Rz: Czy w Polsce mamy już bardzo nasycony rynek, jeśli chodzi o powierzchnie handlowe?
Radosław Knap: Jesteśmy w środku europejskiej stawki. Mówiąc o nasyceniu powierzchnią handlową, musimy jednak pamiętać, że nie mówimy tylko o tradycyjnych centrach handlowych, ale także parkach handlowych, pasażach, placówkach przy ulicach handlowych. Patrząc na mapę Europy i idąc po niej od południa na północ, wskaźnik powierzchni handlowej do liczby mieszkańców rośnie, co związane jest choćby z warunkami pogodowymi. Na południu, z ciepłą aurą, więcej osób może korzystać ze sklepów przy ulicach handlowych, galerii jest mniej. Na północy Europy mamy trend odwrotny. W Polsce lata PRL nie sprzyjały rozwojowi marek sieciowych i budowaniu nowoczesnego handlu, w latach 90. doszły m.in. problemy z prawem do własności lokali przy ulicach, co również wpłynęło na obraz rynku. Dlatego powstające potem galerie i parki handlowe wypełniały tę lukę i stawały się bardzo popularnymi miejscami zakupów i spędzania czasu, dając możliwość rozwoju wielu polskim markom.
Wracając do nasycenia powierzchnią, warto analizować dane w szerszym kontekście, patrząc np. na siłę nabywczą, rozkład oferty najemców, wielkość miejscowości. Mamy w Polsce aglomeracje takie jak Poznań czy Wrocław z wyższym od średniej współczynnikiem, ale mają one wyższą siłę nabywczą i klientów niebędących ich stałymi mieszkańcami – są ośrodkami akademickimi i turystycznymi. Mamy mniejsze miejscowości, gdzie do nasycenia rynku wystarczy jeden średniej wielkości obiekt. W kraju jest jeszcze obszar, który do tej pory nie w pełni przeanalizowano, czyli rozwijający się obecnie segment mniejszych centrów zakupowych typu convenience, czyli małych parków handlowych, o powierzchni do 2–5 tys. mkw.
Jest zapotrzebowanie na takie obiekty?
Zdecydowanie tak. Obiekty te wychodzą naprzeciw potrzebie konsumentów, dając możliwość załatwienia wielu spraw w jednym miejscu w przyjemnym i estetycznym otoczeniu. W parkach handlowych tego typu znajdziemy na ogół kilka lub kilkanaście różnych popularnych marek, zazwyczaj z zakresu tzw. podstawowych potrzeb, czyli sklep spożywczy, odzież, AGD, aptekę, drogerię, małą gastronomię, pralnię itp. Centra handlowe to nie tylko wielkomiejskie giganty, ale coraz więcej mniejszych, lokalnych projektów. Ważne, aby wszystkie były skrojone do potrzeb lokalnych lub nieco szerszych społeczności, jakie obejmują swym zasięgiem.