O sile państwa demokratycznego decydują wspólnoty lokalne, które mogą wpływać na losy swojej gminy poprzez wybór rady i szefa gminy, czyli wójta, burmistrza i prezydenta. Wiele w tym układzie zależy od radnych. Czy jednak wykorzystują swoje możliwości?
Najwięcej radnych działa w gminach. Ich liczba zależy od liczby mieszkańców w gminie. Do ich podstawowych kompetencji należy m.in. ustalanie wynagrodzenia szefa jednostki, uchwalanie budżetu, podejmowanie uchwały o udzielenie lub nie absolutorium, uchwalanie studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego oraz miejscowych planów, rozpatrywanie skarg na wójta oraz kontrola działań wójta.
Polityka i koalicje
Jakość tego działania zależy jednak od wielu czynników, np. układu sił ugrupowań partyjnych i komitetów lokalnych. To on pozwala na działanie lub bezład samej rady. Niezależny radny lub wybrany jako jedyny z danego komitetu wyborczego najczęściej stoi na straconej pozycji. Jest skazany na nieustanne zawiązywanie koalicji z innymi radnymi. To trudna sztuka i niewielu się ona udaje. Dlatego takie triumfy odnoszą radni partyjni. Im łatwiej wpływać na pozostałych członków rady, oddziaływać na życie mieszkańców. Ale to też pułapka. – Znam radnego, który sprawuje tę funkcję 16 lat i nie zna swych obowiązków. Nie spotyka się z mieszkańcami i nie przedstawia sprawozdań ze swej działalności w trakcie kadencji – mówi Mieczysław Makarewicz ze Stowarzyszenia Kruszynka w Stroniu Śląskim – z każdymi wyborami stoi za nim promotor lokalnego komitetu.
Poparcie wyższego rangą polityka daje radnemu szansę na wygranie wyborów, ale jednocześnie demotywuje w trakcie kadencji. – Czy radny jest bezradny? – pytam Alicję Rymszewicz z Forum Sołtysów Gromada w Węgorzewie. – Często tak jest. Bo choć jego głos może się nie liczyć, to ma liczne możliwości działania.
Może lobbować problem na posiedzeniu danej komisji, może zapraszać na nią mieszkańców, może zrobić „hałas” wokół danej sprawy, próbować zawiązać wokół niej koalicję. To jest minimum – tłumaczy pani sołtys. – Niestety, najczęściej zwycięża marazm. Dlatego nie współpracowało nam się dobrze z radą miejską. Większe szanse na pozytywne działanie widzę raczej w organizacjach pozarządowych niż w radzie. Stanowią oddolny nacisk, z którym władze się liczą. Tę opinię potwierdza Barbara Łasińska ze stowarzyszenia „Razem dla Konarzewa”. – Jako społecznik mogę więcej zdziałać niż jako radna, która byłaby zdana na nieustające kompromisy – stwierdziła. Radni nie są związani interesami poszczególnych grup wyborców. Reprezentują całą gminę i powinni się kierować dobrem całej wspólnoty. Ale ograniczają ich więzy partyjne lub koalicyjne, które nie muszą uwzględniać interesów gminy.