Lider Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna kilka miesięcy przed wyborami samorządowymi przewidywał, że sukcesem dla opozycji będzie utrzymanie władzy w ośmiu sejmikach. Tuż po wyborach wydawało się, że Koalicja Obywatelska poradzi sobie nawet lepiej. Ale ostatecznie – za sprawą wydarzeń z Dolnego i Górnego Śląska – przewidywania Schetyny się sprawdziły.
Wynik 8:8 dla polityków PiS, z którymi rozmawialiśmy, to powód do słabo skrywanego tryumfu. Trudno się dziwić. Przed wyborami samorządowymi politycy PiS rządzili tylko w jednym sejmiku – na Podkarpaciu. Teraz zwiększyli swój stan posiadania m.in. o ważne regiony na południu i wschodzie Polski.
Teraz czas na konsekwencje polityczne. – Zarówno PO, jak i PSL będą mieć problem ze strukturami. To nie będzie proces natychmiastowy, ale w końcu zacznie być widoczny – przewiduje w rozmowie z nami jeden z wpływowych polityków PiS. O co chodzi? O proces, w którym stopniowo „oczyszczane” z działaczy Platformy i PSL będą kolejne instytucje i agendy w przejętych przez PiS województwach. To – zdaniem PiS – doprowadzi do poważnych napięć w partiach opozycyjnych.
PiS liczy, że rozczarowani działacze PSL mogą doprowadzić za kilka miesięcy do zmiany lidera partii. To właśnie ludowcy mogą w ostatecznym rozrachunku stracić najwięcej samorządowych posad. Nie tylko oni jednak.
Wolta Kałuży wstrząsa Śląskiem
Najbardziej dramatyczny przebieg tzw. III tury wyborów był na Śląsku. Tam miała powstać koalicja PO, Nowoczesnej, PSL i SLD. Z przewagą jednego mandatu województwem nadal miał rządzić Wojciech Saługa z PO. Odpowiednie dokumenty zostały nawet podpisane. Ale województwem rządzi PiS.