ZR: Panie prezydencie, co z tym seksem w Pile? Przed laty Pidżama Porno śpiewała, że Piła to „miasto biznesu i seksu”, ale z tym ostatnim chyba słabo, bo wskaźniki demograficzne są zatrważające.
Piotr Głowski: Jestem optymistą. Trendy, które obserwujemy, czyli wybieranie przez młode pokolenie Piły jako małej ojczyzny, pokazują, że nasze miasto jest dobrym miejscem do zamieszkania. Dotyczy to nie tylko tych, którzy w Pile się urodzili, ale również byłych mieszkańców Wrocławia, Szczecina, Koszalina czy nawet Londynu, którzy w ostatnich latach zdecydowali się na stałe związać zawodowo i rodzinnie z naszym miastem. Dodatkowo, w czasie poprzedzającym moją prezydenturę brakowało działek na terenie miasta i pewna część mieszkańców przeprowadziła się do gmin sąsiednich. Jeżeli do tego dołożymy zjawisko tzw. rozlewania się miast, czyli przeprowadzania się mieszkańców na suburbia – nikogo nie powinno dziwić to, co widać w liczbach. Nic odbiegającego od powszechnych trendów światowych w nich nie ma. Dzisiaj pracujemy oczywiście nad tym, by saldo było dodatnie nie tylko dla subregionu pilskiego, ale również na terenie Piły.
Będę się upierał przy swoim zdaniu. Jeszcze w 2002 r. mieszkańcy miasta w wieku przedprodukcyjnym stanowili 22,5 proc. ludności, dzisiaj tylko 14,5 proc. Z kolei odsetek mieszkańców w wieku poprodukcyjnym wzrósł w tym czasie z niespełna 12 do ponad 20 proc.
Piła nie wyróżnia się specjalnie na tle polskich miast, ale również na tle Europy. Społeczeństwo Starego Kontynentu się starzeje i ten proces, co naturalne, dotyka także nas. Aby to zmienić, niezbędna jest mądra polityka państwa, bo możliwości działania samorządów w tej akurat sprawie są ograniczone. Zmiana trendów wymaga także czasu.
Program 500+, którego celem miało być, jak deklarowano, zwiększenie dzietności, nie działa?