Rewitalizacja pozwalała wygrywać wybory, nadawała sens i tempo zmianom dokonującym się w małych ojczyznach. Nie inaczej było na Mazowszu, gdzie przez ostanie dwadzieścia lat toczono zażarte boje, jak mają wyglądać, place, skwery, parki, budynki miejskie, aleje. Proces ten dokonuje się nadal. Część projektów rewitalizacyjnych kończy się (odnowienie ciechanowskiego rynku, centrum Grodziska Mazowieckiego), a część zaczyna (nowo przygotowywane inwestycje w Płocku, mikroprogram rewitalizacji Pragi-Północ).
W tej radości „piękniejących miast” warto jednak dać sobie czas na chwilę namysłu nad tym, co i jak się robi. W wielu przypadkach projekty rewitalizacyjne w najmniejszym stopniu nie liczyły się z zastaną substancją architektoniczną, zabytkową, przyrodniczą, ale także tą mieszkającą w sercach mieszkańców. Miało to i ma swoje dość konkretne przyczyny. Przede wszystkim wizerunkowe. Udany projekt rewitalizacyjny musiał być projektem, który wszyscy zobaczą, koło którego nikt nie przejdzie obojętnie. Wyłożenie placu kostką i ustawienie fontanny nie byłoby widoczne, gdyby nie usunięcie wszelkich zastanych na miejscu planowanej rewitalizacji drzew. To właśnie one, wraz z zasiedlającymi je ptakami i innymi zwierzętami były największą ofiarą rewitalizacyjnego szaleństwa, którego kwintesencją są niektóre rewitalizacje parków, które uczyniły je obiektami… bez drzew oraz krzewów. A takich również nie brakowało na ziemi mazowieckiej. Innym aspektem „upiększania” polskich miast było wprowadzenie w ramach rewitalizacji do centrum miast ogromnej ilości nowych miejsc do parkowania. Jeszcze innym, zrównanie rewitalizacyjnej estetyki z potrzebami przeciętnego zjadacza chleba, który rewitalizacyjny dorobek samorządowców każdorazowo weryfikował w wyborach.
Mimo przywołanych zjawisk nie sposób nie odnotować, iż rewitalizacja była dla Mazowsza prawdziwym kołem zamachowym tak dla gospodarki, jak i dla wspólnot lokalnych jako takich. Lepsze, gorsze, ładniejsze czy brzydsze, odnowione miejsca w przestrzeni publicznej rzeczywiście stały się miejscem spotkań mieszkańców i licznych lokalnych wydarzeń, społecznych, kulturalnych i politycznych. W kolejnych latach, jeżeli chcemy, aby nie kojarzyła się z dewitalizacją życia biologicznego całej okolicy, musiałaby odbywać się z poszanowaniem zastanego stanu faktycznego. W krajach zachodnich widać wyraźnie, iż coraz większa liczba zmian w przestrzeni miejskiej związana jest z potrzebami ekologii, uwzględnia zasilanie słońcem, wprowadza nowoczesne rozwiązania z zakresu zieleni miejskiej czy gospodarki wodnej. Jeżeli chcemy naprawdę rewitalizować, również tu na Mazowszu, musimy to wszystko brać pod uwagę. W przeciwnym razie zrewitalizowane mazowieckie miejscowości mogą szybko stać się czymś w rodzaju skansenu polskiej modernizacji. >R4