Tak jakbyśmy pogodzili się już z bardzo głębokimi podziałami, których przezwyciężenie nie wydaje się dzisiaj możliwe. Uważamy, być może zasadnie, że możliwe jest wyłącznie „obniżenie temperatury sporu politycznego”, a nie zakopanie głębokich rowów. Oczywiście, spór polityczny jest immanentną cechą demokracji, ale właśnie spór, a nie sytuacja przypominająca tygodnie przed wybuchem wojny domowej.
Ten minimalizm, owe „wyciszenie emocji”, wydaje mi się niebezpieczny. Tracimy poczucie narodowej wspólnoty i nawet jeśli politycy staną się trochę bardziej powściągliwi w swoich wypowiedziach i działaniach, w co w roku wyborczym trudno uwierzyć, to poczucia wspólnoty w ten sposób nie odbudujemy. A jej odbudowanie ma znaczenie fundamentalne. Czasu na to zostało niewiele.