ustaw powołujących do życia samorząd w wolnej Polsce. Aż w końcu 27 maja 1990 roku Polacy także otrzymali możliwość wyboru swoich przedstawicieli do rad gmin, do samorządu, który jest najbliższy ludziom.

To było, i jest co cztery lata, święto demokracji?

Rzeczywiście często tak nazywa się dzień wyborów, ale moim zdaniem niesłusznie. Bo świętowanie kojarzy się z odpoczynkiem, lekkim podejściem, głośnym celebrowaniem. A wybory wymagają skupienia, zastanowienia się właśnie nad własnymi wyborami. Bo nasze decyzje mają wielki wpływ na naszą przyszłość.

""

fot. Krzysztof Skłodowski / Fotorzepa

regiony.rp.pl

Ustawa wprowadzająca samorząd gminny w Polsce gotowa była w marcu 1990 roku, a już w maju Polacy poszli do urn. Czyli można całą procedurę wyborczą przygotować w trzy miesiące?

Wszystko zależy od ordynacji wyborczej, jeśli jest dobra, to rzeczywiście jest to możliwe. I od ludzi. Myśmy musieli zbudować praktycznie wszystko od zera. Nie istniała wtedy Państwowa Komisja Wyborcza, a ludziom z rad narodowych nie mogliśmy ufać. Wówczas prezydentem wciąż był gen. Wojciech Jaruzelski, który nie chciał oddawać władzy na poziomie lokalnym w ręce samorządu terytorialnego, czyli zwykłych ludzi. Ordynacja wyborcza przewidywała, że w skład kolegium, ciała doradczego przy generalnym komisarzu wyborczym, wchodzić będzie trzech sędziów Trybunału Konstytucyjnego i trzech sędziów Naczelnego Sądu Administracyjnego. Z kolei ja zdecydowałem, że wojewódzkimi komisarzami wyborczymi będą sędziowie, wtedy świeżo wybrani prezesi sądów wojewódzkich, którzy cieszyli się największym zaufaniem w samych kręgach sędziowskich. Tak, szczerze mówiąc, stworzyliśmy na wiele lat aparat, który wchłonęła dzisiejsza Komisja Wyborcza.

CZYTAJ TAKŻE: Burmistrz Mszczonowa: Wybory bezpośrednie to zawsze stres

Pan był generalnym komisarzem wyborczym, czy udana organizacja wyborów była pana osobistym sukcesem?

Obserwatorami było kilkudziesięciu przedstawicieli Rady Europy, którzy napisali w ostatnim zdaniu swojego sprawozdania, że wybory były demokratyczne, wolne, sprawiedliwe i dobrze zorganizowane. To dla mnie ważna ocena mojej pracy. I niewątpliwie 27 maja 1990 roku był jednym z najważniejszych dni w moim życiu.

Co pana wówczas najbardziej rozczarowało, oprócz stosunkowo niskiej frekwencji?

Frekwencja rzeczywiście była niska, sięgnęła 42 proc., a spodziewaliśmy się znacznie wyższej. Ale bardziej cieszył nas ogromny entuzjazm. Zarówno wśród wszystkich ludzi, którzy pomagali organizować te wybory, jak i wśród samych wyborców. Ludzie szli do głosowania z nadzieją na zmianę na lepsze, mieli świadomość, że uczestniczą w przełomowym wydarzeniu. To były pierwsze całkowicie wolne wybory, pierwsze wybory do reaktywowanego samorządu terytorialnego, tworzyliśmy od początku proces wyborczy, powstawał pierwszy system informatyczny do obsługi tego procesu. Tomasz Lis przeprowadzał ze mną pierwszy wywiad poza redakcją telewizji, który był nadawany na żywo.

Wiele rzeczy było takich pierwszych, świeżych, dawało poczucie nowego otwarcia.

Ponad połowa Polaków głosowała wówczas na radnych popieranych przez Komitety Obywatelskie Solidarność. Można powiedzieć, że wygrała Solidarność?

W pewnym sensie tak, bo ludzie mieli zaufanie do kandydatów popieranych przez Solidarność. Ale warto zauważyć, że komitety działały w tzw. terenie i miały zdolność do wyszukiwania najlepszych przedstawicieli społeczności lokalnych, co miało zapewne duży wpływ na decyzje wyborców. Warto też dodać, że jedną czwartą głosów otrzymali kandydaci niezależni, popierani przesz lokalne komitety wyborcze, znacznie mniej głosów dostali zaś kandydaci partii politycznych. To chyba dobrze pokazuje, że w wyborach samorządowych ludzie głosują przede wszystkich na kandydatów, którzy są jak najbliżej ich prawdziwego życia.

CZYTAJ TAKŻE: 30 lat samorządu w Polsce: Dobrze wykorzystany czas

Ciekawe, że wśród nowo wybranych samorządowców znaleźli się też ludzie związani z komunistycznymi radami narodowymi.

Nie zdziwiło nas to. Rady narodowe nie miały praktycznie żadnych pieniędzy i możliwości, by mieć jakikolwiek wpływ na życie gminy. Jeśli w takich warunkach danemu naczelnikowi rady narodowej udawało się robić coś dobrego, to ludzie wierzyli, że ta osoba może zrobić jeszcze więcej w prawdziwym samorządzie.

Patrząc z perspektywy 30 lat, samorząd terytorialny zdał egzamin, spełnił pokładane w nim nadzieje?

Jako organizator życia społeczno-gospodarczego na pewno tak. Już pierwsze lata pokazały, jak wielkie zmiany zachodzą w naszym codziennym życiu. Przed 1990 rokiem większość wsi nie miała kanalizacji, po 1990 roku budowano już tysiące kilometrów sieci. Szybko zaczęła pojawiać się podstawowa infrastruktura, jakieś drogi, szkoły, porządne wodociągi, bo trzeba było nadrabiać dziesiątki lat zapóźnień. Samorząd zaczął ściągać inwestorów, powstawały nowe miejsca pracy, a wejście do Unii Europejskiej przyniosło drugą falę potrzebnych inwestycji.

Samorządy zmieniły i zmieniają nasze życie, a demokracja lokalna jest fundamentem państwa demokratycznego. Oczywiście obecnie samorząd nie jest idealny, można mieć wiele uwag, ale ten podstawowy egzamin został zaliczony.

Na ile ważna jest data 27 maja w pana kalendarzu?

Dla mnie to bardzo ważna data, zupełnie przełomowa, bo wtedy zaczęła się budowa III Rzeczypospolitej. Samorząd terytorialny od zawsze był dla mnie bardzo ważny, od początku byłem przekonany, że jego reaktywacja jest koniecznym warunkiem funkcjonowania państwa demokratycznego, w Senacie brałem udział w tworzeniu ustaw powołujących do życia samorząd w wolnej Polsce. Aż w końcu 27 maja 1990 roku Polacy także otrzymali możliwość wyboru swoich przedstawicieli do rad gmin, do samorządu, który jest najbliższy ludziom.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dyskusje
Jerzy Buzek: Zohydzanie Polakom Zielonego Ładu to cynizm
Dyskusje
10 tys. zł za krótki film. Startuje 9. edycja konkursu #63sekundy
Dyskusje
Zygmunt Berdychowski: Potrzebne jest nowe otwarcie
Dyskusje
25 lat samorządu województw. Co się udało, co przyniesie przyszłość?
Dyskusje
Prezydent Lublina: Robimy to, co do nas należy