Ze szkolnej ślizgawki po złoty medal

Łyżwiarstwo szybkie to dyscyplina, którą uprawia się w każdym regionie. Od kilku lat prężnie działa ośrodek w Tomaszowie Mazowieckim.

Publikacja: 29.10.2018 10:00

Ze szkolnej ślizgawki  po złoty medal

Foto: materiały prasowe

W klasyfikacji medalowej wszech czasów zimowych igrzysk olimpijskich polscy panczeniści ustępują tylko skoczkom narciarskim. Łyżwiarze zdobyli sześć medali, skoczkowie – dziewięć. Medalowa historia łyżwiarstwa szybkiego zaczęła się od wspaniałego występu polskich panczenistek Elwiry Seroczyńskiej i Heleny Pilejczyk, które zdobyły srebrny i brązowy medale na 1500 m na igrzyskach w Squaw Valley w 1960 r. Potem była długa przerwa, bo nawet Erwina Ryś-Ferens z igrzysk wracała bez medali.

Olimpijskie odrodzenie nastąpiło dopiero po 50 latach. W Vancouver w 2010 r. po brąz w biegu drużynowym sięgnęły: Katarzyna Bachleda-Curuś, Luiza Złotkowska i Katarzyna Woźniak. Potem w Soczi łyżwiarze zanotowali najlepszy wynik w historii występów olimpijskich. Wywalczyli trzy medale: złoto – Zbigniew Bródka na 1500 m, srebro – Bachleda-Curuś, Złotkowska, Woźniak i Natalia Czerwonka w biegu drużynowym, brąz – Bródka, Konrad Niedźwiedzki i Jan Szymański w biegu drużynowym.

Gdy popatrzeć, skąd wywodzą się medaliści, zaskakuje fakt, że w odróżnieniu od innych zimowych dyscyplin w łyżwiarstwie szybkim tylko Katarzyna Bachleda-Curuś pochodzi z górskich rejonów. Czterokrotna uczestniczka igrzysk urodziła się w Sanoku i u progu kariery reprezentowała Górnika Sanok. W najważniejszym momencie kariery przeszła do AZS Zakopane, a później do LKS Poroniec Poronin.

Pozostali zawodnicy trenowali w ośrodkach, które do dziś szkolą czołowych panczenistów – w Elblągu, Warszawie, Lubinie, Tomaszowie Mazowieckim. Do tego schematu nie pasuje jedynie Zbigniew Bródka, który zaczynał na szkolnej ślizgawce w Domaniewicach niedaleko Łowicza.

Z Elbląga do Doliny Indianki

Łyżwiarstwo w Elblągu związane jest z wojennymi losami Polaków. Kazimierz Kalbarczyk – jak wiele osób pochodzących ze zniszczonej Warszawy i okolic – trafił po zakończeniu II wojny światowej do Elbląga. Rozpoczął tam pracę w miejscowej stoczni jako księgowy. Ale zawsze najważniejszy był dla niego sport, a ze wszystkich dyscyplin, którymi się zajmował – łyżwiarstwo szybkie. Z jego inicjatywy powstała w Elblągu sekcja łyżwiarstwa KS Tabory (później Stal Elbląg) działająca przy Zakładach Taboru Kolejowego. Zajęcia Kalbarczyk prowadził na zmrożonej tafli basenu przy ulicy Spacerowej.

Do Elbląga powojenne losy rzuciły pochodzącą z Wilna Elwirę Potapowicz, bardziej znaną jako Seroczyńska. Jej marzeniem było zobaczyć Zakopane. W ferie pojechała więc na obóz sportowy, a tam jej sportową edukacją zajął się trener Kalbarczyk. Tak została łyżwiarką szybką.

Elwira Seroczyńska w Squaw Valley startowała już jako warszawianka, ale podstaw profesjonalnej jazdy na łyżwach nauczyła się w Stali Elbląg. Jej treningom na zamarzniętym basenie przy Spacerowej przyglądała się Helena Pilejczyk (z domu Majcher). Miała mocny sportowy fundament, bo trenowała wcześniej i siatkówkę, i lekkoatletykę. Trener Kalbarczyk zaprosił ją na zajęcia. Nie rozstała się już ze sportem.

Kilka lat później w Dolinie Indianki (Squaw Valley) dwie wychowane przez elbląskiego trenera zawodniczki zostały pierwszymi polskimi kobietami, które zdobyły medale olimpijskie na zimowych igrzyskach. Przegrały tylko z fenomenalną Rosjanką Lidią Skoblikową.

– Elbląg miał szczęście do wybitnych trenerów. Wiedzieli, jak zachęcić młodzież do łyżwiarstwa. Ja także do tej dyscypliny trafiłam dzięki pracującej w szkole nauczycielce i trenerce Helenie Pilejczyk – wspomina Ewa Białkowska, była zawodniczka, dziś trenerka i szef wyszkolenia w Polskim Związku Łyżwiarstwa Szybkiego.

Jest jedną z wielu zawodniczek z tego ośrodka, które osiągały sukcesy na torach lodowych. Rywalizowała przez wiele lat z inną elblążanką Elwirą Ryś-Ferens. – Wtedy w Polsce mieliśmy takie same szanse jak inni. Konkurowaliśmy ze wszystkimi klubami w kraju. Nie było jeszcze sztucznie mrożonych torów, tylko naturalne, wylewane ślizgawki. Zimy były dłuższe. Każdy mógł trenować łyżwiarstwo szybkie. Mieliśmy wyniki. Na osiem zawodniczek tworzących kadrę narodową czasami wszystkie albo co najmniej szóstka pochodziła z naszego miasta – wspomina Białkowska.

Głównym klubem, kuźnią kadr, była Olimpia Elbląg, ale prężnie działał też Orzeł.

Na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu zawodnikami reprezentującymi Olimpię Elbląg byli Sebastian Kłosiński oraz Adam Wielgat. Zajęli odległe pozycje. Ostatnio szkoła elbląska notuje pewien regres, ale nadzieje na przyszłość daje nowy tor lodowy. Został otwarty w ubiegłym roku przy ulicy Agrykoli. Na inauguracji pojawili się Helena Pilejczyk i inni byli łyżwiarze Stali, Olimpii, Orła. Brązowa medalistka ze Squaw Valley otwarcia dokonała wraz z prezydentem miasta Witoldem Wróblewskim.

Tor, na którym latem można jeździć na wrotkach bądź rolkach, co stanowi trening uzupełniający dla panczenistów, nosi imię twórcy elbląskiej szkoły łyżwiarskiej Kazimierza Kalbarczyka. – Bardzo bym chciała, żebyśmy dzięki temu torowi dochowali się kolejnych medalistów olimpijskich – mówiła podczas uroczystości Helena Pilejczyk.

Drugi dom Zbigniewa Bródki

Niektórzy elblążanie uważają, że sztucznie mrożony tor lodowy w tym mieście został wybudowany o kilka, a może nawet kilkanaście lat za późno. Dawniej łatwiej było przyciągnąć młodzież do tej dyscypliny i wychować mistrzów. Elbląg mający jedynie naturalny tor został na pewien czas daleko w tyle.

W 1976 r. powstał taki obiekt – o wymiarze 250 m – w Lubinie. Trzy lata później otwarto w Warszawie tor Stegny, w 1980 r. – tor w Sanoku, w 1984 r. – w Tomaszowie Mazowieckim. Wszystkie funkcjonowały wcześniej jako tory naturalne, podobnie jak ten w Zakopanem przy Centralnym Ośrodku Sportu, który dopiero w 2008 r. został przekształcony w sztuczny. Przy wszystkich tych obiektach działają dziś kluby sportowe.

Nie ma jednak reguły, że łyżwiarski mistrz musi być wychowany w Warszawie, Sanoku, Tomaszowie, Zakopanem czy Elblągu.

Pierwszym klubem Zbigniewa Bródki jest przecież UKS Błyskawica Domaniewice. To przy szkole w tej miejscowości klub łyżwiarski otworzył nauczyciel wychowania fizycznego, były trener lekkoatletyczny Mieczysław Szymajda. Nie tylko wyłapywał talenty, szkolił uczniów, przygotowywał też – często nocami – lód, by dzieci miały gdzie trenować. Ślizgawka w Domaniewicach odpowiadała wymiarom hokejowego lodowiska, więc Bródka trenował najpierw short-track. Z Domaniewic przeniósł się do ośrodka szkoleniowego w tej dyscyplinie w Białymstoku, krótko trenował w Opolu i tam ukończył studia.

W short-tracku znacznie częściej niż w klasycznym łyżwiarstwie szybkim zawodnicy odnoszą kontuzje. Bródka wielokrotnie miał urazy, głównie kolan, leczył się przez wiele miesięcy, powoli zniechęcał się do sportu, ale wybawieniem okazały się panczeny. Na długi tor zdecydował się ostatecznie, mając 24 lata. W 2010 r. wystartował na swoich pierwszych igrzyskach olimpijskich – w Vancouver.

W Polsce Bródka trenował wtedy już nie na ślizgawce w Domaniewicach, ale dojeżdżał 80 km do Tomaszowa Mazowieckiego, znacznie częściej jednak z kadrą przygotowywał się na zagranicznych halowych torach – w Austrii, Norwegii, Niemczech. Kiedy strażak z Domaniewic zdobywał w Soczi złoty medal na 1500 m, natychmiast pojawiły się postulaty, że w kraju niezbędna jest hala lodowa, by łyżwiarstwo szybkie doczekało się kolejnych medali olimpijskich i następców Bródki. W ubiegłym roku nastąpiło otwarcie Areny Lodowej Tomaszów Mazowiecki. – Teraz to będzie mój drugi dom – powiedział o niej złoty medalista z Soczi.

Arena na przyszłość

Obiekt w Tomaszowie nie powstał na lodowej pustyni. Naturalny tor istniał tam od 1973 do 1984 r., a sztucznie mrożony do 2017 r. Wychowywało się na nim wielu zawodników klubu Pilica Tomaszów. Kiedyś był on jednym z najbogatszych w Polsce, a na pewno w regionie. Działał i rozwijał się dzięki pieniądzom od sponsora – Zakładów Włókien Sztucznych Chemitex-Wistom, a także dzięki ciężkiej pracy Bogdana Drozdowskiego, inicjatora założenia sekcji łyżwiarskiej w Tomaszowie.

Pierwszym łyżwiarzem olimpijczykiem z Tomaszowa był Jan Jóźwik w Lake Placid (1980 r.), choć wtedy startował już w barwach SN PTT Zakopane.

Od lat 80. z Pilicą związany jest jeden z najwybitniejszych polskich trenerów Wiesław Kmiecik. Do Tomaszowa przywędrował z Zakopanego. Pod jego ręką klub się sprofesjonalizował, to Kmiecik wychował wielu olimpijczyków, m.in. Jaromira Radkego, Pawła Abratkiewicza. Kiedy Zbigniew Bródka zdobywał w Soczi złoty medal, Kmiecik był trenerem kadry narodowej. Dziś jest szkoleniowcem reprezentacji juniorów i to on wyszkolił kolejną łyżwiarską perełkę z Tomaszowa – Karolinę Bosiek. 18-letnia panczenistka zadebiutowała w tym roku na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu, uważana jest za największy od lat talent w polskich panczenach.

W Tomaszowie Kmiecik stworzył system szkolenia. – Robię to od lat, więc chyba wiem, jak to działa. Mamy dziesięciu trenerów, nauczycieli, którzy rzetelnie pracują dla klubu. To nasze wspólne dzieło – mówi „Życiu Regionów” Kmiecik.

Trener nie daje gwarancji, czy na skutek budowy hali wyszkoli w Tomaszowie kolejnych olimpijczyków. – Liczy się „materiał ludzki”, talent, a my nigdy nie wiemy, kiedy wpadnie nam w ręce geniusz, to są rzeczy nieprzewidywalne. Na wyszkolenie zawodnika potrzeba kilku lat, to ciężki, mozolny proces – tłumaczy Kmiecik.

Hala w Tomaszowie daje nowe możliwości i pęka w szwach. Zimą chętnych do treningu, nie tylko z Tomaszowa, jest więcej niż miejsc. W mieście działają trzy kluby – Pilica, UKS 9, UKS 1. Regularnie odbywają się zawody sportowe. W miniony weekend rozegrane zostały w Arenie Lodowej mistrzostwa Polski na dystansach. Pod koniec listopada przewidziane są zawody Pucharu Świata juniorów, a na początku grudnia Pucharu Świata seniorów.

Tomaszów Mazowiecki jest dziś bez wątpienia łyżwiarską stolicą Polski.

Teraz Zakopane?

Inne ośrodki mają czego zazdrościć, szczególnie Warszawa. To na Stegnach miał powstać pierwszy w Polsce kryty tor. Z względu na koszty Ministerstwo Sportu i Turystyki postanowiło jednak współfinansować budowę hali w Tomaszowie – 40 mln zł wobec planowanych 120 mln zł w Warszawie. Dziś w kolejce do zadaszenia czeka tor w Zakopanem przy Centralnym Ośrodku Sportu. Tego chciałaby większość zawodników.

– Hale powinny się pojawiać w miejscowościach, gdzie są już tory, trenerzy, jakieś tradycje łyżwiarstwa szybkiego. Na pewno jest tak w Zakopanem, Sanoku, Tomaszowie Mazowieckim. Warszawę przykryłabym dachem jako ostatnią. Nie ma w stolicy warunków do treningu poza treningiem lodowym. Większość czasu spędzamy poza lodem i trzeba mieć miejsce do innego rodzaju zajęć sportowych. Przy tego typu inwestycjach należy patrzeć strategicznie na potrzeby dyscypliny, a nie tylko na sam obiekt – mówiła „Rzeczpospolitej” przed igrzyskami olimpijskimi w Pjongczangu Katarzyna Bachleda-Curuś.

Zakopane ma jeszcze tę zaletę, że jest położone na wysokości 932 m n.p.m. Dałoby to polskim panczenistom dobre warunki treningu.

Zdaniem Wiesława Kmiecika, aby polskie łyżwiarstwo rosło w siłę, trzeba docenić i dostrzegać różne regiony. – Mamy pewnie ponad 100 lodowisk w Polsce. Łyżwiarskie ośrodki powstają w nowych miejscach, pracują tam dobrzy trenerzy. Nie zapominajmy o mocnym ośrodku w Lubinie, o odradzających się szkółkach w Giżycku, Augustowie. Dzieci lubią trenować, a można nauczyć się jeździć na łyżwach na ślizgawce miejskiej i na krótkim torze. Z dużej liczby trenujących dzieci łatwiej wyrośnie nam mistrz – mówi były trener Zbigniewa Bródki.

Mistrz olimpijski z Soczi jest najlepszym przykładem, że do złotego medalu na igrzyskach droga nie musi prowadzić z nowoczesnego toru łyżwiarskiego, może też ze szkolnego boiska.

W klasyfikacji medalowej wszech czasów zimowych igrzysk olimpijskich polscy panczeniści ustępują tylko skoczkom narciarskim. Łyżwiarze zdobyli sześć medali, skoczkowie – dziewięć. Medalowa historia łyżwiarstwa szybkiego zaczęła się od wspaniałego występu polskich panczenistek Elwiry Seroczyńskiej i Heleny Pilejczyk, które zdobyły srebrny i brązowy medale na 1500 m na igrzyskach w Squaw Valley w 1960 r. Potem była długa przerwa, bo nawet Erwina Ryś-Ferens z igrzysk wracała bez medali.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej