Rz: Należy pan do Platformy Obywatelskiej, a na co dzień jest pan bardziej politykiem czy samorządowcem, który chowa legitymację partyjną do szuflady?
Andrzej Nowakowski: Nie mamy w PO legitymacji, więc nie ma co chować do szuflady. Ale tak poważnie, mogę śmiało powiedzieć, że od ośmiu lat moją pierwszą partią jest Płock i płocczanie. Natomiast PO i konserwatywny liberalizm są mi bliskie ideowo. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że przez cały okres mojej pracy samorządowca, ani razu nie spotkałem się z sugestią czy żądaniami, bym podporządkował swoje działania i decyzje oczekiwaniom tzw. centrali. PO daje „swoim” prezydentom pełną swobodę kształtowania polityki regionalnej i działań na poziomie samorządu.
A czy wielka polityka jakoś przeszkadza w płynnej współpracy z ważnym partnerem dla miasta, czyli największą firmą w Polsce, jaką jest PKN Orlen. Prezesem Orlenu jest człowiek PiS.
Mnie to nie przeszkadza, ale mam wrażenie, że przeszkadza władzom Orlenu. Niestety od czasu, gdy w 2015 r. zmieniły się władze spółki, coś na linii miasto–Orlen się popsuło. Oczywiście formalnie współpracujemy na wybranych polach, na przykład jesteśmy wspólnikami w spółce Płocki Park Przemysłowo-Technologiczny, wspólnie sponsorujemy też dwa kluby sportowe – piłki ręcznej i piłki nożnej. Doceniam oczywiście to, co Orlen robi dla mieszkańców, realizując własne projekty, takie jak zimowe ogrody świetlne na Wzgórzu Tumskim, lekcje nauki pływania dla seniorów, Olimpiadę Orlenu, dofinansowanie do koncertów itp. Nie można więc powiedzieć, że koncern nic dla Płocka nie robi, ale to przede wszystkim tzw. projekty miękkie. W dużym stopniu są promocją firmy, a nie inwestycją w miasto. Trudno mówić o prawdziwej współpracy.
Pana zdaniem Orlen mógłby zrobić więcej, dokładając się do różnych miejskich inwestycji?