PiS zapowiada, że po wyborach prezydenckich dojdzie do podziału Mazowsza. Co wtedy? Jakie przewiduje pan konsekwencje dla regionu?
Te konsekwencje są nieprzewidywalne. Bardzo trudno wyobrazić sobie taką decyzję w kontekście absorpcji środków europejskich. Jesteśmy w trakcie realizacji budżetu UE na lata 2014–2020. Już przygotowujemy regionalne programy operacyjne na lata 2021–2027.
Podział regionu, z wszystkimi konsekwencjami na poziomie krajowym i europejskim, może przynieść nieprzewidywalne konsekwencje. W najlepszym razie: duże opóźnienia w wydatkowaniu lub nawet utratę środków europejskich, spowolnienie rozwoju regionu i chaos organizacyjny. Nie mam co do tej całej hecy żadnych wątpliwości. Tu nie chodzi o dobro regionu, tylko o łupy polityczne – nowe wybory i przejęcie władzy na Mazowszu.
PiS mówi: będzie sprawiedliwiej.
Słyszałem różne argumenty, ale często są to argumenty ludzi, którzy bardzo powierzchownie zajmują się sprawą i polityką rozwoju, strategiami rozwoju, wykorzystaniem budżetów europejskich. To są często osoby mające bardzo archaiczną wiedzę, która opiera się na przekonaniu, że bogata Warszawa – zawyżając dochody całego województwa – powoduje, iż ta biedniejsza część nie otrzymuje wsparcia z UE. Albo że Warszawa wysysa gros tych środków. To jest nieprawda. Województwo ma ponad 20 lat.