Historia wspaniała, współczesność skrzeczy

Wkrótce powinno się okazać, kto będzie gospodarzem kortów warszawskiej Legii. To ważna decyzja nie tylko ze względu na tradycje tego miejsca.

Publikacja: 13.11.2018 10:10

W roku 2009 Maria Szarapowa przegrała w pierwszej rundzie WTA Warsaw Open.

W roku 2009 Maria Szarapowa przegrała w pierwszej rundzie WTA Warsaw Open.

Foto: Fotorzepa/Piotr Nowak

Te korty to wciąż niewykorzystana szansa. Po kosztownym remoncie sfinansowanym przez miasto, historyczny stadion miał na powrót stać się areną wielkiego tenisa. Zapowiadano świetlaną przyszłość, jednak na razie lepiej powspominać piękną przeszłość.

Umowa podpisana między miastem a obecnym dzierżawcą kortów – Stowarzyszeniem Klub Tenisowy „Legia” – kończy się 30 listopada. Niebawem trzeba będzie ją przedłużyć lub wskazać nowego najemcę. Kiedy? Nie wiadomo. Jak informuje Beata Wiśniewska ze stołecznego urzędu miasta, przed rozpoczęciem procedury przetargowej konieczne jest dokonanie prawidłowego przejęcia nieruchomości od obecnego dzierżawcy. Dopiero wtedy miasto może podjąć czynności zmierzające do wydzierżawienia gruntu innym podmiotom.

Słowa te potwierdza Agnieszka Kłąb, rzeczniczka stołecznego ratusza – termin zawarcia kolejnej umowy dzierżawy nie jest możliwy do wskazania.

Dziewięć dekad

Legia to dla historii polskiego tenisa jedno z najważniejszych miejsc. Na kortach trenowali najlepsi wyczynowcy i prominentni amatorzy, w domku klubowym toczyło się życie towarzyskie.

Pierwszy międzynarodowy mecz rozegrano tu w maju 1928 roku – spotkanie z Danią w rozgrywkach o Puchar Davisa uważa się dziś za narodziny kortu centralnego. Wcześniej przy ulicy Myśliwieckiej wybudowano „domek tenisowy na wzór europejski”, dziesięć kortów i reprezentacyjne trybuny. Nawieziono 18 ton mączki ceglanej, zwanej z francuska en-tout-cas, sprowadzono specjalistę z Londynu. Koszt inwestycji – 50 tysięcy złotych. „Organizacja niezła” – doniósł po meczu sprawozdawca. „Z wyjątkiem zupełnie źle przeznaczonych miejsc dla prasy. Pod słońce i w wielkim tłoku” – dodał gorzko. Wynik spotkania z Danią też nie zachwycał – 0:5.

W 1930 roku było już lepiej – reprezentacja Polski odniosła pierwsze zwycięstwo w Pucharze Davisa. Ignacy Tłoczyński oraz bracia Maks i Jerzy Stolarowowie wygrali 3:2 z gośćmi z Rumunii.

W kolejnych latach grywali tu najlepsi: Francuzi Henri Cochet i Jean Borotra, Niemiec Gottfried von Cramm. W modzie były spotkania międzyklubowe, Legia rywalizowała m.in. z paryskim Racingiem i berlińskim Rot-Weiss.

Na początku lat 30. zawitali prekursorzy tenisowego zawodowstwa – wtedy takie grupy nazywano, nieco pogardliwie, cyrkami. Jednym z nich był „Cyrk Tildena”, stworzony przez trzykrotnego mistrza Wimbledonu w grze pojedynczej. Bill Tilden rozegrał wtedy pokazowy mecz z Tłoczyńskim – Polak urwał seta wielkiemu rywalowi.

19 maja 1939 roku rozpoczął się pełen napięcia mecz Pucharu Davisa z Niemcami. Dwa tygodnie wcześniej, 5 maja, minister spraw zagranicznych Józef Beck wygłosił w Sejmie przemówienie, w którym padło sławne zdanie: „My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę”. Widzowie obecni na trybunach kortu centralnego wspominali o poczuciu niebezpieczeństwa. Nie inaczej było z tenisistami – do drużyny niemieckiej wcielono pochodzącego z Grecji, a mieszkającego w Austrii, Georga von Metaxę oraz Czecha Rodericha Menzla, jednego z czołowych graczy Europy.

– Gdy Menzel grał, publiczność złośliwie pokrzykiwała „Ha-cha!”, to nazwisko prezydenta, który oddał Hitlerowi Czechosłowację – wspominał Kordian Tarasiewicz, urodzony w 1910 roku tenisista, później przedsiębiorca.

W reprezentacji Polski zagrał wychowany w Wiedniu pół-Polak Adam Baworowski, który przed anszlusem reprezentował Austrię. Bohaterem dramatycznego spotkania został Tłoczyński – najlepszy z Polaków wygrał oba pojedynki z utytułowanymi przeciwnikami. Mimo to przegraliśmy 2:3.

Czasy nowe

Po 1945 roku wiele się działo. Podczas pierwszego powojennego meczu o Puchar Davisa – z Wielką Brytanią w 1947 roku – w roli radiowego komentatora zadebiutował Bohdan Tomaszewski, który na tych kortach, dekadę wcześniej, stawiał pierwsze kroki w poważnym tenisie.

– Jest 1936 rok. Przychodzę na Legię przyprowadzony przez mamę, której nie pozwalam wejść na teren klubu, przez dwie godziny musi spacerować wokół. A mnie bierze w obroty wicemistrzyni Polski Helena Łuniewska. Rozgrywa ze mną półgodzinną partię. Nic nie mówi, wszyscy szepczą i wreszcie przychodzi do mnie kapitan Stanisław Ożga, opiekun juniorów i młodzików Legii. „W porządku, proszę przychodzić na treningi”. Tak wchodzę do Legii, w której grali Jadwiga Jędrzejowska, Ignacy Tłoczyński, Ernest Wittmann – wspominał Bohdan Tomaszewski.

W roku 1950 podczas meczu Warszawa – Sztokholm na korcie centralnym zagrał Sven Davidson – późniejszy mistrz Roland Garros (1957 r.). Był wówczas wschodzącą gwiazdą europejskiego tenisa. Przegrał w pięciu setach z Władysławem Skoneckim, a później, gdy – na prośbę Tomaszewskiego – miał ułożyć listę najlepszych graczy w Europie, umieścił Polaka na piątym miejscu. W kolejnych latach okazało się, że Szwed był bliski prawdy – ci, którzy widzieli Skoneckiego w akcji, mówią o znakomitej pracy nóg, piekielnie szybkich i dokładnie granych piłkach, o czystych uderzeniach. Krążą opowieści o tym, że kiedy koledzy tenisiści przechodzili w sąsiedztwie kortu centralnego Legii, od razu słyszeli, że to właśnie Władziu trenuje – tak czysto uderzał.

W roku 1975 przez korty na Myśliwieckiej przemknął Bjoern Borg. Mżyło. W meczu o Puchar Davisa Szwed pokonał Wojciecha Fibaka, Henryka Drzymalskiego, dołożył punkt w deblu i poleciał na turniej do Dallas.

Nowe czasy otworzył w 1991 roku pierwszy zawodowy turniej w polskiej tenisowej historii – challenger Polish Open. Była pula nagród w dolarach, był sponsor tytularny, był Martin Damm – zwycięzca z Czechosłowacji, która wkrótce przestała istnieć. Legia weszła do nowej Europy, ale wkrótce okazało się, że aby w niej pozostać, nie wystarczy być.

Ostatni mecz o Puchar Davisa rozegrano tu w 1994 roku. Bartłomiej Dąbrowski, Maciej Kost i Paweł Ostrowski podejmowali Younesa El Aynaouiego, Karima Alamiego i Hichama Araziego. Goście z Maroka wygrali 5:0.

Nadeszły szare lata oczekiwania na remont, który zaczął się po ponad dekadzie, dzięki pieniądzom z miejskiej kasy. Wtedy korty miały już dzierżawcę. W 2004 roku Warszawa (w imieniu miasta działał wówczas Zarząd Mienia Polikwidacyjnego) podpisała półroczną umowę ze Stowarzyszeniem Klub Tenisowy „Legia”, przedłużoną później aneksem. Jak wynika z protokołów Komisji Rewizyjnej Rady Warszawy z 2007 roku, SKT „Legia” nie wywiązywało się w terminie z zobowiązań finansowych – 31 grudnia 2005 r. zadłużenie Stowarzyszenia wobec Zarządu Mienia m.st. Warszawy przekraczało 61 tys. zł.

Mimo to 24 listopada 2006 roku (z odstąpieniem od trybu przetargowego) zawarto kolejną umowę – tę, która dobiega właśnie końca. Był to ostatni dzień urzędowania Kazimierza Marcinkiewicza (wówczas PiS) w roli komisarycznego zarządcy m.st. Warszawy.

Wysokość czynszu za korzystanie z zabudowanego terenu o powierzchni blisko 12,5 tys. mkw. ustalono na 4722 złote netto miesięcznie (0,38 zł/mkw.) przez pierwsze dwa lata oraz 9321 zł netto (0,75 zł/mkw) przez kolejne dziesięć. Łącznie 12 lat, chociaż władze SKT „Legia” wnioskowały wcześniej o 30-letnią dzierżawę.

Po wyborach samorządowych (ich druga tura odbyła się 26 listopada 2006 r., w Warszawie Marcinkiewicz przegrał z Hanną Gronkiewicz-Waltz) kwestią dzierżawy kortów zajmowała się Komisja Rewizyjna Rady Warszawy. Na posiedzeniach 27 czerwca i 4 lipca 2007 roku stwierdziła, że umowa najmu jest rażąco niekorzystna finansowo dla miasta. „Z przeprowadzonej analizy porównawczej z kosztami wynajmu innych o znacznie niższym standardzie obiektów oraz zastosowania najniższej stawki (…) wynika, że straty miasta z wynajmu w okresie trwania umowy, tj. 12 lat, wyniosą co najmniej 1 452 585 zł” – zapisano w protokole obrad.

W 2009 roku zawarto aneks do umowy najmu. Powierzchnię dzierżawionego terenu zmniejszono o blisko 500 mkw. (połowa drogi przeciwpożarowej), a stawkę miesięcznego czynszu zwiększono do 1,50 zł netto za mkw., czyli ok. 18 tys. zł za całość.

Na czele SKT „Legia” stoi były polityk PO Jerzy Hertel, który od połowy lat 90. piastował liczne funkcje w stołecznym samorządzie – był m.in. wicestarostą powiatu warszawskiego i wiceburmistrzem d. gminy Warszawa-Centrum. Następnie był posłem na Sejm IV kadencji, w 2003 roku został zawieszony w prawach członka partii. W kadencji 2014–2018 był członkiem zarządu Warszawsko-Mazowieckiego Związku Tenisowego.

Legia i Legia

Przez pewien czas na Myśliwieckiej trenowali zawodnicy Akademii Tenisowej Legia Warszawa (m.in. Iga Świątek, zwyciężczyni juniorskiego Wimbledonu 2018), prowadzonej przez Warsaw Sports Group. Prezesem fundacji oraz stowarzyszenia o tej nazwie jest Artur Bochenek.

Efektem działań WSG był m.in. zorganizowany w 2017 roku na kortach Legii kobiecy turniej ITF Warsaw Sports Group Open, z pulą 25 tys. dolarów. Wkrótce drogi SKT „Legia” i AT Legia Warszawa się rozeszły – tegoroczna, druga edycja WSG Open odbyła się już na kortach Warszawianki.

Oba podmioty posługują się herbem Legii, przy czym SKT „Legia” używa wersji zmodyfikowanej, w której dodano żółtą piłkę tenisową. Jednak, jak informuje Bartosz Zasławski z biura prasowego Legii Warszawa, jedynym podmiotem, z którym klub zawarł umowę o prowadzenie sekcji tenisa Legii Warszawa SA oraz udzielił zgody na posługiwanie się odpowiednimi znakami towarowymi, jest Fundacja Warsaw Sports Group.

– Jeżeli chodzi o wykorzystywanie przez Stowarzyszenie Klub Tenisowy „Legia” w charakterze znaku towarowego zmodyfikowanego herbu Legii, jak i wszelkich innych znaków towarowych zarejestrowanych na rzecz Legii Warszawa SA, to Legia Warszawa SA uznaje takie działanie za nieuprawnione – dodaje Bartosz Zasławski. W maju Legia Warszawa SA złożyła sprzeciw wobec wniosku Stowarzyszenia Klub Tenisowy „Legia” o rejestrację w Urzędzie Patentowym RP dwóch znaków towarowych wykorzystujących znaki towarowe zarejestrowane na rzecz Legii Warszawa SA, zaś we wrześniu klub wezwał SKT „Legia” do zaniechania używania wszelkich oznaczeń wykorzystujących znaki towarowe Legii Warszawa SA

Puste trybuny

Sfinansowane przez miasto remonty i modernizacje kortów przy Myśliwieckiej kosztowały blisko 26 mln zł. Prace trwały jeszcze przez kilka lat po wydzierżawieniu obiektu Stowarzyszeniu Klub Tenisowy „Legia”. Zanim dobiegły końca, na kort centralny wyszły tenisistki – w 2009 roku odbyła się pierwsza edycja turnieju WTA Warsaw Open. Wydawało się, że wszystko idzie w dobrą stronę.

Rozstawione z najwyższymi numerami Karolina Woźniacka i Agnieszka Radwańska ostatecznie nie dopisały, przyjechała wracająca po kontuzji Maria Szarapowa. Chłodna aura przytłumiła gorące nastroje na trybunach, w efekcie Rosjanka nie zabawiła długo – przegrała w pierwszej rundzie i pomknęła przygotowywać się do Roland Garros. Turniej niespodziewanie wygrała Rumunka Alexandra Dulgheru. Powtórzyła ten sukces rok później (gdy turniej nosił nazwę Polsat Warsaw Open) – też niespodziewanie, dodajmy, bo w stawce były wówczas m.in. Woźniacka i Jelena Dementiewa.

Trzeciego podejścia nie było – od tamtego czasu okazałe trybuny kortu centralnego odbijają echa zagrań amatorów. Organizowane tu juniorskie rozgrywki ITF Copernicus Bowl czy międzynarodowy turniej 16-latków o Puchar Bohdana Tomaszewskiego to jednak za mało.

Zainteresowanie kortami Legii deklaruje Polski Związek Tenisowy – jego działacze wspierają starania Warsaw Sports Group, czyli Akademii Tenisowej certyfikowanej przez Legię Warszawa SA. – PZT działa w kooperacji z sekcją tenisową Legii Warszawa, chcielibyśmy stworzyć tam centralny obiekt szkoleniowy dla kadry narodowej i prowadzić podstawowe szkolenie dzieci z Warszawy i okolic w ramach Narodowego Programu Upowszechniania Tenisa – potwierdza Mirosław Skrzypczyński, prezes PZT.

Związkowe plany obejmują także stworzenie muzeum polskiego tenisa – od niedawna w PZT działa Komisja Historyczna dokumentująca dzieje dyscypliny – oraz organizację międzynarodowego turnieju kobiet z pulą, na początek, 60 tys. dol.

– Obiekt marnieje. W tej chwili jedynym godnym uwagi turniejem na Legii jest Puchar Bohdana Tomaszewskiego. Patron bardzo ważny, ale turniej wciąż tylko kadetów – zauważa prezes PZT.

Historyczne korty odbudowane z publicznych pieniędzy tylko w niewielkim stopniu służą polskiemu tenisowi.

Te korty to wciąż niewykorzystana szansa. Po kosztownym remoncie sfinansowanym przez miasto, historyczny stadion miał na powrót stać się areną wielkiego tenisa. Zapowiadano świetlaną przyszłość, jednak na razie lepiej powspominać piękną przeszłość.

Umowa podpisana między miastem a obecnym dzierżawcą kortów – Stowarzyszeniem Klub Tenisowy „Legia” – kończy się 30 listopada. Niebawem trzeba będzie ją przedłużyć lub wskazać nowego najemcę. Kiedy? Nie wiadomo. Jak informuje Beata Wiśniewska ze stołecznego urzędu miasta, przed rozpoczęciem procedury przetargowej konieczne jest dokonanie prawidłowego przejęcia nieruchomości od obecnego dzierżawcy. Dopiero wtedy miasto może podjąć czynności zmierzające do wydzierżawienia gruntu innym podmiotom.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej