Gierymski, denar oraz czarownice

Muzealne kolekcje są jak zespoły teatralne, które przyciągają widzów gwiazdami znanymi z kina i mediów. Polecamy „gwiazdy” kolekcji Katowic, Zielonej Góry, Gdańska, a także Gniezna, o którego nowym nabytku informujemy jako pierwsi.

Publikacja: 26.11.2018 10:00

„Pomarańczarka” Aleksandra Gierymskiego z Muzeum Śląskiego

„Pomarańczarka” Aleksandra Gierymskiego z Muzeum Śląskiego

Foto: Muzeum Śląskie

Niedawna licytacja dzieła Davida Hockneya „Portret artysty”, za którą uzyskano 90 mln dolarów przypomina, że także do galerii i muzeów chodzi się na konkretne wydarzenia, będące odpowiednikami „Mony Lisy” z Luwru.

Wszak „Portret artysty”, zanim uzyskał niebotyczną, najwyższą jak dotąd cenę dla pracy żyjącego artysty, był wystawiany w nowojorskim Metropolitan Museum of Art i gromadził największe tłumy widzów.

Dwa obrazy

– Ciężko wskazać jedno bądź dwa dzieła, odpowiadając na pytanie dotyczące największych „perełek” w kolekcji Muzeum Śląskiego – powiedziała nam Barbara Bajus. – Nie chcemy też ograniczać się jedynie do jednego okresu w sztuce. Polecam więc osiem obiektów, przy których warto zatrzymać się na dłużej, uwzględniając zarówno malarstwo dawne, współczesne jak i sztukę sakralną czy nieprofesjonalną.

To istotna sugestia, ponieważ Ilość eksponatów w muzeach może przytłaczać, a chęć zobaczenia wszystkiego wiąże się z szybkim tempem zwiedzania. Według badań średni czas spędzany przez zwiedzających przed jednym dziełem to 8 sekund. Dla preferujących wolniejsze tempo Muzeum Śląskie proponuje właśnie zestawienie ośmiu obiektów, przy których warto zatrzymać się na dłużej.

Pierwszy to „Pomarańczarka” Aleksandra Gierymskiego. Drugi to „Rapsod. Portret sceniczny Aleksandra Mielewskiego”, czyli pastelowy projekt Stanisława Wyspiańskiego przedstawiający postać aktora ze spektaklu „Bolesław Śmiały” z 1903 r. W Galerii Sztuki Polskiej po 1945 r. warto zobaczyć „AY” Zdzisława Beksińskiego oraz „Bitwę pod Grunwaldem na Karowej”, czyli reinterpretację słynnego dzieła Matejki w wykonaniu Grupy Łódź Kaliska. Zanim doszło do sesji fotograficznej w warszawskiej Galerii Karowa, członkowie grupy zorganizowali happening i wystąpili w historycznych przebraniach. Fotografował Andrzej Świetlik. Z kolei „Galerię plastyki nieprofesjonalnej” w „złotej ósemce” Muzeum Śląskiego reprezentuje obraz „Śląsk” Jana Nowaka, malarza amatora, który, by uniknąć służby wojskowej, wybrał pracę górnika i portretowanie związków człowieka z przyrodą oraz przemysłowym otoczeniem. W zbiorach sztuki sakralnej trzeba koniecznie zobaczyć „Tryptyk Świętego Mikołaja” z połowy XV wieku. Z tej samej kolekcji godna polecenia jest barokowa „Madonna z dzieciątkiem” z XVIII. W wyjątkowych zbiorach Śląskiego znajdują się też obiekty zgromadzone w „Laboratorium przestrzeni teatralnych”, w nim zaś wyróżnia się „Przestrzeń jest teraz” Andrzeja Kreuza-Majewskiego, wybitnego plastyka i scenografa, którego projekty zostały okrzyknięte „Teatrem okrutnego cudu”.

Znając osiem najciekawszych pozycji z katowickiego muzeum, za najbardziej intrygujące, a i obdarzone niesamowitą historią, uznać trzeba dzieło Gierymskiego. Istnieją bowiem dwie „Pomarańczarki” i były zresztą eksponowane obok siebie w 2016 r., kiedy jeden z obrazów został odkryty w Niemczech. Oba są równie wartościowe, cenę zaś można określić jedynie na podstawie porównań z aukcyjnymi, co pozwala uznać za minimum kilkaset tysięcy zł.

Gierymski stworzył oba dzieła w latach 1880–1881. Eksponowane w Katowicach jest nieco młodsze od wersji warszawskiej. Portrety o niezwykłej autentyczności i głębi psychologicznej należą do nurtu realistycznego, dokumentującego życie biednych dzielnic miasta. Gierymski, zainspirowany czarno-białą fotografią przekupki z koszami owoców, namalował dwa bardzo podobne obrazy. Przed II wojną światową jeden z nich znajdował się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie, a po upadku powstania warszawskiego został wywieziony. Drugi pochodzi ze zbiorów znanego kolekcjonera Ignacego Korwin-Milewskiego, który odsprzedał go w 1924 r. do antykwariatu Abe Gutnajera w Warszawie, skąd pięć lat później trafił do Muzeum Śląskiego. W latach 1962–1980 katowicki obraz zastępował w Muzeum Narodowym w Warszawie zaginione dzieło. Cztery lata po restytucji Muzeum Śląskiego powrócił do Katowic i stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli kolekcji malarstwa polskiego, a także przyczynił się do odnalezienia warszawskiego obrazu.

W 2010 r. dzieło o tym tytule trafiło do jednego z hamburskich domów aukcyjnych, którego pracownicy zwrócili się do Muzeum Śląskiego z prośbą o konsultację. W wyniku działań podjętych przez resorty kultury oraz spraw zagranicznych obraz został odzyskany do zbiorów warszawskich w lipcu 2011 r. Dzięki pieczołowitej konserwacji udało się przywrócić mu pierwotną świetność.

Niesamowite odkrycie

Gniezno to miasto legend związanych z początkami dynastii piastowskiej. To tu powstało pierwsze polskie arcybiskupstwo i koronowano pierwszych polskich władców. Znajdujące się w Gnieźnie Muzeum Początków Państwa Polskiego jest najlepszym miejscem do poznania naszych pradziejów. Ukazuje, jak powstawało państwo polskie i jakie były dzieje legendarnego gniazda pierwszej polskiej dynastii. Zwiedzający mają okazję obejrzeć niepowtarzalne zabytki świadczące o znaczeniu tego miejsca na mapie wczesnośredniowiecznej Europy. W 2018 roku instytucja wzbogaciła się o nowe powierzchnie wystawiennicze. Do Muzeum Początków Państwa Polskiego (MPPP) wkroczyły najnowsze technologie, pozwalające prezentować zabytki w nowoczesny i przystępny sposób.

Jak poinformował nas Tomasz Sosnowski, ciągle zdarzają się nowe znaleziska. Najnowsze jest nadzwyczajne – to tajemnicza srebrna moneta. Odkrycia dokonano podczas prac archeologicznych na dziedzińcu funkcjonującego w Gnieźnie od XIII w. klasztoru słynnego jerozolimskiego Zakonu Rycerskiego Grobu Bożego. Moneta przypomina MOGILN CIVITAS Bolesława Chrobrego – jeden z najstarszych i niezwykle rzadkich polskich środków płatniczych. Wstępna ocena: „Moneta z XI w., prawdopodobnie naśladująca denary bite we wczesnośredniowiecznych Niemczech”.

Może to być jedyny taki artefakt w Polskich zbiorach. Nie wiadomo, ile podobnych egzemplarzy jest w Europie. XI-wieczni mincerze często nie tworzyli własnych wzorów monet. Kopiowali styl innych. Teraz przed naukowcami gnieźnieńskiego muzeum znalezienie odpowiedzi na pytanie, kto mógł wybić monetę znalezioną przy dawnej siedzibie zakonu bożogrobców. Czy był to mincerz zachodniosłowiański, czyli Czech, Polak, Połabianin…?

Generalnie wszystkie gnieźnieńskie eksponaty są bezcenne. W trakcie wykopalisk w obrębie zabudowy grodu książęcego na Wzgórzu Lecha odnaleziono pochodzącą z XI wieku pięciodzielną nakładkę głowicy miecza. Badali ją naukowcy z polskich i zagranicznych ośrodków. Przez ponad tysiąc lat uległa petryfikacji, co utrudnia określenie surowca, a może świadczyć o bardzo rozległych kontaktach pierwszych Piastów, ponieważ wykonano ją albo z kości słoniowej, albo z kłów morsa. Co ciekawe, zdobienie znajduje się tylko z jednej strony. Jest to plecionka charakterystyczna dla kręgu skandynawskiego, choć na terenie państwa piastowskiego również wykonywano podobne ornamenty, naśladując wytwórców z północnej Europy.

Z końca XII wieku pochodzi płytka ceramiczna z wyobrażeniem „kroczącego” orła. Powstała w warsztacie znajdującym się dawnej na Wzgórzu Lecha, w którym wytwarzano elementy wystroju architektonicznego. Przypuszczalnie była zdobieniem siedziby książęcej w czasach Mieszka III Starego. Płytka ma wypukły relief pozwalający doskonale uwidocznić zawarty na niej wizerunek. Oprócz tego artefaktu na wystawie można zobaczyć inne tego typu zabytki, w tym kolejną płytkę z przedstawieniem gryfa.

Inna chluba Muzeum Początków Państwa Polskiego to kafle piecowe. Bogata kolekcja tych zabytków pochodzi z Gniezna i okolicy. Oglądać je przyjeżdżają miłośnicy historii z całego świata, ponieważ to niepowtarzalny, jeden z najbogatszych ze wszystkich europejskich zbiorów bogato zdobionych wielobarwnych kafli z rozmaitymi zdobieniami. Ich ekspozycja stanowi jedną z sześciu wystaw stałych prezentowanych w przestrzeniach muzeum. Poświęcone są najdawniejszym dziejom państwa polskiego, sztuce romańskiej w Polsce, historii Gniezna od czasów najdawniejszych aż do współczesności oraz XIX-wiecznemu malarstwu historycznemu opowiadającemu dzieje dynastii piastowskiej.

Zielonogórskie czarownice

Zielonogórskie Muzeum powstało w 1922 r. Przez niemal 100 lat swojej działalności zmieniało lokalizację i charakter. Jak podkreśla rzecznik Alicja Błażyńska, z małego, prowincjonalnego, niemieckiego Heimatmuseum, gromadzącego różnorodne zabytki, stało się dynamiczną instytucją o bogatych zbiorach historycznych i artystycznych, obejmujących ponad 17 tysięcy eksponatów. Dzisiaj to one określają rangę i znaczenie Muzeum Ziemi Lubuskiej nie tylko w skali naszego regionu, ale i całej Polski.

W Dziale Sztuki Współczesnej trzeba zobaczyć koniecznie „Napiętnowanych”– olej z 1955 r. To najsłynniejsza i najbardziej rozpoznawalna praca Marka Oberländera (1922–1978), uważana za sztandarowe dzieło Ogólnopolskiej Wystawy Młodej Plastyki otwartej w warszawskim Arsenale w 1955 roku, która przeszła do historii jako bunt przeciwko wszechobecnemu wówczas socrealizmowi. Opisywane i reprodukowane w licznych publikacjach dzieło, funkcjonuje jako wstrząsający zapis ksenofobii i upodlenia człowieka. Przedstawia trzech mężczyzn z wyciętymi na czołach krwawymi ranami w kształcie sześcioramiennej gwiazdy Dawida. Powstało na podstawie niemieckiej fotografii z czasów Holokaustu. Dramatyzm potęguje deformacja postaci oraz surowa, ciemna tonacja. Sposób malowania – szerokie pociągnięcia pędzla i szpachli, tworzące chropowatą fakturę – podkreślają tragizm. Artysta, malując symboliczny obraz Holokaustu, nawiązał do ekspresyjnej sztuki Francisca Goi, Jamesa Ensora, Emila Noldego, odchodząc tym samym od obowiązujących kanonów realizmu socjalistycznego. Obecnie obraz prezentowany jest w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie na wystawie głównej „1000 lat historii Żydów polskich”.

W Dziale Historycznym nie można przegapić wyciągu z protokołów sądu zielonogórskiego z akt procesów przeciw czarownicom z lat 1663, 1664, 1665. Stanowi jeden z najcenniejszych zabytków muzeum, a był też inspiracją do zorganizowania Muzeum Dawnych Tortur w Zielonej Górze. Dokument to księga w twardej obwolucie z pożółkłego pergaminu. Zawiera zapisane 283 strony i 83 strony czyste, a papier czerpany posiada znaki wodne charakterystyczne dla wytwórni w Krępie. Ostatnia strona ma odciśniętą w laku miejską pieczęć Zielonej Góry w formie stylizowanego liścia.

Wszystkie protokoły sporządzono za pomocą zbrązowiałego już inkaustu. Wyraźnie widać różnice w charakterze pisma, co sugeruje że tekst był opracowany przez kilku skrybów. Wyciąg stanowi obecnie jedyne bezpośrednie źródło zielonogórskich procesów o czary. Dokonano go z czterech ksiąg, z czego dwie dotyczyły miasta, a dwie podmiejskich wsi.

Z kolei Dział Sztuki Dawnej poleca „Marię z Dzieciątkiem” i „Św. Barbarę”. Obie rzeźby pochodzą z ołtarza w Koninie Żagańskim i stanowią cenny przykład gotyku łamanego. Ich twórcą jest Mistrz ołtarza z Gościszowic, działający na północno-zachodnich terenach Dolnego Śląska przynajmniej od 1499 do około 1520 roku. Z jego dorobkiem łączy się około 15 zachowanych zespołów ołtarzowych oraz pewna ilość pojedynczych zabytków rzeźbiarskich. Obecnie rzeźby są prezentowane na wystawie „Migracje. Sztuka późnogotycka na Śląsku” w Muzeum Narodowym we Wrocławiu.

Ręka Boga

Wyjątkowe na polską skalę eksponaty można zobaczyć w Muzeum Gdańska. Dr Andrzej Gierszewski poleca Dwór Artusa, gdzie zwraca uwagę renesansowy piec. Składa się z kamiennego cokołu, dźwigającego ceramiczny korpus oraz pięciu kondygnacji kafli ceramicznych, zwężających się ku górze. Na płytkach można podziwiać barwne postaci. To m.in. kuglarka i błazen z berłem w dłoni oraz zakonnica i zakonnik z kielichem o wysokim trzonie. Zakonnica dodatkowo trzyma w drugiej ręce różaniec. Powyżej gzymsu cokołu przedstawiono Dyla Sowizdrzała.

Na fryzie są trzy tarcze herbowe: Prus Królewskich, Polski i Gdańska. Ponad nimi kafle portretowe prezentują ówczesnych władców Europy. Są wśród nich Karol V, cesarz Niemiec z Orderem Złotego Runa na piersi, Anna Jagiellonka, córka Władysława II, i Ludwik II Jagiellończyk w zbroi.

Wnęki wypełniają stojące lub kroczące postacie kobiece z atrybutami: Roztropność z cyrklem i lustrem, wokół którego wije się wąż, Umiarkowanie mieszająca wino z wodą, Cierpliwość przykuta do kuny, z kulą u stóp, Poznanie jako kobieta wskazująca laską ku niebu i z księgami u stóp i Czystość Castitas. W momencie kupna wartość pieca wynosiła 2,5 mln zł.

Z kolei w gdańskim Muzeum Bursztynu warto zobaczyć kabinet w typie gdańskiej barokowej szafy z zamkiem, wsparty na pięciu wielobocznych nóżkach. Miniatura dwuskrzydłowego mebla o drewnianej konstrukcji oklejona jest bursztynowymi płytkami i kształtkami w różnych barwach. Zwieńczenie jest wypiętrzone, na szczycie z rzeźbą putta siedzącego na delfinie i grającego na rogu, dekorowane sterczynami w postaci kwiatonów i owalnych paciorów. Dzieło Johana Georga Zernebacha z 1724 r., zakupione w 2006 r., warte było 3,3 mln.

„Apoteoza Gdańska” w miejskim ratuszu to dzieło Izaaka van den Blocka, którego wartość w momencie nabycia oceniano na 3,5 mln zł. Malowidło ukazuje Gdańsk jako miasto idealne, prawdziwe miasto boże. W dolnej części na tle fasady Dworu Artusa oglądamy sceny rodzajowe z życia codziennego: kupcy różnych narodowości prowadzą rozmowy handlowe, a Merkury kieruje ich grupę do szlachcica prowadzącego pertraktacje. Mamy korowód flisaków i mieszczki gdańskie oraz Wisłę i płynące po niej statki oraz tratwy. W części górnej centralne miejsce zajmuje arkada o jaspisowych kolumnach, zwieńczona panoramą miasta. Ręka wyłaniająca się z chmur trzyma wieżę ratuszową, a poniżej dłoni – orzeł z rozpostartymi skrzydłami i napis po bokach: ISTA SERVAT SUB HIS ALIS (ono miasto znajduje się po opieką twych skrzydeł). Punkt szczytowy obrazu stanowi napis: IHWH, Jahweh, czyli Bóg.

Niedawna licytacja dzieła Davida Hockneya „Portret artysty”, za którą uzyskano 90 mln dolarów przypomina, że także do galerii i muzeów chodzi się na konkretne wydarzenia, będące odpowiednikami „Mony Lisy” z Luwru.

Wszak „Portret artysty”, zanim uzyskał niebotyczną, najwyższą jak dotąd cenę dla pracy żyjącego artysty, był wystawiany w nowojorskim Metropolitan Museum of Art i gromadził największe tłumy widzów.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej