Te korty to wciąż niewykorzystana szansa. Po kosztownym remoncie sfinansowanym przez miasto, historyczny stadion miał na powrót stać się areną wielkiego tenisa. Zapowiadano świetlaną przyszłość, jednak na razie lepiej powspominać piękną przeszłość.
Umowa podpisana między miastem a obecnym dzierżawcą kortów – Stowarzyszeniem Klub Tenisowy „Legia” – kończy się 30 listopada. Niebawem trzeba będzie ją przedłużyć lub wskazać nowego najemcę. Kiedy? Nie wiadomo. Jak informuje Beata Wiśniewska ze stołecznego urzędu miasta, przed rozpoczęciem procedury przetargowej konieczne jest dokonanie prawidłowego przejęcia nieruchomości od obecnego dzierżawcy. Dopiero wtedy miasto może podjąć czynności zmierzające do wydzierżawienia gruntu innym podmiotom.
Słowa te potwierdza Agnieszka Kłąb, rzeczniczka stołecznego ratusza – termin zawarcia kolejnej umowy dzierżawy nie jest możliwy do wskazania.
Dziewięć dekad
Legia to dla historii polskiego tenisa jedno z najważniejszych miejsc. Na kortach trenowali najlepsi wyczynowcy i prominentni amatorzy, w domku klubowym toczyło się życie towarzyskie.
Pierwszy międzynarodowy mecz rozegrano tu w maju 1928 roku – spotkanie z Danią w rozgrywkach o Puchar Davisa uważa się dziś za narodziny kortu centralnego. Wcześniej przy ulicy Myśliwieckiej wybudowano „domek tenisowy na wzór europejski”, dziesięć kortów i reprezentacyjne trybuny. Nawieziono 18 ton mączki ceglanej, zwanej z francuska en-tout-cas, sprowadzono specjalistę z Londynu. Koszt inwestycji – 50 tysięcy złotych. „Organizacja niezła” – doniósł po meczu sprawozdawca. „Z wyjątkiem zupełnie źle przeznaczonych miejsc dla prasy. Pod słońce i w wielkim tłoku” – dodał gorzko. Wynik spotkania z Danią też nie zachwycał – 0:5.